- CO!, Jezus mona już tam jadę.Rozłączyłam się i zaczęłam szybko się pakować. Mając łzy w oczach podbiegłam do chłopaków którzy wciąż byli w salonie i przyglądali mi się.
-Musze i jechać do szpitala!
-coś ci się stało? – zapytał Shane
- Nie mi, proszę jedźmy
-Dobrze malutka daj mi chwilę.
Lekko uśmiechnęłam się na słowa willa. Gdy mój ulubiony brat poszedł się ogarniać ja siedziałam w przedpokoju jak na szpilkach. Juz chciałam być w tym pierdolonym szpitalu. Will był już gotowy po 5 minutach. Gdy go zauważyłam ruszyłam szybko w strone garażu, i odrazu wsiadłam na miejsce pasażera. Mój ulubiony brat bez ociągania odpalił Auto i szybko ruszyliśmy w trasę. Minęło cholerne 10 minut zanim znaleźliśmy się pod szpitalem.
Pod wejściem spotkałam Mone która było również w rozsypce jak ja. Gdy mnie zobaczyła podbiegła do mnie i przytuliła mnie, ja również ja przytuliłam. Stałyśmy tak z 3 minut bo oprzytomniałam i przypomniałam sobie cel przyjechania tutaj.
-Co z nim?- zapytałam
-Jest operowany.. Hailie.. nie wiadomo czy przeżyje.
Te ostatnie słowa mnie zmroziły. Stałam i wpatrywałam się w Mone przed sobą. Nie byłam w stanie się ruszyć. Gdy odzyskałam w pełni kontrolę nad moim ciałem usiadłam na ławce przed głównym wejściem, w tym momencie Will podszedł do mojej przyjaciółki dowiedzieć co się wkoncu stało. Cały czas modliłam się aby Kuba przeżył..
Po 10 godzinach siedziałam już z Kuba na sali, trzymałam go za rękę. Moja przyjaciółka dotrzymywała mi towarzystwa ale nie dotykała go. W pewnym momencie poczułam jak Kuba poruszył palcami, to był znak ze się obudził.
Odrazu ogarnęła mnie radość i pocałowałam go w czoło. W tym czasie Mona wyszła z sali po lekarzy, którzy zbadali Kubę. Operacja się udała. Gdy Kuba był senny wraz z mona i pod naciskiem Willa, że możemy opuścić szpital, wrócić do domu i się odświeżyć.
W domu miałam średni humor z jednej strony cieszyłam się ze z Kuba wszystko dobrze a z drugiej było mi smutno że musiałam go opuścić.
O około 22 gdy siedziałam na łóżku i przeglądałam tik toka, zadzwonił do mnie jakiś nie znany numer. Bałam się odebrać ale wkoncu to zrobiłam. Był to lekarz który zajmował się Kubą. Odrazu się przeraziła, co mogło się stać, interesowało mnie tylko to wiec ledwo słuchałam, dopiero gdy usłyszałam...
-Kuba nie żyje.
Zmroziło mnie, już żaden głos do mnie nie dochodził. Po usłyszeniu tych słów poprostu się rozliczyłam. Siedziałam na łóżku wpatrzona w nicość, tylko co jakiś czas kapała mi łza na czysta biała pościel. W pewnym momencie usłyszałam swoje imię i jak ktoś szybko wbiega po schodach.
Nagle do pokoju wbiegł Dylan który odrazu rzucił się na łóżko za mnie i mnie przytulał, byl to mocny uścisk coś czego tak bardzo potrzebowałam. Nie zmieniając pozycji obserwowałam jak reszta braci wchodziła mi do pokoju. Will przysiadł się do mnie i dylana i trzymał mnie za rękę. Reszta tylko patrzyła.
Z mojego transu wyrwał mnie Vince:
-Hailie, bardzo nam przykro z powodu śmierci twojego przyjaciela, zrobimy wszystko co bedziesz chciała aby oddać mu cześć, ale musisz nam coś obiecać.
-Hę?
-Nic sobie nie zrobisz.
-OkejPo tych słowach Vince skinął głowa o jeszcze chwile posiedział i wyszedł tak samo jak reszta braci. Zostałam tylko z Dylanem który wciąż mnie przytulał. Po jakimś czasie zmieniliśmy pozycje i tym razem Dylan opierał się o ścianę przy moim łóżku a ja opierałam się o jego rękę.
Nawet nie czułam zmęczenia ale w pewnym czasie usnęłam.Obudziłam się rano tym razem nie przytulał mnie Dylan. Przy mnie był Will, nawet nie wiedziałam kiedy się zmienili.
HEJKA CHYBA WRACAM..
długo zbierałam się aby napisać ten rozdział aż w końcu napisałam
Dajcie znać jak się podoba a co do następnego rozdziału nie wiem kiedy wstawię.. ale postaram się zrobić to jak najszybciej
Buziaki!!🫶🏻🌸‼️