1

178 9 8
                                    

Rok 2033

Tighnari

Stałem na moście opierając się na barierce. Byłem pod wpływem narkotyków. Stanąłem na barierce i pochyliłem się do tyłu. W pewnym momencie chwycił mnie za ręke chłopak. Nie widziałem jego twarzy ale jego ciepłe i suche ręce kogoś mi przypominały. Wyciągnął mnie na most i przytulił. Słyszałem tylko zachrypnięty glos i czułem jak tamta osoba trzyma mój nadgarstek. Ta ręka była mniejsza od mojej ale i tak objęła mój nadgarstek dookoła. Z moich oczu leciały łzy, które spływały po mojej twarzy wraz z deszczem. Z daleka usłyszałem zamykające się drzwi od auta i krzyczącą Collei.

-NARI!!!- dziewczyna podbiegła do mnie i przytuliła wyrywając mnie z rąk chłopaka.-Nari, proszę cię powiedz coś.- Krzyczała przez łzy.

    Usłyszałem głos Alhaithama. Nie słyszałem go 5 lat kiedy wylądował w szpitalu. Lekarze nie dawali mu wtedy szans na przeżycie. Został dźgnięty w sam środek brzucha. Nie wiedziałem nawet czy przeżył. Nie odpisywał mi na żadne wiadomości. Dlaczego nagle sobie o mnie przypomnial. 

   Obudziłem się w szpitalu. Nie wiedziałem co ja tu robię, ale widziałem Collei która krzyczała przez telefon. Wyglądała jakby długo nie spała. Coś czułem że kłóciła się z ojcem. W rogu pokoju zobaczyłem Alhaithama. I tak znowu czytał książkę. Nic się nie zmienił. On potrafił nawet czytać gotując. Podziwiałem go. W pokoju stał też ktoś jeszcze...

    Był to Cyno. Co on tu do cholery robił?? Automatycznie wstałem do siadu. Jakbym obudził się z koszmaru. Collei rzuciła się na mnie i rzytulała a Haitham jakimś cudem odłożył książke i się na mnie popatrzył. 

-Obudziłeś się!!- Krzyknęłą szczęśliwa Collei. Ja tylko patrzyłem na moje ręce, które wcześniej były świerzo pocięte i całe w siniakach. Teraz były w bandarzach. Bałem się cokolwiek powiedzieć. 
-Tighnari... Dlaczego znowu próbowałeś się zabić?- Powiedział Haitham.  Cyno patrzył się na niego jak na ducha gdy usłyszał "znowu".- Cyno napisał do Collei, że wyciągnął cię.- Popatrzyłem się pokolei na każdego kto stał w tym pokoju. Szczęśliwą, że żyje Collei. Alka który wydawał się szczęśilwy z tego samego powodu co Collei noi zmieszanego Cyno, który wyglądał jakby żałował tego znęcania się nad mną.
---------------------------------------------------------------------------

Jo chciałbym przypomnieć, że żyje. Ta książka nie będzie jedną z tych bardzo sensownych ale chuj

miłego dnia czy tam chuj wie kiedy czytacie

My L0v3rb0y || CynonariOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz