********************************************
Na stole wciąż leżał jeszcze list, napisany przez niejaką Rianę Terdou. Riana była ciotką Lavii, siostrą Russany. Pan Tariol Del Save szczere nienawidził swojej szwagierki, wychodząc z założenia, iż jest to kobieta złośliwa, podła i niebywale irytująca. Russana zresztą również za nią nie przepadała, a cała rodzina zgodnie unikała jakichkolwiek kontaktów z tą kobietą. Tym razem, jednak wydawało się to być nieuniknione. Otóż ów list leżący na drewnianym stole informował o nagłej i przedwczesnej śmierci małżonka Riany i jednocześnie stanowił zaproszenie na ostatnie pożegnanie nieboszczyka.
- No i co? Chcesz tam jechać? - Zapytał ponurym głosem Tariol. - Do Bricke jest stąd trzy dni drogi, a chcąc zdążyć na pochówek musielibyśmy się wybrać jeszcze dzisiaj. Moim zdaniem lepiej już zostać w domu i udawać, że nigdy nie dostaliśmy tego listu.
- Tariol! Jak możesz tak mówić? - Oburzyła się jego żona. - Ja również nie widzę korzyści z wizyty u mojej siostry, ale jednak to rodzina. Nie możemy jej zostawić w żałobie i udawać, że o niczym nie wiemy!
- W żałobie, ja już widzę tę jej żałobę. Pewnie taka sama jak i po byłym mężu. Biedna wdowa szybko pocieszyła się majątkiem nieboszczyka, a jeszcze szybciej znalazła kolejnego. Doprawdy już współczuję następnemu. Nie pojmuję co ci dwaj w niej widzieli. Paskudna kobieta.
- Dość. Nie miała wyboru co do zamążpójścia, zresztą podobnie jak ja, więc jeżeli po latach niechcianego małżeństwa bogowie obdarowali ją majątkiem to przynajmniej tyle dobrego wreszcie ją spotkało. A co do Geima, to myślę, że dobrze zrobiła, zgadzając się na ślub. Kobieta z takim majątkiem nie powinna być sama. To niebezpieczne. A Geim potrafił przynajmniej dobrze zarządzać ich dorobkiem, poza tym miał względy samego księcia. Czy mogła więc lepiej trafić, Tariol? Wielka szkoda, że umarł.
Tariol prychnął gniewie i widocznie poczerwieniał na twarzy. Od razu zrozumiał docinkę żony. Zrezygnował jednak z komentarza, wiedział, że lepiej jest nie ciągnąć tego tematu.
- Więc co zrobimy? Może po prostu wyślemy jej kondolencje i przeprosimy za naszą nieobecność? Choć byśmy chcieli tam jechać to nie możemy od tak zostawić domu i wyjechać.
- Lavia może zostać. - Russana podniosła wzrok znad listu i uśmiechnęła się do męża. - Poradzi sobie przez te kilka dni. Przygotuj się do drogi, Tariol, bo nie ma co zwlekać. Za godzinę trzeba być już w drodze.
- Ale... - Nie zdołał dokończyć zdania.
- Już zdecydowałam. Ruszaj się. Ja pójdę powiedzieć Lavii.
Kobieta w średnim wieku, która mimo upływających lat wciąż miała figurę dziewczęcia wyszła z sieni cicho szeleszcąc fałdami jasnej, delikatnej sukni.
- Kobiety. - Myślał Tariol. - Dać im sposobność trochę porządzić to zawładną całym światem, a choćby pół tego świata się im sprzeciwiło, to te i tak znajdą sposób, by postawić na swoim. Nie powinno tak być do licha. Tak, to kobiety rządzą tym światem. Po cichu, zza pleców swoich mężów, kochanków i synów, trzymając ich w swych szponach jak marionetki. To one naprawdę triumfują, podczas, gdy ich kukiełki chleją na umór na wielkich ucztach czy w gospodach. Widziałem już je w działaniu, oj tak. Bogate żony rycerzy, kupców, książąt, a choćby i pozornie proste karczmarki, nawet te knują i spiskują. A co dopiero królowe! Do licha, tak, one są najgorsze... Pamiętam jak na zamku w Vikercie zachowywała się ta nasza królowa. Wysłuchiwałem wtedy posłania króla Ervika do króla Melhosta. Tak, dobrze pamiętam czego dotyczyło. Powinny to być sprawy bezpośrednio między nimi, lecz jego żona wciąż szeptała Ervikowi coś do ucha, jak gdyby ten zupełnie nie wiedział co powinien mówić. Tak, to z pewnością ona naprawdę rządzi Antriką. Plecie sieci z kłamstw i intryg, w których doskonale się odnajduje, by wszytko o wszystkich wiedzieć i na każdego mieć jakiś haczyk. No, ale o przebiegłości królowej akurat wie każdy. Chociaż nie każdy widział, jednak ten jej przeszywający duszę wzrok. Do licha, ta kobieta jest jak czarownica. Pewnie za pomocną tego, swojego wzroku potrafi narzucić każdemu swoją wolę, swoją obrzydliwą władzę. Ja to widziałem. Tak, to ona musi podejmować wszelkie decyzje, nawet za zasłoną męża. Wciąż knuje i manipuluje innymi na swoją korzyść, skutkiem czego cała Antrica to jedno wielkie łajno, w którym roi się od szpiegów, bandytów i gwałcicieli. Tu nie ma porządku. Gdyby nie pokrewieństwo między Ervikiem a Melhostem, z pewnością już dawno nawet nie byłoby tego kraju. Wystarczyłoby, by Melhost kiwnął palcem i cała jego dwudziestokilkutysięczna armia stanęłaby do walki. W Antrice nie ma nawet prawdziwej armii, wszyscy tutejsi chędorzeni rycerze to banda uchlajmord i zbóji, aż żal myśleć. Nawet ja, mimo wieku władam mieczem o niebo lepiej niż tamci. Wszytko to wina kobiet. Rządzą podstępem i truciznami i bogowie wiedzą czym jeszcze, ale żadna z nich nie myśli o najważniejszych państwowych sprawach. Rządzić powinien król, nie królowa.
Tak, z pewnością tak by było lepiej. - westchnął.
- Ty jeszcze nie spakowany? Ruszyłeś się stąd w ogóle? - Do izby wpadła Russana, wyrywając Tariola z zamyślenia. - Zdążyłam już za ten czas przygotować siebie i Lię. Co ty robiłeś cały ten czas?
- Zasiedziałem się, wybacz. - Mężczyzna o siwych włosach, sięgających do ramion wstał niechętnie z krzesełka. - Zaraz będę gotowy, złotko. - Tariol był królewskim gońcem, a królewski goniec nie potrzebuje wiele czasu, by przygotować się do odjazdu. Gdy dostaje rozkaz rusza natychmiast.
CZYTASZ
PIĄTA KSIĘGA
FantasyPo tragedii jaka spotyka dwa największe kraje - Skandię i Antrikę, wszystko się zmienia. Mityczna przepowiednia zaczyna się spełniać, a świat nie jest już domem jedynie dla ludzi. Nadchodzi czas, w którym jedyną nadzieją dla wszystkich ras będą Wied...