4.2 - Perseusz

105 8 0
                                    

Ściany wspomnienia załamały się i przez ułamek sekundy sceneria przypomniała czarny atrament rozchodzący się w czystej wodzie. Dookoła Hermiony równie szybko uformowało się kompletnie inne otoczenie i pod stopami zazgrzyztał jej żwir. Wiatr dudnił jej w uszach i było tak zimno, że miała gęsią skórkę. Albo Andromeda ją miała, a w każdym razie jej plecy oddalały się na ścieżce i Hermiona musiała przyspieszyć kroku, rozglądając się dookoła tak łapczywie, jak tylko pozwalała jej własna szyja. 

Trzy kobiety dziarskim krokiem przemierzały odgrodzoną żywopłotem ścieżkę. Sądząc po zmierzwionych nieco uczesaniach młodych czarownic, te musiały być świeżo po aportacji; młoda Narcyza Malfoy szła zaraz za matką, a Andromeda i jej różana szpilka wbita w kok zamykały pochód. Hermiona starała się przyspieszyć kroku, licząc, że dojrzy Druellę, bo ta zatrzymała się przy kutej, dwuskrzydłowej bramie. Najstarsza czarownica ściągnęła rękawiczkę i odwróciła się do Andromedy.

- Andy, jeżeli pozwolisz. 

Andromeda sięgnęła do włosów i wyplątała z niej platynową różę. Druella chwyciła przedmiot i sprawnym ruchem rozcięła końcówką wnętrze swojej dłoni, które przyłożyła do serca bramy. Kiedy tylko ją oderwała, jej rana przestała krwawić. 

- Co za obyczaje - mruknęła Druella, zakładając ponownie rękawiczkę. Jej głos był zadziwiająco donośny jak na to, że wiało jak wściekłe i Granger oglądała jedynie jej plecy. Skrzydła bramy rozwarły się, prezentując długą na kilkaset metrów ścieżkę do jednego z wejść. Hermiona wcale nie była przekonana, że głównego. - Dlaczego nie posłano po kamerydnera, skrzata chociażby. Upewnijcie się, że wszystko jest na swoim miejscu. 

Pani Black oddała szpilkę starszej córce. Obie dziewczęta wykonały kilka szybkich ruchów różdżką, a ich szaty i uczesania ponownie prezentowały się perfekcyjnie; właśnie tak, jak można było tego oczekiwać. Złotowłosa Narcyza, na oko rozgaszczająca się dopiero w wieku nastoletnim, była w błękitnej pelerynie zawiązanej wstążką tuż pod szyją. Spojrzała na Andy, która, jak na okoliczności przystało, wyglądała dużo wznioślej - chaotyczne wcześniej loki wiły się jak rój pokornych, lśniących węży, odcinając się od porcelanowej cery i kugucharzych oczu. Miała na sobie bordowy, taliowany płaszcz, kończył się gdzieś w połowie łydki, zaraz przy cholewach wysokich trzewików, na które musiały zostać rzucone czary odpychające brud. Narcyza uśmiechnęła się pięknie.

- Jak będzie tak potwornie źle, udam, że właśnie straszliwie rozbolała mnie głowa i obie stamtąd wyjdziemy!

Słowa zawisły w powietrzu i skonsternowana Hermiona zauważyła, że Narcyza nawet nie otworzyła ust, żeby je wypowiedzieć. Andy rzuciła jej ciepłe spojrzenie i mięsień na jej twarzy nie drgnął, chociaż Granger słyszała niezakółconą niczym wypowiedź.

- Dzięki, doceniam.

Czarownice żwawiej ruszyły przed siebie i nie minęło wiele czasu, zanim dotarły do frontowych kolumn umieszczonych za rzędem kolumn. W powietrzu pachniało magią i Hermiona czuła, że działa na najwyższych obrotach;  jej oczy przeczesywały teren w poszukiwaniu chociaż jednego słabego, widzialnego punktu bariery, tego martwego punktu obrony, gdzie obraz przestrzeni lubił się lekko zakrzwiać i już myślała, że ma na niego kandydata, kiedy pani Black wzięła w rękę kołatkę i trzykrotnie uderzyła nią o frontowe drzwi. Ktoś po drugiej stronie otworzył je na tyle pospiesznie, że kobiety nie zdążyły się dobrze ustawić.

- Panie... przybyły - skrzeczący głos skrzatki, mierzącej pewnie niewiele ponad dwie i pół stopy, przerywało sapanie stworzenia mocującego się z otworzeniem naprawdę ciężkich drzwi. Kiedy już skończyła, skłoniła się wpół i resztę formułki wymamrotała do swoich palców u stóp. - Lady Malfoy czeka. Akacja... zaprowadzi.

Dramione - Czysta HeroinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz