Rozdział 6.

423 6 0
                                    

Rozłączyłam się i popatrzyłam przepraszająco na C.

- Wybacz, ale przyszedł bardzo ważny klient. Spotkanie miało być później, ale pomyliły mu się godziny, a ja nie mogę tego stracić - skłamałam, wymyśliłam to na szybko rozmawiając z Nathanem.

Popatrzył na mnie, trochę z przykrością i rozczarowniem, ale zrozumiał, więc ja po prostu wyszłam. Nie było to miłe z mojej strony, ale nigdy więcej go już nie zobaczę, więc nic się takiego nie stało. Czekam na przejściu dla pieszych. Mam do przejścia dwie ulicę i będę w naszej ulubionej wegańskiej knajpie. Tam pewnie poszedł Nathan i reszta. Zazwyczaj tam chodzimy. Co ciekawe mają tam też opcję z mięsem. Kiedyś było tak, że szło się do restauracji, a w menu były dania i była osobna część na dania wege, albo takie były jakoś zaznaczone. A tutaj jest zupełnie na odwrót. Niesamowite, jak się czasy zmieniają. Żeby nie było, nie mają napisane na szyldzie ,,Knajpa wege" a w menu mięso. Tylko po prostu większość rzeczy jest wege, więc ja tak nazywam to miejsce. Niezłą hipokryzją by było, gdyby naprawdę się tak nazywali. Ludzie by ich zapewne tak skrytykowali i mieliby tak okropną opinie na uber eats, że raczej by splajtowali.

Kiedy będzie już to zielone?

- Kurwa, Cesar mówiłem ci, że tego nie możesz spierdolić - usłyszałam znajomy głos.

Odwróciłam się w tę stronę i zobaczyłam nikogo innego niż boga seksu. I co dziwne rozmawia z C. To oni się znają? Skąd do cholery?

- Ja pierdolę, nie jesteś panem świata, żeby mi mowić, co mam robić - o proszę, nieznajomy nagle przeklina, czyli jednak potrafi.

Chociaż przekleństwa w jego ustach brzmią jakby mówił je dwunstolatek, który uważa, że jest dorosły. A właściwie to on już nie jest nieznajomym. Ma na imię Cesar. Jak sałtka. Myśli nie da się powstrzymać i po prostu zobaczyłam go jadącego w rydwanie jak Juliusz Cezar. Chociaż on raczej nie byłby w stanie być na czele imperium.

- Jakbym tylko chciał, to nie miałbyś nic - głos Cedrica jest tak lodowaty, że aż mnie przeszły ciarki. Nie chciałabym nigdy, żeby skierował takie słowa w moją stronę, bo naprawdę bym się przestraszyła.

Cedrik chyba naprawdę mógłby go pozbawić wszystkiego, bo Cesar z niechętną miną wsiadł do samochodu - dojebanego astona martina. Cedrik obszedł auto, chcąc wsiąść z drugiej strony i właśnie wtedy mnie zobaczył. Jego oczy dalej są cholernie zimne. Wiem, że nie jest zły na mnie, ale w tym właśnie momencie, to na mnie patrzy, jakby chciał mnie zabić i znowu po plecach przeszły mi dreszcze. Skinął do mnie delikatnie głową i też wsiadł do samochodu, nie zwracając na mnie większej uwagi. Milutko. Ja szybko odwróciłam się, ale nie przechodzę przez pasy, bo zielone światło teraz już miga, czyli za chwilę znowu będzie czerwone. Gdbym nie była tak ciekawska, to już dawno bym przeszła. No ale cóż. Drama to drama - zawsze ciekawa. Cedrik oczywiście znowu był ubrany nienagannie. Granatowy garnitur, który idealnie na nim leży. Biała koszula i ciekawy krawat raczej w odcieniach szarości, ale z daleka było na nim widać małe wzroki i chyba ciemnozielony kolor. Ciekawe, jakie ma spinki do koszuli. Może kiedyś jeszcze się dowiem. Ale stop, znowu myślę nie o tym, co nie trzeba. Po pierwsze muszę się skoncetrować, żeby kolejny raz nie przegapić zielonego światła, bo będę tak tu stała wieczność, a po drugie, o co chodziło z tym, że jeżeli Cedrik tylko by chciał, to pozbawiłby go wszystkiego? Czy on naprawdę ma takie wpływy? A poza tym czemu miałby w ogóle chcieć? Co takiego Cesar aż tak spierdolił? Z myśli wyrwał mnie tłum, który zaczął iść przez pasy, więc stwierdziłam, że na mnie też pora. Dotarłam w końcu do knajpy. Wszysycy siedzą przy dużym stoliku.

- O, przyszłaś jednak.

- Tak - odpowiedziałam z ulgą. - Przyszłam.

NiepoprawnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz