Rozdział pierwszy

88 1 0
                                    

- Nie uważasz że ci Ślizgoni są dziwni? Zachowują się jakby nic ich nie obchodziło, jakby wszystko kręciło się wokół nich – szepnęła Poppy, przyglądając się grupie nastolatków - na przykład taki Malfoy- zwróciła wzrok na wysokiego młodzieńca o platynowych włosach - myśli, że jest królem świata z tym swoim... – ale dziewczyna nie dokończyła myśli. Westchnęła i spojrzała na Susan.

Obie dziewczyny zaczynały swój szósty rok w szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Obie również zostały przydzielone do Hufflepuffu, domu Borsuka.

- Nie lubię ich i tyle – odparła Susan, starając się wypatrzeć pozostałych znajomych.

Szósty rok to poważna sprawa. Nim się obejrzą będą na końcu swojej szkolnej kariery i rozpoczną naprawdę dorosłe życie. Poppy była bardzo tym wszystkim przejęta. Zamierzała skupić się na ocenach, nauczyć się jak najwięcej by w przyszłości stać się najlepszym uzdrowicielem wszechczasów. Tak przyrzekła sobie nim stanęła na peronie 9 i ¾ , ale teraz będąc otoczoną przez wszystkich uczniów, którzy żegnali się z rodzinami, a witali ze szkolnymi przyjaciółmi, uświadomiła sobie jedno – to był ostatni rok, kiedy mogła spróbować rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiła – nie oszukujmy się, ale OWUTEMY musiała zdać śpiewająco, więc siódmy rok naprawdę będzie musiała poświęcić na naukę, w takim razie teraz mogła zaszaleć. Myślała o tym wszystkim, wpatrując się w grupę rówieśników ze Slytherinu, którzy byli tak zamkniętym kręgiem, pełnym tajemnic, ale nie wiedzieć czemu kojarzyli się jej ze wszystkimi niedozwolonymi, a zarazem tak pociągającymi rzeczami. To właśnie ślizgońskie potańcówki były najsłynniejsze w całej szkole i tylko nieliczne osoby z innych domów mogły się tam dostać, jak na przykład Charlotte Felix. Ciemnowłosa Krukonka, której nogi były niemal do szyi – piękna, wysoka, o szmaragdowych oczach, lubiana niemal przez wszystkich, co doprowadzało Poppy do szału, bo głęboko w środku bardzo, ale to bardzo jej zazdrościła. Na myśl o wychowance Ravenclaw, rudowłosa skrzywiła się.

- Hej Poppy, tam jest Hanna i Ernie – Susan pociągnęła przyjaciółkę za rękę – przestań się na nich gapić, bo zaraz pomyślą, że prowokujesz ich do zaczepki! – syknęła cicho – nie zamierzam zaczynać tego roku od ślizgońskiego poniżenia.

Rudowłosa niechętnie przytaknęła i odwróciła wzrok. Tak naprawdę chciała, żeby chłopcy zwrócili na nią uwagę, ale brakowało jej kilka centymetrów wzrostu, długich, lśniących włosów i zniewalającego ciała. Niestety Bóg obdarzył ją w rude siano na głowie i paręnaście piegów rozmieszczonych na policzkach, które odejmowały jej lat. Może gdy będzie po pięćdziesiątce to z tego faktu się ucieszy, ale teraz chciała wyglądać jak Charlotte.

-Poppy chodź, proszę cię – szepnęła brązowowłosa.

Szesnastolatki ruszyły w stronę czerwonej lokomotywy, aby odnaleźć pusty przedział lub resztę przyjaciół. Na szczęście nie musiały długo szukać, bowiem niska blondynka po chwili zaczęła do nich machać.

- Susan, Poppy tutaj! – wskazała na przedział, w którym znajdowali się pozostali Puchoni.

Poppy uśmiechnęła się na widok przyjaciół, z każdym po kolei wymieniła serdecznie uściski, wpakowała swój ogromny kufer na odpowiednie miejsce, choć nie obyłoby się bez pomocy Erniego i usiadła na nowo pogrążając się w rozmyśleniach.

Podróż minęła w zastraszającym tempie i nim się obejrzała puchoni wysiadali z powozu i kierowali się do Wielkiej Sali.

Głupia przestań się tam gapić – po raz kolejny upomniała się Poppy, odwracając wzrok. Sama nie do końca rozumiała dlaczego z taką zawziętością przyglądała się Ślizgonom podczas ceremonii przydziału. Gdy niejaki Abigeil Filip trafił do Slytherinu (tiara tylko delikatnie musnęła czubek jego głowy) przy stole zawrzało, ale nie wszyscy podzielali ten entuzjazm. Blaise Zabini pochylał się w kierunku Teodora Notta, opowiadając mu o czymś z rozbawieniem. Rudowłosa przyglądała się temu z ogromną ciekawością, tak bardzo chciała siedzieć teraz przy tamtym stole i wszystko słyszeć, wiedzieć o czym mówią, a nawet móc wtrącić swoje trzy knuty.

