2

106 9 16
                                    

01.03.2021r.
Evan Rosier

Każda próba ostatnio kończy się jakimiś docinkami, czy kłótniami. A. Lub ignorowaniem. Chociaż i tak mocno nie psuje to atmosfery, po prostu ignoruje Barty'ego. Nie rozumiem go kompletnie. Człowiek stara się być miłym, zaprzyjaźnić się by było przyjemnie i luźno w zespole. Zaś Barty mam wrażenie, że całkowicie na przekór. Oschły, sarkastyczny i stara się jak najbardziej mnie do niego zrazić. Wychodzi mu to wyśmienicie. Nie rozumiem co ma do mnie. Już przy pierwszym spotkaniu coś miał.

Ostatnio przesadził. Miałem fatlany humor, nie będę ukrywał. Nie szła mi JEDNA piosenka. Może ze stresu po prostu. No i się przyczepił. Nie mógł sobie oszczędzić jakiegoś komentarza. I się ostro pokłóciliśmy. W tym momencie już nie wytrzymałem zlewania go. Powiedziałem swoje (Niczego nie żałuję. Może się ogarnie?) i wyszedłem trzaskając drzwiami, a Will, który jest dla mnie jak brat, zaraz poszedł za mną. Na zewnątrz uspokajał mnie i nawet poprawił humor. Troszkę też mu się wyżaliłem. Ostro się pokłóciłem z swoimi rodzicami. Powiedzieli, że na dzisiejszą noc, do domu to ja mam nawet nie wracać. Pozwolił mi zostać u niego na noc. Błagam, wierzcie mi Willie to człowiek złoto.

Później gdy wróciliśmy do studia szło już lepiej. Mój ukochany wokalista nie mógł sobie oszczędzić jakiegoś sarkazmu, ale już to zignorowałem. I na tym skończyliśmy próbę, ja z Willem poszłem do jego domu.

No, a teraz siedziałem na korytarzu, czekając na dzwonek, rozmawiając z swoimi znajomymi o najbliższych sprawdzianach. Nie rozumiem po co ich tyle dawać.. no błagam, ani trochę luzu. W końcu zadzownił mój wyczekiwany dzwonek. Co jak co, ale wf i chemię to kocham. Znaczy teraz wf mieliśmy.. i siatkę. Co prawda nie kosz, ale siatka też git. Nie narzekam. Jedyny minus, to fakt, że mieliśmy go teraz z klasą do której chodził Barty. Los mnie na niego skazuje, pod każdym względem. Dobraliśmy się w pary, ja byłem z takim Olivierem. No nie ważne. Bardziej ważny jest fakt, że Zabini coś kombinuje. Coś wyjątkowo blisko z swoją parą ustawił się przy młodszej klasie. No i nie myliłem się.

Dosłownie 10 minut później, Olivier zwrócił mi uwagę, że coś się tam dzieje, bo Barty
jak widać kłócił się z Zabinim. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, brak piłki ich pary i cały zakrwawiony nos młodszego. Podszedłem tam, odrazu czując lekkie zmartwienie. Szczerze mówiąc, zawsze martwię się o każdego, nie ważne jak bardzo go nienawidzę. Więc o niego też się zmartwiłem. Nim się odezwałem, już na mnie zdążył naskoczyć. Okej.
-Twój pomysł?- Powiedział jak widać mocno zirytowany i wkurwiony.
-Nie.- Powiedziałem spokojnie, chcąc wiedzieć co się dzieje.-Co się stało?
-Pewien idiota rzucił we mnie piłka.- Syknął, patrząc na mnie.- Śmiesznym trafem TWÓJ znajomy. Cóż za ironia czyż nie?- Odrazu też dostrzegłem z jakim wysiłkiem mówi wokalista. Westchnąłem cicho patrząc na Zabinie'ego.
-Serio? Porozmawiamy później.- Mruknąłem.-Chodź do pielęgniarki. Nie wygląda to za ciekawie.- Widząc jego sceptyczny wzrok miałem ochotę wywrócić oczami.. on taki zawsze..?
-Skądże. Wygląda to fanstastycznie.- Rzucił jedynie sarkastyczny komentarz. Spojrzał jeszcze zapewne szukając ratunku, na swojego przyjaciela jak się nie mylę. On tylko spojrzał współczująco na Barty'ego. No przecież krzywdy mu nie zrobię bez przesady.. bałbym się bardziej o samego siebie. Następnie zacząłem iść w stronę wyjścia zerkając na Barty'ego by wyszedł za mną.

Gdy wyszliśmy podszedłem do niego bliżej i chwyciłem go za podbródek by spojrzał na mnie i bym mógł zobaczyć jego nos. Nie był złamany. Jest dobrze. Rzuciło mi się jeszcze w oczy fakt, że się zarumienił delikatnie, moment przed tym jak się odsunął. Ledwo co powstrzymałem rozbawiony uśmiech.
-A ty co?- Prychnął.
-Sprawdzam czy jest złamany jak byś nie zauważył. Ale z tego co widzę to nie. -Mruknąłem uśmiechając się pod nosem. Poczułem jakaś ulgę, że z jego nosem nie jest źle. W jakimś stopniu to może być z mojej winy. Nastawiłem swoich znajomych przeciwko niemu i jak widać, nie którzy nie mogli skończyć na dogryzaniu. W ciszy poszliśmy do pielęgniarki. Pod gabinetem, nie mogłem się powstrzymać od pewnego pytania i małego usprawiedliwienia.- Nie umie się czasem pohamować. Tylko to z piłką się stało?
-Mhm.- Mruknął. Zerknął na mnie jeszcze bezuczuciowym wzrokiem i wszedł do pielęgniarki.

