3

154 9 25
                                    

27.03.2021r.
Barty Crouch Jr.

Um. Dużo myślałem o momencie z tą piłka, rozmową z matką. Odpuściłem już sobie z Evanem. Nie docinałem już mu zbytnio. Może sobie zasłużyłem na to oberwanie piłką, a może nie. Raczej nie. Ale i tak odpuściłem sobie. Nie wprost, ale jednak. Też mi dosyć "zaimponował" fakt jak zareagował. Nie śmiał się ani nic, wręcz zmartwił, a następnego dnia ten jego znajomy mnie przeprosił. Dużo osób mnie nie trawi, robię sobie samych wrogów. Raczej większość by poparła jak się nie mylę Zabinie'ego. Ale jednak Evan zareagował całkowicie inaczej niż bym przypuszczał. Wow. Ale i tak jakoś szczególnie za nim nie przepadam, co prawda.

Próby dzięki temu też jakoś inaczej mijały. Przyjaźniej? Nie wiem.. ale inaczej. Lepiej nawet. Oczywiście nie mogło się obyć bez typowych nerwów dla Evana, spokojem Willa. Zawsze mnie to bawiło jak bardzo są od siebie różni. Też Will ostatnio przekazał nam wiadomość, że możliwe, że za jakiś czas będziemy występować w pewnej knajpie. Wiem, bardzo dużo. Jednak, malutkimi krokami do celu, czyż nie? Za niedługo podpiszemy kontrakt z jakąś wielką wytwórnia na pewno. Nie no sarkazm. Wiem, wszyscy się śmieją, haha. Dobra stop. Wiem mam żałosne poczucie humoru. Ale dzisiaj mam dobry dzień więc..

Siedziałem właśnie rozwalony na kanapie, Willie wciąż się spóźniał, był sam Evan. Tradycyjnie go ignorowałem, męcząc się z mikrofonem. Ostatnio perkusista przypadkiem zrzucił go z statywu i coś szwankuje od tego czasu. Przysięgam, powoli traciłem do tego nerwy. Męczyłem się już 10 minut z tym i ani trochę się to nie zmieniało. Wciąż coś szumiało. W końcu odłożyłem na bok ten mikrofon i jęknąłem załamany, mając definitywnie dość.

Evan spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. Podszedł do kanapy.
-Co się dzieje?- Spytał patrząc na mnie. Wtedy sam spojrzałem na niego i złapaliśmy kontakt wzrokowy na moment, jednak spuściłem wzrok.
-Męczę się z tym dziadostwem.-Wziąłem do ręki mikrofon.- Od dłuższego czasu jakoś dziwnie szumi.-Mruknąłem. Z tego co zauważyłem Evan dosyć się zdziwił, że tak o mu odpowiedziałem. Bez sarkazmu i w ogóle. Fantastycznie.
-Daj mi to. -Wziął odemnie mikrofon. Usiadł po drugiej stronie kanapy i zaczął przy nim coś majstrować. Czarna magia. Odziwo bez nerwów ani nic. Wow. Czyżby ktoś go podmienił? Ja tym czasem obserwowałem dokładnie co robi. Po chwili skończył. Bez słowa wziąłem go od niego i sprawdziłem. Rzeczywiście działał. Spojrzałem na niego nie ukrywając zaskoczenia i powiedziałem cicho.- Dzięki.- I nawet na moment uśmiechnąłem się do niego delikatnie, po czym w końcu przyszedł Willie i zaczęliśmy z nim próbę.

09.04.2021r.
Evan Rosier

Mógłbym rzec, że jest zbyt spokojnie. Praktycznie zero kłótni, w domu spokojnie, próby są mega. Oceny też dobre. Z Bartym poprawiła mi się odziwo relacja. Nie jest już taki wredny, ani nic. (Dla mnie. Widziałem jak docina ostatnio trochę znajomym z jego klasy.. no ale wnikać nie będę.) Po prostu cichy, jak zawsze. Może Willie miał rację i czasu potrzebował? A nie wiem.

Kierowałem się właśnie do biblioteki, aby wypożyczyć podręcznik. Znów go zapomniałem.. ta biblioteka to zawsze mój ostatni ratunek przed kolejnym nie przygotowaniem. Kocham panią od biblioteki. Jednak gdy przechodziłem obok łazienki, ogólnie takiej, która była nie do użytku (Były nowsze, z tej nikt nie korzystał) usłyszałem coś na stylu cichego płaczu? Chociaż nie jestem pewien. Ciche to strasznie było. Odrazu stwierdziłem, że muszę sprawdzić o co chodzi, więc wszedłem do niej, rozglądając się. Szczerze? Zacząłem wątpić w swój słuch. Była kompletna cisza, nikogo najprawdopodobniej nie było, więc po prostu poszłem w stronę wyjścia z łazienki.

I wtedy usłyszałem charakterystyczny dźwięk, czegoś co upada na kafelki i ciche "cholera". No patrzcie. Jednak słuch mnie nie zawodzi. Gdy tylko to usłyszałem, udałem się w miejsce z którego dźwięk się wywodzi i chodź nie powinnienem, zdziwiłem się w pierwszym momencie widząc kto siedział na podłodze, z długopisem obok (Nie wnikam po co mu był.), który zapewne upadł wydając ten dźwięk.

