Szła w zamyśleniu pośród rumowisk, nie mając nawet nadziei na odnalezienie kogokolwiek żywego.
W jednym z mijanych domów mieszkała rodzina z małym dzieckiem. Byli to bardzo życzliwi i pobożni ludzie w średnim wieku, którzy długo nie mogli doczekać się potomka. Teraz Lavia patrzała na wystającą spod sterty gruzu maleńką, zakrwawioną rączkę chłopca, którego poród pomagała odbierać swojej matce zaledwie trzy księżyce temu. Nie potrafiła zapanować nad spływającymi po policzkach łzami.
Padła na kolana i ukrywając w dłoniach twarz uległa bezradnej rozpaczy. Po jej dłoniach spływały, jedna po drugiej łzy, lądujące kolejno na ziemii. Po chwili wstała i znajdując nieopodal siebie nadpaloną grubą gałąź zaczęła mozolnie kopać w ziemii otwór. Miał to być grób. Maleńki grób dla maleńkiego dziecka. Nie był ani równy, ani nadto głęboki, ale Lavia nie była w stanie zrobić lepszego. Podeszła do sterty gruzu, gdzie widziała dziecięcą rączkę i delikatnie odsłoniła ciało niemowlęcia. Ujrzawszy je z trudem powstrzymała wymioty. Małe, kościste ciałko o bladej skórze ze zmasakrowaną i zakrwawioną główką. Wzięła głęboki oddech, choć z trupów unosił się już obrzydliwy zapach zgnilizny. Wyciągnęła ku dziecku ręce i chwyciwszy je uniosła delikatnie do góry. Omal nie wypuściła ciała z rąk. Było ono sztywne i chłodne. Tym razem odrzuciwszy głowę w bok już nie powstrzymała wymiotów. Kolejne łzy spłynęły jej po policzkach. Po chwili, zdecydowanym ruchem podniosła martwe dziecko i przeniosła je do grobu. To nie był godny pochówek i Lavia była tego świadoma. Zresztą w Antrice istniał zwyczaj chowania dzieci i kobiet zmarłych w czasie ciąży lub porodu w białych, aksamitnych płótnach i na łabędzim skrzydle. Ale jakie to miało teraz znaczenie? Jeżeli ona nie pochowałaby teraz chłopca nikt inny by tego nie zrobił, a jego malutkie ciało i tak już się rozpadało. Dziewczyna nie podjęła próby pochówku reszty ciał.
Gdy wróciła do domu zmierzchało. Przestała już płakać, nie miała na to sił, choć opuchnięte oczy bolały i nie pozwalały zapomnieć o tym co zobaczyła.
Zrobiło się zimno więc rozpaliła ogień w kominku i usiadła na przeciw niego. Jej myśli natrętnie nawiedzały niedawno ujrzane obrazy. Bardziej jednak nurtujące było dla dziewczyny pytanie jak to było możliwe, że choć cała okolica została zrównana z ziemią to jej dom, jako jedyny stał prawie nietknięty przez kataklizm, a ona sama wciąż żyła. Nasuwały się też inne pytania. Zastanawiała się jak duży zasięg miała ta tragedia. Pożar daleko na horyzoncie niechybnie oznaczał, że prócz Muffe, gdzie mieszkała ucierpiały również Vorda i Helsen w Skandii. A to dawało już niepokojące podstawy, by przypuszczać, że stracił się o wiele większy obszar ziemii. Co gorsza obie osady leżały na północy, a właśnie na północ, niedawno wyjechała rodzina Lavii. Bała się teraz zarówno o życie swoich bliskich jak i samotności, która nagle ją ogarnęła. Czuła się bezsilna i samotna jak nigdy wcześniej.
Wbrew obecnemu stanu, Lavia na ogół była silną i stanowczą osobą. Od dziecka musiała szybko się uczyć. Życie w Antrice, prawie zawsze było ciężkie i nie odpuszczało nawet szlachcie, ale właśnie dzięki temu Lavia zawsze dążyła do wyznaczonego celu. Potrafiła świetnie czytać i pisać, znała się między innymi na matematyce, astronomii i medycynie, co w tak niewielkich mieścinach jak Muffe było, w pogrążonej chaosem Antrice, rzadkością. Ojciec dbał o jej wykształcenie, ale równie wiele dziewczyna nauczyła się od matki. Matka imieniem Russana pochodziła ze Skandii i była córką zubożałego rycerza. Do Muffe przeprowadziła się gdy jej ojciec postanowił wydać ją za mąż za tamtejszego królewskiego gońca. Tu Russana dzieliła czas między obowiązkami żony i matki dwóch córek, a niesieniem pomocy rannym i chorym, ale też ciężarnym kobietom. Lavia nie raz jej pomagała i do tej pory wydawało się jej, że wystarczająco napatrzyła się na widok krwi i cierpienia, żeby zupełnie na niego zobojętnieć. Dopiero teraz zrozumiała jak bardzo była w błędzie. To czego doświadczyła do tej pory przy rannych, ze złamaną ręką, w wyniku upadku z konia wydawało się groteskową drobnostką w stosunku do ogromu ofiar niedawnej tragedii. Śmierć chorych starców nie mogła się równać z nagłą śmiercią niemowlęcia. A krzyki rodzących kobiet wydawały się rozkoszą przy przerażającej ciszy jaka panowała na zewnątrz.
W tamtym momemcie oddałaby bardzo wiele, byle tylko okazało się, że to co się stało to tak naprawdę zły sen.
- Właśnie. Co tak naprawdę się stało? - Znów pogrążyła się w myślach.
CZYTASZ
PIĄTA KSIĘGA
FantasyPo tragedii jaka spotyka dwa największe kraje - Skandię i Antrikę, wszystko się zmienia. Mityczna przepowiednia zaczyna się spełniać, a świat nie jest już domem jedynie dla ludzi. Nadchodzi czas, w którym jedyną nadzieją dla wszystkich ras będą Wied...