- Poppy na kogo tak się patrzysz? – zapytała Hanna, wodząc wzrokiem za przyjaciółką.

- niech zgadnę czy to będą nasi ślizgoni? – syknęła Susan – nie wiadomo dlaczego, ale Poppy stała się fanką Malfoya i spółki. - Rudowłosa czuła jak jej policzki płoną ze wstydu, dlatego bezgłośnie zaprzeczyła, spuszczając wzrok na pusty talerz.

- to nie jest najlepszy pomysł, po tym wszystkim co stało się w ministerstwie nie jest dobrze zadawać się ze ślizgonami - blondynka ze smutkiem przyglądała się przyjaciółce – Poppy jak się zorientują mogą zrobić ci krzywdę – dodała Hanna, poprawiając jasny kosmyk za ucho.

- przez pięć lat nie chcieli ze mną gadać, myślisz że telepatycznie ich do tego zmuszę – syknęła Levis – jest mi ich po prostu żal – dodała jeszcze ciszej, spoglądając ponownie na najbliżej jej siedzącego Teodora Notta.

- oni prawdopodobnie mogliby powiedzieć to samo o tobie – odparła Bones – ojciec Notta i Malfoya byli wtedy w ministerstwie – dodała konspiracyjnie – moja mama mówiła, że zostali odesłani do Azkabanu.

Czyli Teodor był sam. W zeszłym roku był jedną z trzech osób, które zobaczyły testrale (magiczne stworzenia, wyglądem rzekomo przypominające martwe konie), ponieważ widział śmierć własnej matki, a teraz jego ojciec został wysłały do najgorszego więzienia dla czarodziejów.

- to smutne – odparła Poppy.

- Ja tam się cieszę, że śmierciożercy są w więzieniu- do rozmowy nagle dołączył Ernie – nie żal mi go, pewnie jak skończy szkołę pójdzie śladami ojca – syknął.

-SMACZNEGO – przez wielką salę rozległ się donośny głos dyrektora szkoły, a na wszystkich pięciu stołach pojawiły się najwspanialsze, najsmaczniejsze dania jakie można było sobie zażyczyć. Dlatego też Poppy przestała zastanawiać się nad losami uczniów z domu węża i ze smakiem chwyciła półmisek ze smażonymi ziemniaczkami. Była taka godna, że z ochotą próbowała wszystkiego po kolei, kończąc na pysznym wiśniowym placku. Gdy wszyscy uczniowie najedli się do syta ponownie powstał Dumbledore, a w Wielkiej Sali zapadła cisza.

- Jeszcze raz witam pierwszorocznych jak i pozostałych cudownych uczniów tej szkoły. – tutaj skinął głową w kierunku każdego stołu – pan Flich prosił mnie, abym przypomniał wam, że zakazane są wszystkie produkty Magicznych Dowcipów Weasleyów – dyrektor uśmiechnął się pod nosem – uff, przykry obowiązek mam za sobą, dlatego teraz u radością chciałbym przedstawić wam nowego nauczyciela eliksirów, profesora Slughorna.

Gruby, prawie łysy mężczyzna lekko ukłonił się, gdy po Sali potoczyło się kilkadziesiąt oklasków.

-eliksiry?! – wrzasnęła Susan – to co ze Snapem?!

- Odpowiadając na wasze pytania, profesor Snape od dzisiaj będzie nauczyła Obrony Przed Czarną Magią – dodał dyrektor, przyglądając się zszokowanym twarzom uczniów.

Tylko stół Slythierinu rozbrzmiał oklaskami na wieść o awansie ich opiekuna. Pozostałe trzy domy z zatrważającymi minami przyglądały się jak wysoki mężczyzna wstaje i delikatnie kłania się, a jego tłuste czarne włosy opadły na jego haczykowaty nos. Nikt, po prostu nikt, nie lubił Snape'a (nie licząc cholernych ślizgonów), a teraz miał nauczać jednego z lepszych przedmiotów w Hogwarcie to tak jakby na deser jeść sałatkę, gdy wokół same ciastka i lody.

Poppy już nie słuchała dyrektora, wystarczyło złych wieści jak na jeden dzień i teraz marzyła tylko o tym, aby położyć się do swojego łóżka. Z nadzieją przyglądała się Hannie, która jako prefekt miała obowiązek zaprowadzić pierwszorocznych puchonów do ich pokoju wspólnego. Kiedy blondynka wstanie, skończy się ta mordenga. 

puchonowelove | Teodor NottOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz