Rozdział piąty

28 1 0
                                    


- Dziewczyny! Widziałam Seamusa! – z rozmyśleń wybudził ją głos podekscytowanej Megan- szybko, szybko. Siedzi z Nevillem.

- W taką pogodę nie ucieknie – zapewniła Susan, wygładzając wysuszoną koszulę. Poppy również przejrzała się w lustrze. Wysuszyła swoją miodową sukienkę jak i czarny płaszcz. Włosy znowu nabrały gęstości i zamieniły się w burze, lśniących, rudych loków. Ostatnim machnięciem różdżki poprawiła makijaż i krytycznie przejrzała się. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, pokazując język. Wyglądała jak leśny, mały elf, a nie jak piękna wila. Niestety na to już żadne czary nie pomogą. Jeszcze raz poprawiła gęste loki i odwróciła się do koleżanek. Była gotowa do wyjścia na salę. Dziewczyny bardzo szybko zlokalizowały Seamusa Finnigana siedzącego przy stoliku w towarzystwie Neville'a Longbottoma, ciapowatego Gryfona. Poppy dziarsko ruszyła w ich kierunku. Po rozmowie z Nottem była gotowa na wszystko, zwłaszcza gdy miała suchą sukienkę i poprawiony makijaż.

- Cześć chłopaki! – przywitała się – możemy się dosiąść?

Neville rozejrzał się po zaludnionym pubie. Nigdzie nie było wolnego stolika, więc prośba Puchonek wydawała się w pełni racjonalna – na szczęście. Chłopcy przytaknęli, odsuwając krzesła obok siebie. Poppy oraz Susan bez namysłu udostępniły wolne miejsce przy Seamusie dla Megan, same siadając przy Nevillu. Puchonki rozsiadły się wygodnie, podejmując luźną rozmowę z Gryfonami. Zaraz przy stoliku pojawiła się Madame Rosmerta, przyjmując od nich zamówienie. Poppy w końcu poczuła się szczęśliwa. Kremowe piwo rozgrzewało ją od środka. Rozmowy przyjaciół koiły ją. Jednak opuszczenie dormitorium dzisiejszego dnia to był dobry pomysł.

- Nie rozumiem co Charlotte i Verona widzą w tych Ślizgonach – rozmyślenia Poppy przerwał Seamus, wskazując na stół po przeciwnej stronie. Dopiero wtedy rudowłosa ich zobaczyła. Musiała nieco się wychylić, żeby zobaczyć za plecami czteroosobową grupę nastolatków. Przy stoliku siedział Blaise Zabini, obejmujący nonszalancko Charlotte Felix, piękną Krukonkę z ich rocznika, natomiast naprzeciwko niego siedziała długowłosa, przepiękna Verona White, Ślizgonka, która swoim wyglądem przypominała prawdziwą wile. Była nieskazitelna, wyniosła i perfekcyjna. Gdyby Poppy miała wybór to chciałaby wyglądać tak jak ona. Verona natomiast nachylała się do ucha przystojnego młodzieńca, który uniósł wzrok wprost na Lewis. Teodor Nott uśmiechnął się zadziornie, patrząc w oczy Puchonki, a następnie puścił jej oczko. To nie był przypadek. On naprawdę to zrobił. Purpura zalała twarz dziewczyny, która nie wytrzymała spojrzenia Ślizgona.

- Verona jest Ślizgonką, więc trzyma się swoich – odparła Susan, która również przyglądała się dziewczynie – a Charlotte od zeszłego roku podkochiwała się w Zabinim. W końcu jej się udało.

- No dobra, ale to Ślizgon – dodała Megan, krzywiąc się z obrzydzeniem – Nawet za wszystkie monety w Banku Gringotta nie umówiłabym się z żadnym Ślizgonem.

- Ja myślę – zaczęła Poppy niepewnie – że są na swój sposób fascynujący.

- Chyba okrutni – odrzekł Neville, wzdrygając się.

- Ja myślę, że Nott dla rozrywki odrywa gałązki nieśmiałkom – zaśmiał się Finnigan – tym bardziej nie rozumiem wiszącej na nim Verony.

Poppy niepewnie spojrzała w tamtym kierunku. Faktycznie blondynka zawiesiła dłonie na barkach bruneta. Szeptała mu coś do ucha, uśmiechając się zalotnie. Nawet chyba musnęła wargami jego policzek, co o dziwo mocno zirytowało Puchonkę. Z niezrozumiałych powodów, chciała wstać, podejść tam i wylać całe kremowe piwo na twarz tej zołzy. Policzki paliły ją ze wstydu i złości. Nott musiał czuć spojrzenia na sobie, bo wyswobodził się z uścisku blondynki.

-Gdyby Verona leżała tak na mnie, w życiu bym jej nie odtrącił – zauważył Neville, przyglądając się parze z takim samym zapałem jak Poppy.

- Nie wiem co w niej widzicie – wysyczała rudowłosa – jest ładna, okej, ale też pusta.

- Przepiękna – rozmarzył się Longbottom. Po tych słowach Lewis poczuła się podle. Brzydkie kaczątko, które liczyło na.. no właśnie na co? Poppy potrząsnęła, głową. Opuściła swoich towarzyszy, tłumacząc się potrzebą fizjologiczną i udała się do toalety. Było jej cholernie przykro. Trudno było się przyznać nawet przed samą sobą, że podkochiwała się w Ślizgonie. Od kilku dni śnił jej się w nocy. Najczęściej byli razem nad jeziorem. Tyle, że w śnię atmosfera była zdecydowanie bardziej romantyczna. Jednak za każdym razem, gdy mieli już się pocałować, Lewis budziła się w środku nocy – rozczarowana. Przez ostatni tydzień naprawdę martwiła się jego absencją na zajęciach lekcyjnych, a teraz on obmacywał się z cholerną Veroną White. Może gdyby ona wyglądała inaczej to Poppy byłoby lepiej, a tak wiedziała, że mimo najszczerszych chęci nigdy nie dorówna platynowej blondynie.

- No Lewis, teraz wyglądasz znacznie lepiej – zaśmiał się. Teodor Nott, stał w tym samym miejscu co wcześniej. Nonszalancko opierał się o framugę drzwi, uśmiechając się ironicznie. – to jak dostałaś wybitny?

- Hagrid, jeszcze nie ocenił prac – odparła, krzyżując ramiona na piersi. – Gdzie byłeś przez ostatni tydzień? – wypaliła nim zdążyła ugryźć się w język.

- Tęskniłaś? – zaśmiał się ironicznie – miałem ważniejsze rzeczy do roboty, ale nie martw się. W poniedziałek będę z tobą na eliksirach.

Tak jak obiecał, faktycznie w poniedziałek o dziewiątej rano Nott w towarzystwie pozostałych Ślizgonów czekał przed klasą na zajęcia z profesorem Slughornem. Przez chwilę Poppy nawet chciała się z nim przywitać, ale wszystko w nim mówiło, że to nie jest najlepszy pomysł, więc rudowłosa wykrzywiła  twarz w dziwnym grymasie, omijając szerokim łukiem grupkę uczniów z wężowym emblematem.

puchonowelove | Teodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz