Rozdział 2.

762 45 58
                                    

Nico

Od dawna nic mnie tak bardzo nie wyprowadziło z równowagi jak spotkanie Willa Solace'a w jego całej pieprzonej słonecznej okazałości.

Zobaczyłem jego twarz i miałem ochotę coś po prostu rozsadzić, a najlepiej to jego, żebym nie musiał już więcej go widzieć.

W pierwszej chwili to był szok zobaczyć go po tak długim czasie, ale dzięki hełmowi na mojej głowie całe szczęście nie mógł tego zauważyć i dużo łatwiej było mi zgrać całkowitą obojętność wobec tej sytuacji. Przez chwilę nawet sam uwierzyłem w to, że jest mi to obojętne.

A potem odszedłem od niego i zdałem sobie sprawę, że jestem wściekły.

Od jak dawna był w obozie, że dałem radę to przeoczyć?

Dlaczego któryś z moich niby przyjaciół mnie nie uprzedził?

Czy naprawdę nie mógł poczekać pieprzonego tygodnia jak zdążę stąd wyjechać, żeby nie musieć go oglądać?

Nawet nie zorientowałem się, że nogi kierowały mnie na arenę, ale dobrze się stało, bo miałem ochotę się wyżyć na jakiejś kukle treningowej, ale gdy już tam dotarłem, zobaczyłem lepszą kukłę do wyżycia się.

Jason Grace.

Przyspieszyłem gniewnie kroku, praktycznie wchodząc pod tarczę, w którą rzucał nożami.

– Wiedziałeś, że Will Solace jest w obozie?! – wydarłem się nieco głośniej niż zamierzałem.

Jason spojrzał na mnie zaskoczony, ale zaskoczony był bardziej moim pytaniem, niż tym, że wszedłem mu praktycznie pod nóż.

– Jest tutaj co roku, myślałem, że ty też to wiesz.

– Mnie nie ma tu co roku w wakacje od kilku lat! – ruszyłem w jego stronę. – Nie sądziłem, że wciąż tu przyjeżdża!

To akurat było z mojej strony trochę naciągane. Wiedziałem, że tu przyjeżdża, chociażby po zdjęciach, które Chejron robił podczas wakacji, gdy jest najwięcej obozowiczów (to jego nowe hobby, nie oceniajcie starego centaura, trochę mu się nonno* tryb włączył w ostatnim czasie), ale trochę się łudziłem, że z kolejnymi wakacjami już go tutaj nie będzie. W końcu miał zaraz studia zaczynać, czy nie powinien... nie wiem, cokolwiek? Obejrzeć pięciuset uczelni, a potem zacząć rok akademicki i nie mieć czasu na wizyty w obozie?

– Serio? Przecież Will kocha ten obóz, to chyba oczywiste, że tu jest – Jason podniósł kolejny nóż i nim rzucił gdy już stanąłem obok niego, a potem od razu chciał sięgnąć po kolejny, ale przytrzymałem jego rękę na stoliku, rzucając mu z dołu wściekłe spojrzenie.

– Może dla ciebie to było oczywiste, ale skoro wiedziałeś, że wciąż tu jestem, to mogłeś mnie poinformować!

Ale po co niby, przecież aby doskonale wie, że ostatnie czego chciałem to konfrontacja z Willem.

– Wyłącz grzałkę di Angelo. Rozumiem, że wciąż nie przepracowałeś sytuacji między wami, ale to, że Will tu jest to naprawdę nie aż taka tragedia. A ja serio nie wiedziałem, że muszę ci to powiedzieć.

Wzburzyłem się jeszcze bardziej. Nie miałem co przepracowywać, sprawę Willa i tego jak nasze drogi się rozeszły zostawiłem już dawno w tyle. Nie myślałem o tym. Nie rozpaczałem po tym. Miałem na to kompletnie i absolutnie wyjebane.

Wredny głosik w mojej głowie zanucił cicho liar, liar, pants on fire. Zamknij się głosie, jesteś irytujący.

– Przepracowałem to już dawno do cholery! Po prostu nie chciałem go oglądać!

want you back || solangelo ✔️ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz