Wpadłam do pokoju już nie smutna, a wściekła. Moje policzki były suche, a z oczu nie odważyła się popłynąć już ani jedna łza. Osiągnęłam limit użalania się nad sobą i swoją sytuacją.
Nim zdążyłam przejść pod łukiem oddzielającym korytarz od reszty pokoju, drzwi huknęły za mną donośnie. Dopiero wtedy naprawdę zdałam sobie sprawę z tego, jak niesamowicie ciężkie były. Pełne zamków i mechanizmów, których jedyne zadanie to zatrzymanie mnie przed wyjściem – myślenie o tym sprawiało, że nakręcałam się jeszcze bardziej.
Jak burza dopadłam do okna, by sprawdzić i je – bez zaskoczenia. W jego ramie również dostrzegłam masę dodatkowych zabezpieczeń.
– Honuda! – warknęłam, trzaskając nim. – Honuda! Honuda! Honuda! – Nie umiałam po prostu go zamknąć. Szarpałam oknem do przodu i tyłu, dając upust mojej frustracji, choć tak naprawdę w pewnym sensie było takie jak ja – nie wybrało, by takie być. Takim je stworzono i teraz cierpiało z tego powodu.
– Hej ho! – Usłyszałam za sobą, na co dosłownie podskoczyłam w miejscu. Było tak cicho, że myślałam, że byłam w pokoju sama. – Też nie jestem fanem okien latem, ale zimą naprawdę się przydają.
Nadal lekko dyszałam po wysiłku od biegu, jednak nie dlatego miałam otwarte usta. Wypatrywałam się w Halena, zastanawiając się, czy na pewno go sobie nie wymyśliłam. Nie wiedziałam, czy była to kwestia jego słów, czy jego nowego luźnego ubioru albo może i obydwu tych elementów, ale wydawał się... inny. Zbyt inny.
Nie musiałam być zakochana w Halenie, żeby śmiało przyznać, że był definitywną dziesiątką. Nigdy nie fantazjowałam o żadnym facecie na jawie, a jednak to wydawało się najlogiczniejszym wyjaśnieniem tego, co właśnie przed sobą widziałam.
– Tracę rozum. – Westchnęłam, masując sobie skronie. Po wszechobecnej złości nie było już śladu. Zostałam za to z walącym ze strachu sercem, które i tak już ledwo zipało. – I do tego w słabym guście – stwierdziłam, zawieszając wzrok na modowym przestępstwie na jego stopach.
– Ej! – oburzył się, splatając ręce ciasno na klacie, która również przykuwała wzrok. Neonowe grzyby były w tym świetle tak jasne, że wypalały się na siatkówce. – To jest wygodniejsze niż wygląda! – Bronił swoich skarpetek w japonkach.
To musiało być z przemęczenia. Płacz, bieg, stres, do tego to słońce na zewnątrz... a jako, że mój brzuch już nie burczał, mogłam jak najbardziej nie tylko się zdrzemnąć, a spać aż do następnego poranka. Nawet światło wpadające zza okna nie mogło mi w tym przeszkodzić, kiedy wtuliłam twarz w moją nową poduszkę. Świeżo uprana pościel pachniała naprawdę pięknie, a idealna miękkość materaca zachęcała do tego, żeby zamknąć oczy.
– Nie możesz tak kogoś obrazić, a potem iść sobie spać. – Usłyszałam nad głową głos niezadowolenia, na który nie zamierzałam reagować niczym więcej, niż machnięciem ręki. Chciałam przegonić to głupie wyobrażenie niczym natrętną muchę. – Gdzie ty mi tutaj pchasz te łapy! – Wkurzył się, uderzając mnie w dłoń.
Odepchnęłam się na łóżku z taką siłą, że boleśnie uderzyłam głową w ścianę. Byłam jednak zbyt zszokowana, żeby to właściwie zarejestrować.
– Jesteś prawdziwy – wyszeptałam zszokowana, ściskając przed sobą poduszkę, na której jeszcze przed chwilą leżałam.
– Nie jesteś osobą pierwszą, która nie chce w to wierzyć – prychnął, wyraźnie rozbawiony moimi słowami. Niezadowolenie, jakie słychać było jeszcze przed chwilą w jego głosie, zdawało się zniknąć.
– To musi być sen – tłumaczyłam sobie, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co utwierdziłoby mnie w tym przekonaniu.
– A temu mogę nawet przyznać rację – mówiąc, pochylił się nade mną, ignorując to, że próbowałam wepchnąć się w ścianę jeszcze głębiej. – Ale tylko jeśli powiesz mi, co mielibyśmy robić w twoim śnie.
CZYTASZ
Dziedziczka Pecha Tom 1 Część 1 [WYDANE]
FantasíaBy czuć ciepło, trzeba wiedzieć, czym jest zimno. By dostrzegać światło, trzeba znać również ciemność. By wiedzieć, że ma się szczęście, trzeba doświadczyć pecha. Przeciwieństwa, które bez siebie nawzajem nie istnieją. W kraju, który po dziesięciole...