V

12 0 0
                                    


Nie zdążyłam nawet otworzyć kolejnej karty w przeglądarce, kiedy chłopak znów postanowił się do mnie zbliżyć. Najwyraźniej nie dostrzegał, jak bardzo nie miałam ochoty ciągnąć tej farsy.

– Po co mi to? – spytałam, widząc że wyciąga w moją stronę swój telefon.

– Muszę jakoś dawać ci znać, że potrzebuję cię do badań – oświadczył radośnie, na co bezwarunkowo prychnęłam. Jego pewność siebie była wręcz bezczelna.

– Chyba raczej ja tobie, kiedy będę potrzebować pieniędzy – mówiąc to, podałam mu swoją komórkę. Spędziła ona w jego rękach dosłownie kilka chwil, ale miałam pożałować swojej decyzji, gdy urządzenie do mnie wróciło.

– Upewnię się, że nie próbujesz mnie oszukać. – Po tych słowach jego telefon w moim ręku zadzwonił. Przewróciłam jedynie oczami, ponieważ z nas dwojga to raczej ja mogłam podejrzewać go o coś takiego.

Niestety, dopiero kiedy było już za późno dotarło do mnie, że za ten krótki telefon powinnam była udusić chłopaka gołymi rękoma. Włączył mój telefon do sieci, a to oznaczało, że znów można było się do mnie dodzwonić i zdarzyło się to, czego tak bardzo unikałam.

– Ari-ma-ma do ciebie dzwoni. – Nazwę wyświetlającego się kontaktu przeczytał sylabami niczym drugoklasista.

– Kto cię, do cholery, prosił, żebyś coś ruszał? – wycedziłam, wyrywając mu swój telefon z ręki..

Uśpiona we mnie wściekłość znów została rozbudzona, ale zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Wiedziałam, że za tym uśmiechniętym zdjęciem kontaktowym siedziała kobieta martwiąca się o swoje dziecko. I choć nie byłam jeszcze gotowa na rozmowę, jaką miałyśmy odbyć, wzięłam głęboki wdech i przystawiłam telefon do ucha.

– Hej, mamo – przywitałam ją, przeciągając nieco samogłoski. Nie celowo, tak po prostu wyglądało moje silenie się na luz.

– Przepraszam, Loti. Wiem, że ty miałaś dzwonić, ale odbijało wiadomości i strasznie się martwiłam. – Nie musiała mówić, dobrze zdawałam sobie z tego sprawę. Jej głos też wiele mi zdradzał, musiała niedawno płakać.

– Nie, to ja przepraszam, ale... będziesz tak tutaj siedzieć? – Zakrywając głośnik w telefonie, zwróciłam się do białogłowego, który jak gdyby nigdy nadal okupował biurko swoim tyłkiem.

– A co, za głośno oddycham? – „Prywatność" była dla niego najwyraźniej słowem obcym.

– Jesteś z kimś? – Rozbrzmiało w komórce.

– Nie, tak, znaczy – zaplątałam się już, komu najpierw chciałam odpowiedzieć.

– A może wyglądam zbyt seksownie i nie możesz się skupić? – mówiąc to, chłopak położył się na biurku, zalotnie puszczając do mnie oczko. Ten facet był nieobliczalny i najsensowniej było go zignorować, co też zrobiłam, odwracając się do niego plecami.

– Jeśli przeszkadzam, to po...

– Nie przeszkadzasz – przerwałam jej, nim skończyła zdanie. – Mam po prostu straszny wrzód na tyłku, nie zwracaj na niego uwagi.

– Ej, ja tu jestem! I cię słyszę!

– To... jak wyniki? – Ciężko było nie słyszeć w jej głosie nadziei. Poczułam jak gardło mi się ściska, a oczy zaczynają robić się dziwnie suche.

– Miałyśmy pecha. – Choć jeszcze przed chwilą mówiłam normalnie, nagle mógł głos zdawał się być bardziej ochrypły, osłabiony. Mojego stanu nie poprawiała też cisza, która zapadła po drugiej stronie słuchawki. Czułam się tak, jakby drut kolczasty zaciskał się na moim sercu coraz ciaśniej z każdą chwilą. – Ale przynajmniej zostanę wojownikiem. – Tej informacji również odpowiedziało milczenie. Z trudem powstrzymując łzy, których znów nie chciałam wylewać, a tym bardziej przed obcym człowiekiem, miałam się już rozłączać, kiedy zaczęłam słyszeć zakłócenia. – Halo? – wydusiłam z siebie nieco roztrzęsionym głosem.

Dziedziczka Pecha Tom 1 Część 1 [WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz