Po zajęciach z eliksirów w niemal nie zmienionym składzie udali się na zajęcia z zielarstwa. Profesor Sprout w tym roku pokazywała im najrzadziej spotykane magiczne rośliny na świecie. Poppy w towarzystwie Megan, Susan i Hanny usadowiły się w kącie szklarni, z zaciekawieniem przyglądając się pustym donicą tuż przed nimi. Opiekunka Hufflepuff zaczęła opowiadać o najważniejszych aspektach ficustusa purpurowego, gdy do Szklarni wbiegła dziewczynka z początkowych klas, przekazując kawałek pergaminu profesor Sprout.
- Hanna Abbott, bardzo proszę ze mną – na twarzy nauczycielki pojawiło się przerażenie – pozostali, proszę udajcie się do swoich dormitorium. Dzisiejsze zajęcia uważam za zakończone.
Wszyscy uczniowie z zaciekawieniem wymieszanym z przerażeniem, przyglądali się Hannie, która zbladła. Jej twarz przybrała odcień kartki pergaminu, usta zsiniały, a na twarzy wyrysowane było przerażenie. Poppy chciała nawet jakoś ją pocieszyć, ale tylko bez słowa pomogła jej spakować rękawice ze smoczej skóry i nałożyła jej na ramie torbę. Susan, krzyknęła na odchodnym do przyjaciółki:
- Nic się nie martw, będzie dobrze – a następnie spojrzała na Poppy – jak myślisz, co się stało?
- Nie wiem, ale nic dobrego – odparła rudowłosa. Również spakowała swoje rzeczy i jak ostatnia opuściła zajęcia z zielarstwa. Razem z przyjaciółkami dyskutowały o tym co mogło się wydarzyć, że wyprowadzono Hannę. Każda z ich wizji było bardziej przerażająca od poprzedniej.
Poppy nawet nie pamiętała drogi do pokoju wspólnego puchonów. Przyjemne odcienie miodowego drewna, zapach pobliskich kwiatów oraz trzask ognia palącego się w kominku nieco ją uspokoił. Wierzyła, że nie mogła wydarzyć się nic strasznego, nie tutaj, nie w Hogwarcie. Po niespełna godzinie, gdy Poppy skończyła przepakowywać swoją torbę z podręcznikami, do dormitorium wkroczyła zapłakana Hanna.
- Na brodę Merlina! Co się stało? – zapytała rudowłosa, porzucając książkę i obejmując blondynkę.
- Nie żyję moja mama – odparła, zalewając się łzami – przyjechał po mnie ojciec.
Hanna wyswobodziła się z uścisku i usiadła na skraju łóżka. Przyglądała się swoim knykciom, a po policzkach spływały jej łzy. Poppy spojrzała na przyjaciółkę, chcąc dodać jej otuchy, wesprzeć ją, ale brakowało jej słów. Wpatrywała się w blondynkę z troską. Poznała rodziców Hanny, jej mama była wyjątkowo ciepła i sympatyczna. Za każdym razem na peronie 9 i ¾ zapraszała Poppy na herbatkę, obejmując ją ciepło. Jej śmierć była tak nierzeczywista. Rudowłosa usiadła obok przyjaciółki, nic nie mówiąc.
- Muszę się spakować – wyszeptała po długiej ciszy Hanna, wstała, zbierając swoje ciuchy i wrzucając je niechlujnie do kufla.
- Pomogę Ci – Poppy machnęła różdżką, a wszystkie rzeczy Abbott uniosły się w górze, drugie machnięcie a ciuchy zaczęły w powietrzu się składać i po kolei lądowały w otwartym kufrze.
- Chyba muszę iść... Tata i profesor Sprout czekają na mnie na dole – głos jej zadrgał. Na niemy znak obie wpadły sobie w ramiona. Poppy czuła jak jej przód koszuli robi się mokry od łez przyjaciółki. Jak Hanna cała drży, a smutek i współczucie rozrywało jej serce. Tak bardzo chciała jakoś jej pomóc, nie wiedząc jak to zrobić.
- Hanna – drzwi, delikatnie uchyliły się. Stanął w nich mężczyzna w średnim wieku. Miał mysie włosy i niebieskie, zaczerwienione oczy – musimy już iść.
- Panie Abbott, bardzo mi przykro – powiedziała Poppy, wypuszczając z ramion przyjaciółkę.
Hanna bez słowa wyszła za ojcem.
CZYTASZ
puchonowelove | Teodor Nott
FanfictionWpatrywała się w jego czarne, bezdenne oczy, czując jak przenika ją całą, jej myśli, pragnienia... a ona chciała tylko jednego, jego.