Ja za to wróciłem na lekcje. Stwierdziłem, że później wyjaśnię ta sytuację. Dosyć mocno się zirytowałem. Rozumiem wszystko, ale serio żeby aż rzucać w niego piłką? Bez przesady. Zachowuje się strasznie słabo nie kiedy, ale nie zasługiwał żeby w niego rzucano piłką.

Po lekcji, jak już wyjaśniłem to sobie z Zabinim (opowiadać nie będę o tym, nuda totalna.. powiedział, że przeprosi go i więcej nie zrobi czegoś podobnego. I tyle właściwie.) już wracałem do domu. Wcześnie dziś kończyliśmy. Jednak w trakcie drogi powrotnej stwierdziłem, że pójdę nad taką rzekę. Miałem takie swoje miejsce, gdzie nikogo nie było. Wiedział o nim tylko Willie. Napisałem szybko do niego czy ma czas. Jak odpisał, że tak, uśmiechnęłam się szeroko. Zaproponowałem mu spotkanie tam, po czym sam tam poszłem, czekając na niego.

Gdy Will przyszedł, odrazu go przytuliłem z uśmiechem.
-Chryste w końcu. Zanudzałem się już tutaj.- Powiedziałem z udawanym oburzeniem.
-Ty to się unarzekasz. -Powiedział rozbawiony, odsuwając się po chwili. Poszliśmy usiąść przy wodzie. Ściągnąłem buty i odrazu poszłem pomoczyć nogi w wodzie.
-Co tam u ciebie?-Spytałem patrząc na niego.
-Nic szczególnie ciekawego.. same sprawy papierkowe. Próbuje nam załatwić "koncert". -Usmiechnął się szeroko. No tak nie wspominałem. Willie jest starszy ode mnie. O dwa lata.. ma już prawie 20 lat. Dziadek. No, ale on się zajmuje wszystkimi taki kwestiami organizacyjnymi zespołu. No po prostu głową tego jest. Nie ogarnął bym tego wszystkiego w życiu.
-O Jezusie. Przysięgam będę cię wielbić jeszcze bardziej jak ci się uda.- Powiedziałem podekstytowany.
- Wiem.- Powiedział wyraźnie rozbawiony.- A u ciebie? Co tam w szkole dzieciaku?- Uśmiechnął się kpiąco. Uwielbiał mnie tak przedrzeźniać. Spojrzałem na niego jak na debila.
-A dobrze. Chryste nawet nie wiesz jak nas zamęczają tymi sprawdzianami. Praktycznie codziennie coś mamy. Załamać się idzie. A. Wiesz, że dzisiaj Barty'emu prawie nos złamano? Akurat wf z nim miałem.
-Jak to?- Zmarszczył brwi.- Ale wszystko okej? Będzie dziś na próbie?
- Pamiętasz takiego Zabinie'ego?- Kiwnął głową na tak.- No to coś mu odwaliło i rzucił w Barty'ego piłka. I chyba wszystko okej. Złamany nie był, a czy na próbie będzie to nie wiem.
-Oh. To dobrze. I oby przyszedł. Chciałbym mu powiedzieć o tym "koncercie".- Wyszedłem w końcu z wody i usiadłem obok niego.

Myślałem czy może będzie Willie znał odpowiedź na męczące mnie pytanie. Wątpiłem, ale nadzieja matką głupich.
-Dlaczego Barty jest taki? Wiesz o co mi chodzi. Zimny taki i wredny.- Nie będę ukrywał. Dziwiło mnie to strasznie. Tym bardziej, że nic mu nie zrobiłem.
-Akurat nie wiem. Wydaje mi się, że ogólnie chyba za ludźmi nie przepada i może coś spowodowało takie jego zachowanie? Sam nie wiem. Tyle wiem, że prędko się nie dowiemy.
-Słabo dosyć. No bo patrz.- Zacząłem dziwnie gestykulować.- Totalnie nic mu nie zrobiłem, byłem miły, chciałem mieć git relacje. A on? Jedynie co to rzucał sarkastycznymi komentarzami, które wręcz nie kiedy były strasznie wredne, często się czegoś czepia i do wszystkiego co się rusza, żyje jest sceptycznie nastawiony. Will.. jakim cudem on ma być dobrym wokalistą, skoro tak się zachowuje? Nie umie mieć nawet dobrych kontaktów z zespołem.- Na to Will westchnął cicho.
-Na serio nie wiem. Ale nie ukrywajmy ma mega głos, ambicje. Często ma dosyć dobre pomysły, a gdy pisał do mnie w ogłoszeniu, że szukamy kogoś, to wydawało mi się, że strasznie mu zależy mimo wszystko. Może z czasem się to zmieni? Kto wie, możliwe, że potrzebuje czasu by się zaklimatyzować bardziej. No, ale racja. Słabo się zachowuje.

Chciałam tutaj, pokazać, że Barty nie jest dobrą postacią zbytnio, też żeby przypadkiem nie tłumaczyć go sytuacja w domu cokolwiek. On jest taki z charakteru. Skryty dosyć, stara się poprzez swój sarkazm, oschłość, odstraszyć od siebie ludzi. Nie chcę mieć z nimi styczności. Ale dołączył i tak do zespołu dlatego, że muzyka to dla niego pewna ucieczka od tego wszystkiego. Stwierdził, że dla tego jest wstanie znieść tłumy ludzi na wywiadach i tak dalej.

Estrellas En Mi Corazón ~ Rosekiller (Barty X Evan)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz