- Andromeda ma na nas czekać w domu, gdzieś na pierwszym piętrze. Chyba nie mamy dużo czasu.
Granger skinęła głową i chwyciła Ginny za wyciągnięty łokieć. Wraz z Weasley, rzuciwszy wcześniej zaklęcie kameleona, przemaszerowały kilkaset metrów w ciszy, od punktu aportacyjnego do placyku na Grimmuald Place.
Aportacja to szarpnięcie za pępek, świst w uszach, ryzyko utraty kończyny i prawdopodobne mdłości. Te ostatnie Hermiona miała zawsze po i kilkanaście miesięcy ostrej praktyki nie miało tu nic do gadania. Miała wrażenie, że zrzyga się na swoje najwygodniejsze buty, kiedy brązowobure kamienice zaczęły się przesuwać na pustym dziedzińcu, ukazując między nimi wysoki budynek z czarnej cegły.
- Jesteś pewna? - Ginny rozejrzała się pośpiesznie dookoła. Zaklęcie kameleona nadal działało, ale to nie miało znaczenia; skwer między blokami świecił pustkami i czary obronne nie wykazały obecności kogoś nieżyczliwego. - Nigdy nie jestem w stanie tego zapamiętać.
- Tak, trafiłyśmy - Hermiona sięgnęła do spodni po klucz i nacisnęła na klamkę.
Andromeda Tonks, najstarsze dziecko Cygnusa i Druelli Blacków, po ukończeniu Hogwartu i poślubieniu mugolaka osunęła się w cień na tyle skutecznie, że po latach część czarodziejskiej społeczności reagowała zdziwieniem na wieści, że sióstr Black było trzy, a nie dwie. Niewidzialność Andromedy i jej męża, szeregowego ministrialnego urzęnika, ich sprzeciw wobec czystokrwistym ideałom uczynił z nich dobry materiał na sojuszników pierwszego Zakonu Feniksa, a sam Dumbledore namaścił ich dom na kryjówkę dla swoich rannych i konających żołnierzy. Sama Hermiona nigdy tam nie była; Harry opowiadał jej jedynie o tym, jak małżeństwo Tonks uwijało się, żeby Hagrida i jego przywrócić do stanu używalności po bitwie siedmiu Potterów ze Śmierciożercami.
Kiedyś, jeszcze za czasów Hogwartu i wypadów do Hogsmeade, nad parującym kubkiem herbaty ułyszała od Nimfadory, że Andromeda miała zaledwie 18 lat, gdy wyszła za Teda i zaszła w pierwszą ciążę. Jej jedyna córka, Tonks, urodziła się na długo później po martwych bliźniętach i chłopcu bez głowy i Andromeda z każdą późniejszą próbą zostania matką miała gorzknieć coraz bardziej, twardnieć jak wychodzone klepisko. Tonks przywoływała ją czasem w opowieściach o domu rodzinnym jako ciepłą, ale czasem szorstką i w gruncie rzeczy wiele więcej o niej nie mówiła, a Hermiona też o to nie pytała; w końcu zawsze były bardziej palące sprawy.
Teraz Tonks nie żyła, nie żył też jej mąż i Hermiona została z pytaniami, których nie zdążyła wypowiedzieć.
Czarownice wspięły się na schody prowadzące na ganek i pchnęły ciężkie drzwi. Drewno zaskrzypiało na tyle głośno, by zerwać na równe nogi wszystkich obecnych w pomieszczeniu, ale gdy z różdżkami w gotowości przekroczyły próg, zobaczyły głównie wzbijający się w powietrze kurz. Z wąskiego korytarza ochodziło kilka par drzwi, z czego przynajmniej dwoje nosiło ślady uszkodzeń po niszczycielskich zaklęciach. Obite czarnym drewnem ściany ziały dziurami, które miesiące spokoju zdążył pokryć pajęczynami i pyłem. Z końca korytarza po lewej majaczyło migające światło, gdzie powinna znajdować się jadalnia.
Kobiety skinęły na siebie i zaczęły iść powoli przez korytarz, nie opuszczając różdżek. Ginny pierwsza przeszła przez próg jadalni i na moment na jej rysach zagościła ulga, a Hermiona szybko omotała wzrokiem pomieszczenie. Roztrzaskana porcelana walała się po podłodze i na półkach ustawionych pod ścianą kredensów, część z krzeseł ustawionych dookoła długiego stołu była połamana. Śmierciożercy nie mają szacunku nawet do swoich. Oczy Hermiony zatrzymały się na fotelu ustawionym za krzesłem przy szczycie stołu, gdzie zwinięty w kłębek, różowowłosy chłopiec spał z szeroko otwartymi ustami. Szybko spojrzała w kierunku jego opiekunki, nie minął moment i ugięły się pod nią nogi.
CZYTASZ
Dramione - Czysta Heroina
FanfictionWśród Zakonu roznosi się plotka o próbie samobójczej Dracona Malfoya, prokuratora Nowego Porządku. Grupa Hermiony, Ginny i innych walczących członków Zakonu zamierza skorzystać z okazji i uderzyć osłabiony Malfoy Manor, aby odbić zakładników, którzy...