Gdy dostrzegłem Barty'ego, z zaczerwienionymi oczami oraz rumieńcami z płaczu, nie pewnie, ale odrazu usiadłem obok niego. Oczywiście dając mu przestrzeń. Spojrzałem na niego zmartwiony, a on na mnie. Widać było, że nie wiedział co zrobić.
-Cześć. -Powiedziałem patrząc na niego. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Dostrzegłem jak odrazu próbował nad sobą zapanować, jednak z marnym skutkiem, biorąc pod uwagę, że najprawdopodobniej był po jakimś ataku płaczu czy coś w tym stylu.
-Cześć.-Odpowiedział cicho. Odziwo nawet nie przerwał kontaktu wzrokowego co mnie dosyć zdziwiło, ukrywać nie będę.- Co tu robisz?- Spytał równie cicho. Mogę zabrzmieć wrednie, ale ktoś go podmienił? Jak nie on. Ale narzekać nie będę.
-Usłyszałem cię.. stwierdziłem, że sprawdzę co się dzieje. No właśnie.. czemu płaczesz?- Spytałem patrząc na niego, uważnie obserwując jego reakcje. Dopiero wtedy spuścił swoją głowę delikatnie, urywając kontakt wzrokowy.
-Nie ważne.- Mruknął. Myślałem co zrobić, żeby nie naruszyć jego granic, których zresztą nie znałem. Nie chciałem przypadkiem żeby nasza relacja wróciła do punktu wyjścia, skoro jak widać uległa jakiejś poprawie. Stwierdziłem, że możemy po prostu posiedzieć w ciszy. Wnioskuję, że skoro jeszcze nie powiedział żebym poszedł i go zostawił, to nie chciał do końca być sam, więc też nie poszłem. Dałem mu czas by się bardziej uspokoił. Nie jestem pewien ile siedzieliśmy tak obok siebie w milczeniu, ale wiem, że niekomfortowe to to nie było.

Dopiero po dłuższym czasie się odezwałem, patrząc na niego.
-Barty.-Mruknąłem.
-Tak?-Odpowiedział odrazu. Spojrzał na mnie wciąż z delikatnie zaszklonymi oczami, ale już nie tak czerwonymi.
-Wiem co o mnie myślisz, ale jestem, okej? Jeśli będziesz potrzebować rozmowy to na luzie. Martwię się troszkę po prostu.- Uśmiechnąłem się delikatnie do niego, ponownie łapiąc z nim kontakt wzrokowy. Co prawda, nie odpowiedział, ale posłał mi uśmiech. I to wydaje mi się, że na serio taki szczery, szczery. Wow. Strasznie się ucieszyłem, ukrywać nie będę. Mój uśmiech się tylko poszerzył na to.

Młodszy chłopak chwycił ten długopis do swojej dłoni, patrząc też czy nic się mu nie stało. Wydaje mi się, że chyba nic. Następnie odłożył go do swojej torby i sprawdził godzinę na zegarku. Zwróciłem uwagę, że na koszulce, ma jeden z zespołów, który dosyć lubię. Abbe. Mimo wolnie się uśmiechnąłem odrazu szerzej.
-Zaraz lekcja.- Zwrócił uwagę.- Za siedem minut.
-Rzeczywiście.- Powiedziałem zerkając na zegar na jego telefonie.- Lubisz Abbe?
-Hm?
-Czy lubisz Abbe. Widzę, że masz jej członków na koszulce.
-A.- Mruknął, w końcu rozumiejąc o co mi chodzi.- Tak. Lubię dosyć.- Na jego twarzy zawitał delikatny uśmiech.- Mega zespół.
-Jestem w stanie się w pełni zgodzić. Mają mnóstwo, mega hitów. Na dodatek ta energia w nie których. Po prostu.. aż mi ciężko to opisać.- Zaśmiałem się cicho. On również.
-To najbardziej w nich uwielbiam. Nie mogę nigdy się powstrzymać od śpiewania ich, gdy tylko w radiu leci.
-Po prostu są cudni.
-Racja.- Powiedział, ocierając jeszcze ostatnie łzy. Strasznie się ucieszyłem widząc na jego twarzy delikatny uśmiech. Który na dodatek ja spowodowałem. Cudo twórca ze mnie.- Powinnienem się zbierać. Mam sale po drogiej stronie szkoły.-Wywrócił oczami.
-Ja również.. jak chcesz możemy pójść razem.- Nasza szkoła była wielka. Hm. Dwie minuty spacerku jak chciałeś tam na spokojnie dojść. Barty zastanowił się przez chwilę, po czym kiwnął głową, że się zgadza. Podniosłem się z nim z tej zimnej podłogi, po czym pisaliśmy spokojnym krokiem już w ciszy pod nasze sale.

Estrellas En Mi Corazón ~ Rosekiller (Barty X Evan)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz