Rozdział 3

696 23 16
                                    

Gdy Dylan wstał zdałam sobie z czegoś sprawę. Właśnie trzy osoby z salonu patrzą na nas i zastanawiają się pewnie co tu się stało. No to mamy przerąbane.

- Kurwa - powiedział Dylan pocierając bolące miejsca na barku i plecach. - Kto cię uczył walczyć? Jakiś zapaśnik sumo czy jak? - nie odpowiedziałam, tylko wgapiałam się w trzech (jak zgadywałam) braci. Moja "ofiara" (czytaj: Dylan Monet) wstała i ruszyła w stronę kanapy, w salonie. - A co do was - tutaj zwrócił się do naszych braci. - Może od razu zaczniecie wtsjemniczać we wszystko nasze siostrzyczki? - powiedział z kpiną w głosie i usiadł na sofie. Po chwili usłyszałam odgłosy jakiejś strzelanki wydobywający się z wielkiego telewizora, oprawionego w złotą ramkę, jak obraz.
 
Razem z siostrą patrzyłyśmy w najstarszego z chłopaków. Ja lodowatym wzrokiem w jego zimne oczy, a on w moje ciepłe, brązowe tęczówki. Jednak ja z Harper byłyśmy nieugięte i gromiłyśmy mężczyzne lodowatym spojrzeniem tak samo jak on.

- Nie podsłuchujemy. Po prostu zeszłyśmy na dół, a gdy usłyszałyśmy kłótnie nie chciałyśmy przeszkadzać - wzruszyła ramionami Harp.

- A jeśli chodzi o ciebie, Dylan. To przepraszam. Jednak doskonale wiedziałeś, że jak dotkniesz mnie lub moją siostrę bez ostrzeżenia to tak się skończy. - mówiąc to również wzruszyłam ramionami.

- Czyli cię zaskoczyłem? - powiedział, a kąciki jego ust uniosły się ku górze.

- Tak. Ale ja ciebie bardziej powalając cię na schodach. - odpowiedziałam z zwycięskim uśmieszkiem widząc, że jego usta ułożyły się w cienką linię.

- Już wystarczy, Dylan. Dziewczyny to jest Shane i Tony. Chłopcy to jest Hailie i Harper. - mężczyzna przedstawił nas i wskazał ręką na bliźniaków stojących w wejściu. Jeden z nich miał czarny kolczyk w brwi, a drugiemu z rękawa wystawał tatuaż, którego skrawek można było zobaczyć jeszcze na szyi, z czego wnioskowałam, że ciągnie się po całym ramieniu aż do nadgarstka.

- Cześć! Shane jestem. - powiedział chłopak z czarnym kolczykiem. - A to jest Tony. - tu wskazał kciukiem na swojego bliźniaka, który stał obok niego.

- Hej. Ja jestem Hailie, a to Harper. - wskazałam kciukiem na siostrę.

- Siema. - powiedziała Harp machając do nich ręką. - Ale wolę Harp, lub Perii - dodała szybko. Tony nawet się nie odezwał, ale miałam to gdzieś, bo moją uwagę przykuł mężczyzna.

- Moje drogie. Chodźcie, muszę z wami porozmawiać. - powiedział (jak zgadywałam) Vincent. Z Harper ruszyłyśmy w tym samym momencie, kierując się za naszym opiekunem.
 
Po chwili weszliśmy do salonu, (z którego Dylan został wyrzucony i poszedł z bliźniakami do kuchni) a Vince kazał nam usiąść. Ja usiadłam na fotelu a Harper na jego oparciu. -

- Musimy omówić pewne zasady panujące w tym domu. Zawsze jak chcecie gdzieś wyjść informujecie któregoś z nas. W nocy są wypuszczane psy, więc prosiłbym, abyście nigdzie wtedy nie wychodziły, chyba że poinformójecie mnie lub resztę braci. - oby dwie skinęłyśmy głowami, a Vincent kontynuował. - Gosposia przygotowała dla was posiłek z tego co wiem nie macie żadnych alergii na produkty spożywcze, ale jeśli macie jakieś preferencje żywieniowe, oczywiście w granicach rozzsądku, pionformujcię ją o tym. W niedzielę nie pracuje, więc jeśli potrzebujecie jakieś produkty higieniczne zapiszcie je na liście wiszącej na lodówce. - trochę zdziwiło mnie, że mamy gosposię, ale co się dziwić. Oni są obrzydliwe bogaci. - Myślę, że nie muszę wspominać o takich rzeczach jak zakaz używek, alkoholu i tym podobnych, prawda? - spytał wbijając swój wzrok we mnie, a potem w Harp.

- Oczywiście. - odpowiedziałyśmy równocześnie.

- Dobrze. Uważam też, że jesteście za młode na jakiekolwiek związki damsko męskie.

Rodzina Monet. Dwie Siostry / ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz