5 - Preludium

187 11 0
                                    

- Jak długo zamierzamy na niego czekać? 

Angelina Johnson odpaliła papierosa od Deana i zaciągnęła się. Jak na kwietniowy wieczór było wyjątkowo ciepło, drzewa dookoła polany zaczynały się zielenić i powietrze przesycał zapach trawy po wiosennym deszczu.

- Spokojnie, wydaje mi się - mruknęła Hermiona, patrząc na nieśmiale rozświetlony namiot, gdzie członkowie zakonu zbierali się na kolację. - Wydaje mi się, że powinien wrócić tak za...

Dało się slyszeć krótki syk aportacji i podstarzały skrzat zmaterializował się przed nimi. Brudna szmata, którą był przepasany, zwisała swobodnie tak jak luźne warstwy jego skóry. Był chudy i zgabiony tak bardzo, że przebijające się kręgi tworzyły prawie idealny łuk na jego plecach. 

- I jakie wieści, Stworku? 

- Rodzina Malfoy opuściła dom - zaskrzeczał Stworek. Jego wielkie, przekrwione ślepia łypały z wzgardą to na Ginny, to na Hermionę. - Mrużka była u Stworka, tak, powiedziała Stworkowi, że jest kilka godzin na wyciągnięcie zdrajców krwi z lochów. Mrużka boi się o swoją panią, Mrużka to jest dobry domowy skrzat w gruncie rzeczy, tak. 

- Czyli nieźle - skwitowała Ginny, przecierajac przedramiona. Pociągnęła nosem. - Możesz odejść, Stworku. Przyślemy kogoś po ciebie, jak przyjdzie pora - teraz mamy coś do zrobienia tu na  miejscu. Długo to nie potrwa. 

Skrzat zakaszlał i skłonił głowę z ogromnymi uszami, po czym usłyszeli trzask i między czwórką czarodzei nie było nikogo. Skinęli po sobie i ruszyli do głównego namiotu. 

Kończyła się pora kolacji i to był ten moment w trakcie dnia, kiedy najwięcej członków Zakonu zbierało się w obozowisku. W dni takie jak te nie spodziewali się nikogo więcej poza gośćmi, wpadającymi na dzień czy dwa przed kolejnym zadaniem; Kinglsey starał się pojawiać przynajmniej raz na dwa tygodnie, Hestia Jones przemieszczała się między Anglią, Szkocją a Francją, a McGonagall prawie nigdy nie wyrywała się z Hogwartu - mimo przegranej wojny i upływu czasu jej hart i zawziętość nie zwiędły ani trochę. Od pojmania Weasleyów zdawało się, że drastycznie ubyło aktywnych członków Zakonu w ich obozie, bo wyrwy, które po sobie pozostawili, potrzebowały więcej czasu, zabiegów i ludzi do zapełnienia. 

Snując się pół kroku za Ginny z różdżką w jednej kieszeni i szpilką Andromedy w drugiej, Hermiona pomyślała, że tak naprawdę to już straciła już ich wszystkich - może poza Weasley i Lovegood, choć ta właściwie zawsze była nieuchwytna i nieresponsywna, kiedy Hermiona potrzebowała czegoś więcej niż enigmatycznej rady. Powszechnie było wiadome, że Harry Potter już nie żyje, a teren II Bitwy o Hogwart, na którym mogło być jego ciało, był dla nich nieosiągalny; dementorzy i Śmierciożercy kontrolowali zamek, błonia, Zakazany Las, Hogsmeade i w ogóle większość Szkocji, gdzie miała rzekomo znajdować się siedziba Czarnego Pana. Nie spodziewała się, że w lochach Malfoy Manor zasta Rona więcej niż półżywego, a jeżeli jeszcze całkiem nie postadał zmysłów, mógł przeobrazić się w kogoś, kim stała się teraz Ginny. 

Bo ile wojna pozostawiła Ginny w łamaczce klątw Weasley, tej z wiecznie upapranymi rękami, zajętej i twardej jak skała, tego Hermiona nie wiedziała. Czasem w jej śmiechu rozpoznawała głos swojej dawnej przyjaciółki z dzieciństwa, ten sam, kiedy o trzeciej nad ranem w dormitorium leczyły swoje złamane serca i rozmawiały o  nowych zawodnikach quiddicha z taką ekscytacją, o którą sama siebie nie podejrzewała. Czy Weasley dostrzegłaby w sobie dziewczynę marudzącą nad pracą domową w Hogwarcie, wpatrzoną w Freda i George'a, z plakatem z Harpii z Holyhead nad łóżkiem i marzeniami o zostaniu żoną Harry'ego Pottera, pozostawało zagadką i Hermiona tak naprawdę wolała nie znać odpowiedzi.

Bo to, co śmierdziało jak poczucie winy, gnijące, śliskie wrażenie beznadziei i przytłoczenia, ten ciężar bezużyteczności, który wbijał Hermionę w ziemię za każdym razem, kiedy nie mogła użyć magii, to wszystko przypominało jej, że inni poszli do przodu. Że chociaż wojna potrafiła wydrążyć z nadziei, wydłubać wolę walki, wszyscy dookoła niej potrafili dostosować się i żyć dalej - ale ona, Hermiona Granger, jak to było, najbystrzejsza czarownica pokolenia, tak?, nie mogła zrobić nic i tak po prostu zawiodła. 

Dramione - Czysta HeroinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz