Widziałam go nie pierwszy raz, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że on nie zniknie z mojego życia tak szybko jak się pojawił.
Will znany jako różowowłosy zabójca obserwował mnie od moich 13 urodzin. Nie wiem czemu to robił. Nie wiem, nie wiedziałam i chyba się nie dowiem.
Do dziś pamiętam nasz dzień poznania. Wieczorem w dzień moich urodzin, 17 stycznia wyszłam na papierosa za domek gospodarczy, aby rodzina nie zauważyła, że palę. Nie chciałam dostać opierdolu od rodziców. Nie chciałam też chodzić z limem pod okiem, bo tacie się nie spodobało moje zachowanie.
I wtedy go spotkałam. Stał na jezdni i patrzył na mnie, jakbym była tam tylko ja. Jakbym tylko ja się liczyła. Nie patrzył normalnie. Nie. Patrzył na mnie tak, jak nikt nigdy na mnie nie spojrzał.
Zauważyłam u niego jedną rzecz, którą pamiętam do dziś.
Kolczyk w brwi.
To było to. Nie różowe włosy.
Każdy mógł je mieć, a kolczyk.
Kolczyk zauważałam tylko u niego. Dla mnie nikt inny go nie posiadał.
Wtedy dla mnie nikt inny nie istniał.
Liczyliśmy się tylko my. Nawet czas nie miał znaczenia.- Cześć Vic.- jedyne co powiedział do mnie tamtego wieczoru. Coś czego nie zapomnę nigdy. Będzie mi to towarzyszyło do dnia śmierci.
Cześć Vic.
Cześć...
Vic..Niby to tylko zwykłe "cześć" i zdrobnienie mojego imienia ale..
Ale mi to wystarczyło. Wystarczyło, aby on zapadł mi w pamięci na zawsze.
Will...* Rok po moich 13 urodzinach*
Siedziałam na kanapie oglądając jakiś gówniany film, który nudził mnie tak jak moja baba od matmy.
Ale dobrze, że byłam sama. W końcu.
Albo tylko mi się tak wydawało.-Victorio Spreuf musimy porozmawiać.- Mama. Oho będzie awantura.- ZAPRASZAM na dół.
- Sekunda Mamo. Zaraz przyjdę.
-Nie zaraz tylko teraz gówniaro.
Po 5 minutach sfrustrowana zeszłam na dół nie wiedząc czemu matka ode mnie chce.
- Słucham. O co chodzi?
- Córko moja. Posłuchaj. Wiemy z ojcem, że palisz.
Z ojcem..
- Ja..eh..skąd wiecie?
- Ktoś nam powiedział.
Will..
I na tym zakończyła rozmowę. Nie widziałam jej już dzisiejszego dnia, ale ją czułam. Czułam, że mnie obserwuje.*****
Przed chwilą wstałam. Jest 13:56. Ostatnio wstaje coraz później, bo wieczorne mam problem z snem. Nie mogę zasnąć, bo myślę. Myślę o wszystkim i o niczym. Za dużo myślę. To jest pewne. Muszę się ubrać i wyjść z Hulkiem.
Hulk. Mój pies. Mój najlepszy przyjaciel. Ma skrzywione kości w tylnich nóżkach. Ma około 4 lata i wołamy na niego Hal. Tylko tak rozumie.
- Hal idziemy na spacer! Chodź chodź.
Hal przyszedł do mojej nogi powolnym tempem.
- Co jest? Hal?
Coś mi tu nie grało. Ten pies zawsze był porywczy i chciał się bawić. A teraz...
Hal nie...
-Co ci się stało hal? Słońce...
Cała dramatyczna zmiana hulka zniknęła tak szybko jak się pojawiła, bo pies wyleciał na podwórko w tempie formuły 1.
-Hal ty..
I wtedy go zobaczyłam.
Kolczyk w brwi, różowe włosy...
Will
Tęskniłam za nim. Nie widziałam go rok czasu. Równy rok.
Dziś jest 17 styczeń
Moje urodziny..
- Cześć Vic. Wszystkiego najlepszego.- powiedział takim głosem jaki zapamiętałam. Obojętnym jak zawsze.
- Cześć Will. Czemu to robisz?
- Co dokładnie robię?
- Czemu tu jesteś?
- Przyszedłem po ciebie.
Przyszedłem po ciebie
PO ciebie...
- Jak to PO mnie? Co ty chcesz zrobić Will?
- Chce, aby w końcu było ci dobrze. Chodź. Otworze ci oczy i zobaczysz świat jaki chcesz zobaczyć. Zero kłamstw. Zero przeszłości. Będzie liczyć się tylko teraźniejszość.Uciekam. Biegnę ile sił w nogach, ale czuję się dziwnie spokojna. Nie ma go.
Czy on tam został?W tym samym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Nie zdążyłam się odwrócić bo postać, która stała za mną przewróciła mnie i straciłam przytomność.
*****
Obudziłam się w dziwnie znajomym miejscu.
To był ten dom.
Nie nie nie nie.
TO BYŁ JEGO DOM
Will pomóż mi.
Willa tu nie ma, jest tylko on...
CZYTASZ
Silence can hurt #1
Romansa19-letnia Victoria była optymistką oraz była bardzo lubiana w swoim towarzystwie, lecz dziewczyna po śmierci matki czuje się niepotrzebna i przeżywa najgorszy okres w swoim życiu. W pracy wszytko zaczyna się walić i traci jedynych znajomych przez w...