- O nie... - mruknęła biało-bura przywódczyni. - Czy przeniosłaś go do swojego legowiska? -
- Oczywiście - odparła jej siostra - Narazie Szarek, Milka, Krzywcia i Lawendka są zdrowi.
- Dobrze - miauknęła przywódczyni, starając się ukryć niepewność. Zostały jej tylko dwa życia i bardzo się tym martwiła. Tą samą emocję było widać na twarzach innych członków klanu. Każdy z nich nieszczęśliwe odszedł do swoich obowiązków. Oby zielony i biały kaszel nie rozprzestrzeniły się w tym roku tak jak parę parędzięsiat księżyców temu. Zabrał prawie wszystkie kocięta, dziewiąte życie przywódcy i wielu wojowników, uczniów oraz karmicielek.
- Mamo, co się stało z Lwiątkiem? - zapytała nierozumiejąca jeszcze aż tyle przybrana córka Brunatnej Pełni.
Ciemna karmicielka popatrzyła na nią smutnym wzrokiem. Starczy kłamstw.- Lawendko, zielony kaszel to ciężka choroba - zawiesiła głos, łzy napłynęły jej do oczu. - Jego śmierć jest bardzo prawdopodobna, wszystko w łapach klanu gwiazdy...
Kotce o lawendowych oczach również napłynęły jej do oczu. Lwiątku, nie... - pomyślała z bezsilnością. Wbiegła do żłobka i otarła się o głowę Krzywci.- Biedny Lwiątek - zawyła ciemniejsza koteczka. - Gdy zostanę medyczką, nie pozwolę by koty umierały na zielony kaszel.
Wtedy podeszły do nich dzieci Oszronionego Strumyka.- Raczej ci się to nie uda - syknęła Milka. Lawendka nie miała chęci ani sił jej się odgryźć. Po prostu dalej chlipała, wtulona w swoją siostrę. Wtedy podeszła do nich Rudy Nos.
- Oj, czy wy zawsze musicie sobie dogryzać? - zapytała retorycznie. - Szarku, Milko, nie dokuczajcie waszym koleżankom. Szczególnie teraz, gdy są przygnębione ciężką chorobą brata.
Niedługo potem siostry zasnęły, wtulone w swoją matkę.***
Nakrapiana samotniczka obserwowała bawiące się ze sobą kocięta. Zauważyła jak siłują się ze sobą Kwiat, Bursztyn i Wicher. Ten ostatni, wyblakło czarny kociak przypomniał jej o ojcu tych kociąt - dzielnym Jaśminie, poległym kocie, który oddał życie ratując ich wszystkich przed masywnymi psami... Ciekawe czy Północ tak samo bawiłaby się teraz beztrosko z rodzeństwem.
Wtedy do jaskini wszedł ponadprzeciętnie duży kocur.- Witaj Klonowa! - zawołał z szyderczym uśmiechem - Cóż ja tu widzę? Nie ma z tobą Jaśmina? Naprawdę, był bardzo wierny jak sądziłaś!
- Jaśmin nie żyje, zginął mężnie nas chroniąc - kotka spoza klanów broniła swego partnera - Po co ty przyszedłeś?! I tak spadaj!
- No nie wiem, Klonowa... No nie wiem. Chyba nie chciałabyś stracić swoich trzech kociąt? Przydadzą się naszej grupie. Chyba, że zmieniłaś zdanie i grzecznie do nas dołączysz? - wymiauczał, wciąż bardzo uszczypliwo. Matce kociaków zjeżyła się sierść. One same przybliżyły się do niej.
- Nigdy nie dołączę do tej bandy chciwych pchlarzy, Blady! - warknęła, otulając ogonem swoje kocięta.
- Ohh? A więc tak? - twarz masywnego kocura zmieniła wyraz na sztuczne, szydercze zdziwienie. - A więc pamiętaj, że nie możesz się tu czuć bezpiecznie. Masz 5 dni. Jeśli do nas nie dołączysz oślepimy cię, przegnamy... Albo lepiej, zabijemy! - syknął. - A twoje maluchy się nam przydadzą.
Mała Kwiat patrzyła zaciekawiona na ciemnego kota. Jego groza w jej oczach była taka, taka... Imponująca. Samotnik wybiegł z nory.- Mamo, czy on nas tobie zabierze? - zapytał wyblakło czarny kocurek.
- Nie, nie pozwolę na to - obiecała go jego mama.
Tymczasem jego złoto-brązowa siostra głęboko dumała: ,,On był taki imponujący! Ale też groźny... Czemu mama do niego nie dołączy? Pewnie mają dobre schronienie i ktoś by dla nas polował, mama nie musiałaby nas zostawiać, by złapać jakąś żylastą mysz! Do tego oni atakują klanowców! Na pewno jest w nich coś złego, jeśli mamusia woli zostać samotniczką."
CZYTASZ
Zaginiona Przywódczyni [zawieszone]
FantasyPewnego dnia odkrywasz, że twoje serce nie wiąże się z twoimi korzeniami. Tyle księżyców kłamstw... Teraz trudniej popatrzeć w oczy kotom, które o wszystkim wiedziały, ale nic nie mówiły. A do tego ci porywacze. Czy oni nie rozumieją, że moje miejs...