Rozdział trzeci

43 1 0
                                    

Poppy z przerażeniem uciekła na sam koniec sali lekcyjnej, chowając się za plecami Hanny Abbott. Twarz piekła ją od wstydu. Nawet jej nie znał – ta myśl jej nie opuszczała – pięć lat chodzili razem do jednej szkoły, dzielili ze sobą zajęcia, a on nawet nie znał jej nazwiska. Poppy z zawstydzeniem przyglądała się swoim czarnym pantoflom, czując na sobie palący wzrok ślizgonów.

- a ostatni to amortencja. Każdy inaczej odczuwa jej zapach. Ja czuję woń świeżo skoszonej trawy, nowego pergaminu i... - doszedł do niej głos Hermiony Granger, która odpowiadała na pytanie profesora. Poppy niepewnie uniosła głowę. Tylko Hanna przyglądała jej się z zaciekawieniem, reszta całkowicie ją ignorowała. Rudowłosa odetchnęła z ulgą. Nawet nie zauważyła kiedy do klasy wtargnęli Potter i Weasley. Uczniowie usadowili się w ławkach i zaczęli przygotowywać wywar żywej śmierci. Rudowłosa drżącymi palcami przygotowywała składniki według instrukcji w podręczniku. Wszyscy skupili się na zadaniu, z wyjątkiem puchonki. Jej wzrok wodził po klasie, szukając inspiracji i właśnie wtedy zobaczyła czarne, zimne oczy wpatrzone w nią z niechęcią. Poppy od razu spuściła wzrok na cynkowy kociołek stojący przed nią. Już do końca zajęć nie oderwała od niego wzroku.

***

Zajęcia z opieki nad magicznymi stworzeniami prowadził Hagrid, gajowy Hogwartu. Jego wygląd na początku budził w Poppy lęk, ale teraz po sześciu latach znajomości, wiedziała, że ten zarośnięty, olbrzymi mężczyzna tak naprawdę był najmilszym nauczycielem jaki kiedykolwiek ją uczył. Niestety miał tylko jeden malutki problem, pomimo wiedzy jaką z pewnością posiadał, kompletnie nie radził sobie z jej przekazywaniem. Dlatego też na dodatkowych zajęcia z ONMS było tylko czterech szóstoklasistów, miłośników zwierząt, którym nie przeszkadzało bieganie na czwartym roku za sklątkami tylnowybuchowymi, które nawiasem mówiąc były naprawdę cudowne i niebezpieczne.

Poppy z zapartym tchem czekała przy małym drewnianym domku na skraju lasu. To były pierwsze w tym roku zajęcia z ONMS, dlatego zżerała ją ciekawość co tym razem pokaże im Hagrid, po którym można było spodziewać się niemalże wszystkiego. Pogłoski mówiły, że pięć lat temu to właśnie ich nauczyciel był w posiadaniu norweskiego smoka kolczastego!

- Są wszyscy? No to zaczynamy, chodźcie za mną!- donośny baryton rozniósł się po błoniach, a na twarzy dziewczyny zagościł szeroki uśmiech. Pół – olbrzym nie czekając na uczniów ruszył w kierunku zakazanego lasu. Nie zatrzymał się nawet na chwilę, przedzierając się przez gąszcz krzaków. Natomiast dzielni studenci ruszyli niepewnie za nim, starając się dorównać mu kroku, co zresztą nie było możliwe. Poppy truchtem podążała za nauczycielem, nie mogąc doczekać się tego co zobaczy.

- Niestety z częścią z was nie zdążyłem ich przerobić w zeszłym roku, dlatego zrobimy sobie taką powtóreczkę – zaśmiał się gardłowo. Odsłonił potężną gałąź, odsłaniając piękną, okrągłą polanę w środku lasu. Delikatne, jesienne promienie słońca oświetlały ten skrawek zieleni, dodając jej tylko magicznego uroku. Poppy z zapałem wyjrzała zza Hagrida i doznała największego zawodu. Nie było tam żadnego stworzenia, nawet małego żuczka, którego mogliby opisać.

- Chwileczkę, zawołam je – Hagrid zaczął wydawać z siebie dziwne, gardłowe odgłosy,
a puchonka ponownie nabrała nadmierną ilość powietrza. Nawet nie wiedziała skąd (podejrzewała, że z jednej z wielu ogromnych kieszeni w puchowcu) nauczyciel wyciągnął kawał surowego mięsa. – Czy ktoś podejrzewa na kogo czekamy?

Po klasie rozniósł się niewielki szum, ale brakowało odpowiedzi. Nagle coś zaczęło dobierać się do mięsa! Poppy z oniemiałym zachwytem przyglądała się lewitującemu mięsiwu.
- Czy to testrale? – zapytała niepewnie. Na co usłyszała radosne potakiwania gajowego.
- Ktoś je widzi? – padło kolejne pytanie, ale niestety żaden z czwórki uczniów nie widział tych magicznych stworzeń.

Hagrid z zapałem opowiadał o funkcji owych zwierząt w Hogwarcie oraz o ich magicznych właściwościach, cechach i szeregu zalet, które posiadały. Poppy pomimo starań, nie mogła oderwać wzroku od znikającego kawałka mięsa, poniekąd żałując że nie może ich widzieć. Owszem miała świadomość, że akurat te zwierzęta mogły zobaczyć tylko osoby, które były świadkami czyjejś śmierci, co trochę ją odstraszało, ale zachwyt mimo to górował.

- Waszym zadaniem jest napisanie referatu na temat tych zwierząt oraz znalezienie osób, które mogą zobaczyć je i opiszcie ich wrażenia – zadał nauczyciel, odprowadzając uczniów na błonia.

Poppy szybko opuścił zapał, gdy usłyszała treść zadania. Miała szczęście, że w zeszłym roku brała udział w lekcji o testralach, ale do kogo miała się udać o pomoc? Harry Potter wydawał się przez chwilę dobrym wyborem, ale czy naprawdę chciała go obarczać tym wszystkim jeszcze raz? Dla niego widok testrali łączył się z jednym, śmiercią Cedrika Diggoriego oraz powrotem Sami – Wiecie – Kogo. Nie, nie chciała mu tego robić. Zatem...

Rudowłosa wbiegła do Wielkiej Sali. Wzorkiem przebiegła przez stół puchonów i ruszyła w kierunku jasnowłosej, znanej dziewczyny, która siedziała na jakiego końcu.

- Nie dało się dalej? – zapytała ze śmiechem, siadając obok koleżanki.
- Jak zajęcia z Hagridem? – blondynka zlustrowała towarzyszkę – chyba nic ci się nie stało.
- nie, było super – zaczęła rudowłosa – dał nam zadanie, z którym nie wiem jak sobie poradzę.

Poppy opowiedziała cały przebieg lekcji, dokładnie tłumacząc zadanie, które otrzymała. Jej wzrok ponownie przebiegł po ślizgonach. Nie miała zielonego pojęcia jak ma poprosić o pomoc jednego z nich, a najlepiej w taki sposób, aby nie zaprzepaścić znikomych relacji, które miała z tym chłopakiem. Dobra, nie miała z nim żadnych relacji, a dzisiejszego dnia dowiedział się jak się nazywa i do tego uważał ją za jakiegoś dziwnego prześladowcę.

- Zapomnij – warknęła Hanna, podążając za spojrzeniem koleżanki – poproś o pomoc Lunę Lovegood! W żadnym wypadku nie pytaj... jego – syknęła. – świat szybciej stanie w płomieniach niż któryś ślizgon ci pomoże! – Hanna, aż wstała nerwowo gestykulując rękoma.

- Luna to dobry pomysł... myślałam raczej o Potterze – szepnęła Poppy, rumieniąc się na twarzy.

- Potter to też dobry pomysł, ale na brodę Merlina zaklinam... - zaczęła Hanna ze złością przyglądając się grupie ślizgonom – jeżeli nie skończysz tego absurdu to ja mam dosyć – dodała po chwili, zaniżając głos – czasy są niepewne, świat pogrążony jest w mroku. Śmierciożercy uciekli z Azkabanu, a ty masz jakoś dziwną potrzebę ratowania i c h.

Blondynka była mocno wzburzona. Nerwowo przygryzała wargę, oczekując odpowiedzi, której nie otrzymała, bowiem do koleżanek dołączyła Susan Bones z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- Cześć, co jest? – zapytała koleżanki – jakoś tutaj u was nerwowo.

- Poppy wzięła sobie za punkt honoru ocalić jednego ze ślizgonów – warknęła Hanna, zabierając swoją torbę z ławy – a ja uważam, że to będzie związane z jej zgonem – dodała, zarzucając torbę na ramię i nie odwracając się już do koleżanek, wyszła z Wielkiej Sali. Poppy natomiast, wzruszyła niewinnie ramionami, biorąc pierwszy gryz kanapki z serem.

puchonowelove | Teodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz