Rozdział 4

602 27 13
                                    

Gdy skończyłam usłyszałam jak ktoś klaszcze w dłonie. Myślałam, że to Harp, ale niestety to nie była ona. W wejściu stał... Dylan. Nosz kurwa. Patrzyłam na niego przerażona. On nie miał usłyszeć mojej gry. Żaden z braci nie miał tego słyszeć.

- C-co ty t-tu r-robisz? - głos mi się łamał.

- Gdy byłem w kuchni usłyszałem pianino. Na początku myślałem, że to Vince, ale nie spodziewałem się, że zobaczę tu ciebie. - wytłumaczył Dylan nie odrywając ode mnie wzroku. Patrzył na mnie. Widział, że się boję. Patrzył i zobaczył przestraszoną, małą, Hailie.

- Mógłbyś nikomu o tym nie mówić? - patrzyłam błagająco na brata. - P-proszę. - dodałam widząc, że Dylan nie do końca wie o co do niego mówię.

- Dlaczego? Przecież ty cudownie grasz. - powiedział zdziwiony brat.
  Może dlatego, że nienawidzę gdy ludzie na mnie patrzą i wszystko komentują. Albo dlatego, że to moja mama mnie nauczyła i boję się, podzielić się moimi utworami z innymi, bo wtedy moje wspomnienia z mamą nie będą już moje.

- Po prostu nie mów nikomu, a w szczególności Vinc'owi. Proszę. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz? Nikt. - powiedziałam spanikowana. Zaczął mi się atak paniki. Nosz kurwa.

- Hailie? Wszystko dobrze? - zapytał gdy zaczęłam ciężej oddychać. Złapałam się za koszulkę na wysokości serca i próbowałam nabrać powietrza. - Kurwa Hailie! Oddychaj! - zaczął krzyczeć mój brat.

- Harper... - powiedziałam do Dylana pomiędzy oddechami.

- Co Harper?! - zaczął krzyczeć mój zdezorientowany brat.

- Wołaj... Harp... - powiedziałam prawie niesłyszalnie, ale on wybiegł z pokoju i zaczął krzyczeć, że nie mogę oddychać, więc pewnie mnie usłyszał.
 
  Oparłam się o ścianę i zachłannie wciągałam powietrze, jednak to nie pomagało. Po chwili usłyszałam głos siostry, która otwiera drzwi i  do mnie podbiega. Dała mi papierową torebkę, a ja przyłożyłam ją do ust.
  Dylan coś do mnie mówił, ale słyszałam go jakby przez wodę. Usłyszałam dopiero głos siostry.

- Relajarse. Inhala... y exhala... Muy bien (Wyluzuj. Wdech... I wydech... Bardzo dobrze). - Po słowach Harper od razu oddech mi się uspokoił. Co prawda nie całkowicie, ale to i tak dobrze. Przy niej czułam się bezpiecznie. Byłam pewna, że ona mnie ne zostawi, a ja nie zostawię jej. - Aguanta la respiración ahora (Teraz wstrzymaj oddech). - zrobiłam co mi kazała, a ona zatkała mi nos, bo sama bym tego nie zrobiła. Wiedziałam, że trzeba wstrzymać oddech, ale przez mój atak nie pomyślałam o tym. Ja tak zawsze mam.

- Co jej się stało? - zapytał już trochę spokojniejszy Dylan. - Ona nie mogła oddychać.
  

- Miałam atak paniki. To u mnie dosyć częste. - powiedziałam wzruszając ramionami.

- Ale dlaczego miałaś go akurat teraz? - zapytał Dylan.
  Harper spojrzała na mnie, a ja kiwnęłam głową na pianino, żeby wytłumaczyć mój atak. Siostra pokiwała głową, wstała i odwróciła się przodem do naszego brata.

- Bo zobaczyłeś, jak gra. Dlatego nie możesz o tym nikomu powiedzieć. O ataku też. Rozumiesz? - spojrzała się wymownie na Dylana.

- Ale dlaczego? Przecież tak ładnie grasz. A o ataku powinna wiedzieć reszta. - powiedział zdziwiony.

- Oni nie mogą... - zaczęłam wstając z podłogi. Podeszła do mnie Perii, która pomogła mi wstać i dokończyła za mnie wypowiedź.

- ...o tym wiedzieć. Jasne?

- Wy chyba sobie kurwa żarty robicie! Jak to oni nie mogą wiedzieć?! Nosz japierdole! Dlaczego nie miałbym o tym powiedzieć?! - zaczął się unosić i zbliżać do Harper. Ona stała lekko przestraszona. Podeszłam do brata i uderzyłam go "z liścia" w twarz. On stał zszokowany i głaskał bolące miejsce na policzku. Spojrzałam na niego jakbym chciała go zabić (a w tamtej chwili chciałam).

- Jeszcze raz zaczniesz na nas krzyczeć o takie gówno to skończy się na złamanym nosie. - powiedziałam trzęsąc się ze złości. Podeszłam do siostry i spojrzałam na nią z troskliwym uśmiechem na twarzy - Vamos de aqui (Chodźmy stąd). - powiedziałam, a Harp uśmiechnęła się do mnie szczerze i kiwnęła głową. Widziałam jak chciało jej się śmiać jak mijałyśmy Dylana. Perii zatrzymała się w drzwiach.

- Jeśli komuś powiesz o dzisiejszej nocy to będzie gorzej niż złamany nos. Obiecuję. - uśmiechnęła się cwaniacko i wyszła razem ze mną.
  Poszłyśmy jeszcze do kuchni gdzie spotkałyśmy Vincenta. Świdrował nas swoimi lodowatymi tęczówkami, a po chwili się odezwał.

- Czemu nie śpicie? - zapytał zdziwiony, chociaż jego wyraz twarzy się nie zmienił.

- Nie mogłyśmy spać - odpowiedziała szybko Harper, bo wiedziała, że ja nie umiem i nie lubię kłamać.

- Dobrze. Ale dlaczego przyszłyście akurat do kuchni? - zapytał podejrzliwie nasz najstarszy brat.

- Nie zjadłam wczoraj kolacji i jestem trochę głodna. - powiedziałam nieśmiało. Wszystko co powiedziałam było prawdą, ale nie mówiłam nic o tym, że będę jeść.

- Rozumiem. Ale nie objadaj się. Jest dopiero druga w nocy. - powiedział po czym skierował się w stronę kuchenki. I włączył ogień na którym stała patelnia z spaghetti.

- Dobrze. - odpowiedziałam i wyciągnęłam duży talerz obiadowy.
  Po dziesięciu minutach makaron był już gotowy. Nałorzyłam sobie ćwierć pojemności mojego talerza i usiadłam do stołu, gdzie siedziała już Perii. Zaczęłyśmy rozmowę.

- Me temo. ¿Y si Dylan se lo cuenta a los demás? (Boję się. Co jeśli Dylan powie reszcie?) - spytałam siostry. Ona natomiast się uśmiechnęła. - ¡¿Por qué estás sonriendo así?! ¡¿Que?! (Dlaczego się tak uśmiechasz?! Co?!) - zirytowałam się trochę. Ja się bałam, bo Dylan w każdej chwili mógł wszystko powiedzieć naszym braciom, łącznie z spoliczkowaniem go.

- Si él dice, le cortaré el pene. Prometo.  (Jeśli powie, odetnę mu penisa. Obiecuję). - zaśmiałam się na te słowa, a Harp mi wtórowała. Po chwili jednak znów spochmurniałam.

-  Pero lo que quiero decir es más que le di una bofetada. (Ale chodzi mi bardziej o to, że go spoliczkowałam).
 
- Tendrías un pequeño problema. Y si lo hace, será el peor hermano del mundo. (Miałabyś mały problem. A jeśli to zrobi, będzie najgorszym bratem na świecie). - powiedziała z lekkim uśmiechem.

- No me sorprendería, es terriblemente entrometido y malo. (Nie zdziwiłabym się, jest strasznie wścibski i wredny). - powiedziałam wzdychając.

- Al menos no es tan malo como Tony. Ni siquiera saludará. (Nie tak wredny jak Tony. Nawet nie przywita). - powiedziała z uśmiechem na twarzy.

- Al menos Shane está un poco mejor. Aunque toda la santísima trinidad piensa con sus partes bajas, no con sus cerebros. (Przynajmniej Shane jest trochę lepszy. Chociaż cała trójca święta myśli dolnymi częściami ciała, a nie mózgiem). - zaśmiałam się.

- Chicas, las invito a la biblioteca. (Dziewczyny zapraszam do biblioteki). - powiedział Vince. Vincent powiedział to po hiszpańsku! Nosz kurwa mać!

- ¡¿Tú hablas español?! (Mówisz po hiszpańsku?!) - wykrzyczała zdziwiona Harper.

- Por supuesto. (Oczywiście że tak). - powiedział jakby to było oczywiste.

- ¡Excelente! ¡Simplemente genial! (Doskonale! Po prostu świetnie!) - to akurat wykrzyczałam ja. Wyczujcie w tamtym zdaniu sarkazm.
  Dwie minuty później byliśmy w bibliotece. Dylana już tam nie było, czyli musiał wrócić do pokoju chwilę wcześniej.

- Siéntate. (Usiądźcie) - wskazał ręką na sofę. Usiadłyśmy i tak zaczęła się kolejna trudna rozmowa w tym cudownym pomieszczeniu.

Rodzina Monet. Dwie Siostry / ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz