II

17 3 0
                                    

– Miło było, ale ja się zbieram – powiedziałam licząc, że Halen nie będzie miał ochoty się do mnie przyłączyć.

– Powinnaś najpierw opatrzyć sobie rękę. – Te słowa zatrzymały mnie w pół kroku. Nawet nie wiedziałam, że coś było nie tak z moją dłonią, aż odbicie w lustrze nie potwierdziło, że chłopak miał rację. To musiało się stać, kiedy uderzyłam w ścianę, jednak nie rozumiałam, jakim cudem umknęło to mojej uwadze, a jego nie, mimo iż nawet raz nie podniósł na mnie wzroku.

Łazienka była cała biała, przez co wyglądała bardzo sterylnie. Duże kwadratowe płytki ułożone były pod skosem zarówno na podłodze, jak i ścianie. Im dłużej na nie patrzyłam, tym bardziej mnie wkurzały. Przez takie położenie kafli całe pomieszczenie wydawało się takie... krzywe. Tak zafiksowałam się na ich punkcie, że prawie zapomniałam, po co w ogóle tam przyszłam.

Metalowa szafeczka z zielonym krzyżykiem na środku drzwiczek na szczęście bardzo rzucała się w oczy, ale o to chodziło. W środku znajdowało się chyba wszystko, czego moglibyśmy potrzebować, łącznie z kilkoma lekami bez recepty. Mnie jednak interesowały tylko trzy rzeczy: bandaże elastyczne, gaza i woda utleniona.

Z moimi zdobyczami usiadłam na fotelu i rozpoczęłam misję Bandażowanie – wszystko było fajniejsze, kiedy nadawało się temu kryptonim. Generalnie szło dobrze do momentu, kiedy miałam faktycznie użyć tego, co znalazłam w apteczce. Nie umiałam złapać brzegu bandaża w taki sposób, żeby gaza mi nie uciekała, robiąc przy tym wystarczająco ciasny opatrunek. Byłam niezadowolona z pierwszego rezultatu, więc spróbowałam po raz drugi. I trzeci. A za szóstą próbą się poddałam, ponieważ wcale nie szło mi lepiej, a jednak taki opatrunek był lepszy niż żaden. Misja zakończona, choć z definitywnie naciąganym sukcesem.

– Za luźno masz te bandaże – zauważył Kapitan Oczywistość, mijając mnie z pustymi już tobołami.

Nigdy wcześniej nie musiałam sama się bandażować, więc nie byłam zaskoczona, że skończyło się to tak a nie inaczej. Zajęcia z samoopatrywania odbywały się tylko dla Skrzydła Wojowniczego i Rzemieślniczego – chociaż odbywało się to bardziej na zasadzie, co robić podczas wypadku przy pracy.

– Mogę je poprawić? – Przykuł moją uwagę faktem, że spytał zamiast rozkazać, żebym podała mu dłoń. Sprawiło to, że bez wahania wyciągnęłam ją do niego, kiedy poprosił o to gestem ręki. Najpierw jednak zajął miejsce w sąsiednim fotelu.

– Ale masz zimne ręce – stwierdziłam śmiało . Mieliśmy lato, środek dnia, słońce na zewnątrz prażyło, a wewnątrz, mimo działającego systemu chłodzenia, na pewno nie było na tyle chłodno, żeby wytłumaczyć temperaturę jego palców.

Nic nie odpowiedział, zdając się pochłonięty swoim zadaniem. Jego ruchów, które nie były specjalnie szybkie, nie nazwałabym powolnymi. Skupienie, z jakim oddawał się czynności pokazywało raczej ostrożność, jak również dbałość. Nie spodziewałam się, że okazałby coś takiego obcej osobie, a co dopiero osobnikowi, który wedle wszystkich szkolnych podręczników określany jest jako podferan, jako ktoś gorszy. Nie wiedziałam, czy powinnam była przyznać mu za to plusa, czy może doszukiwać się ukrytych powodów tej spontanicznej troski. Już zdążył przecież powiedzieć, jak dumny się czuł z tego, że będzie mógł służyć naszemu krajowi poprzez trzymanie mojej mocy w ryzach. Może więc była to zwyczajnie część jego poświęcenia?

– Dziękuję – powiedziałam zupełnie szczerze, kiedy skończył. Przygryzłam wnętrze policzka, starając się trzymać język za zębami. Ostatecznie jednak poczułam się zobowiązana poddać się konwenansom dobrego wychowania. – Zaprosiłabym cię do pójścia ze mną na stołówkę, ale wiesz...

Dziedziczka Pecha Tom 1 Część 1 [WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz