Rozdział I - Część VII

16 0 0
                                    

  Wytężyła słuch i rzeczywiście usłyszała kroki, jakby ktoś szybko zbliżał się w ich stronę. Dziewczyny spojrzały ku sobie i obie przykucnęły chowając się w cieniu boksu. Przez otwarte drzwi miały niewielki widok na podwórze, a za nim ruiny domostwa i las. Wpatrywały się w ten punkt czekając na to, kto się tam za chwilę pojawi, jednak Lavia miała wrażenie, że jej towarzyszka jest znacznie bardziej zaniepokojona niż ona sama. Ręka Raweny przesunęła się w kierunku kołczanu. Lavia nawet nie zauważyła kiedy Rawena zdjęła łuk, a ta już napinała go bezdźwięcznie. Stanowczo pokazała przyjaciółce, że jest to zbyteczne, ale ta pokiwała tylko głową i nie zmieniła pozycji. Kroki były już bardzo głośne, ktoś człapał pokracznie po kałużach. Wtem, w świetle drzwi ukazał się człowiek. Był wychudzony i bardzo źle ubrany, ale przepasany jakąś, ewidentnie ciężką torbą. Spojrzał w stronę stajni i na jego twarzy wymalowało się zdziwienie, które szybko zamieniło się w wyraz absolutnego i nieskończonego szczęścia. Rozejrzał się dookoła i ruszył w jej stronę.
  - Tam. - Wyszeptała przerażona Rawena. - Za ruinami.
  Niecałe kilkanaście kroków od mężczyzny, zza ruin, wyłaniało się właśnie coś ogromnego. Było ciemne I niezwykle masywne.
  - Niedźwiedź? Rawena?
  - W tych lasach nie ma niedźwiedzi.
  Chudzielec dotarł już prawie do drzwi, ale stwór wydał nagle z siebie przeraźliwy, gardłowy ryk. Mężczyzna zamarł. Odwrócił się powoli w jego stronę i dopiero wtedy musiał zdać sobie sprawę z jego obecności. Wszystko potoczyło się szybko. Dziewczyny zobaczyły jak mężczyzna cofa się, ale plecami uderzył o zamknięte skrzydło drzwi. Jego ręka powędrowała w stronę drugiego, otwartego, ale wtedy bestia była już przy nim. Konie rżały i rzucały się po boksach. Gdyby nie sznur, którego Lavia nie zdążyła odpłatąć, z pewnością obie zostałyby stratowane kopytami. Bestia stała już na tylnich łapach. Była teraz dwa razy wyższa od mężczyzny. Ten krzyknął żałośnie:
  - Pomocy!
  - Strzelaj! - Krzyknęła Lavia.
  - Nie wceluję!
  I tak było już za późno. Olbrzymie pazury bestii wbiły się w ciało chudzielca, a paszcza dosłownie pochłonęła jego głowę, odrywając ją od reszty ciała. Z przerwanej tętnicy rytmicznie wybijała jasna krew, obryzgując brunatne futro napastnika. Strzała zaświtała w powietrzu i wbiła się w jego łapę. Monstrum zaryczało znowu. Jego szalone spojrzenie skierowane było teraz w stronę łuczniczki. Poderwał się. Świst strzały. Stróżka krwi spływającej mu po piersiach. Kolejny świst. Prosto w serce. Bestia zacharczała i padła, wzbijając tumany kurzu. Koń omal nie zerwał się ze sznura. Lavia w ostatnim momencie poprawiła pęk. Stały osłupiałe patrząc w stronę wyjścia. Ich serca biły jak oszalałe.
  - Co to...
  - Nie mam pojęcia. - Urwała Lavia.
  Konie wciąż były niespokojne, ale nie rzucały się już tak. Lavia i Rawena podeszły do ciał. Bestia rzeczywiście okazała się nie być niedźwiedziem i teraz bardziej przypominała wielkiego psa. Jej pysk był o wiele dłuższy od niedźwiedziego, a otwarta paszcza ukazywała podwójny szereg zębów. Za to szpony były niezwykle pokaźne. Rawena przykucnęła i zaczęła oglądać ciało. Obie były zdumione. Wtedy Lavia zauważyła przy drzwiach drugie ciało. Korpus mężczyzny miał dziury na wylot w miejscach, gdzie wbiły się pazury. Ubranie było już zalane czerwonym płynem, ale bez wątpienia było to odzienie żebraka. Obok ciała leżała rozerwana torba. Jej zawartość wysypała się po ziemii. A trzeba przyznać, że zawartość ta była, jak na żebraka dość zaskakująca. Na wpół zanurzone w kałuży, iskrzyły się w blasku zachodzącego słońca splątane ze sobą złote naszyjniki, obok pęk pereł i jeszcze cała masa drobnych kamienii szlachetnych.
  - Spójrz Rawena. - Odwróciła się w kierunku towarzyszki i wskazała palcem na kosztowności. - Wygląda na to, że kogoś okradł.
  - Albo po prostu zebrał, to co tu znalazł, a co nie przyda się już właścicielom. - Rawena podeszła już do ofiary i przykucnęła badając zwłoki. - Nigdy nie widziałam takich ran. Nie mam nawet pojęcia jakie to mogło być zwierzę. Przychodzi ci coś do głowy?
  - Raczej nic. - Urwała, choć w jej głosie dało się usłyszeć wahanie. - W lasach grasują różne dziwne stwory.

********************************************
KONIEC ROZDZIAŁU PIERWSZEGO

PIĄTA KSIĘGA Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz