Rozdział 4 ''Czuły dotyk''

1.3K 9 2
                                    

Siedziałam na krześle w kuchni i obierałam ziemniaki, które przyniósł mi Marius, a obok kuchenki leżała patelnia, w której były kawałeczki karkówki uduszone razem z cebulką. Lubiłam gotować i miałam nadzieję, że chłopakom posmakuje to co robię, choć nigdy nie przygotowywałam dziczyzny i musiałam ostro się napocić w doborze smaku. 

Tony nie mówił mi już wiele zanim ruszył do lasu, ale na pytanie ile dokładnie mają lat udzielił wymijającej odpowiedzi. Powiedział, że przestali się starzeć na pułapie dwudziestu pięciu lub trzydziestu lat i nie przybyła im ani jedna zmarszczka od tamtej pory. Konkretnie mnie nie interesowało ile mieli lat, bo nic to nie zmieniało, ale nie byli starzy, więc czasem określanie ich chłopcami biorąc pod uwagę wygłupy przy stole i inne rzeczy było całkiem na miejscu. Ciekawiło mnie dlaczego tacy są. Jak się zmienili? Czy się tacy urodzili? I przede wszystkim jak tu trafili? Musiałam cierpliwie czekać.

Ziemniaki w garnku postawiłam na piecyk by zaczęły się gotować i wzięłam się za sałatkę. Zmieszałam ogórka z rukolą, roszpunkę i dodałam pokrojone liście sałaty, a to wszystko z olejem słonecznikowym, który robił Victor. 

- Lila... - o wilku mowa, bo właśnie wszedł do domu razem z Davidem. 

Byli nadzy przez co odruchowo odwróciłam się od nich.

- Ziemniaki jeszcze się gotują, więc chwilkę zajmie nim obiad będzie gotowy - powiedziałam siekając koperek. 

- Twój znajomy... - David urwał, a ja odłożyłam nóż i spojrzałam na nich, bo nie byłam dobrej myśli.

- Co z nim? - spytałam, ale już wiedziałam, że nic dobrego sądząc po ich minach. 

- Przykro nam - odezwał się Victor. - Skoro Tony był zajęty z tobą to poszliśmy szukać Bruno i... - urwał. 

Patrzyłam na jednego, a potem na drugiego. Zamknęłam oczy i chwilę oddychałam spokojnie. Bruno nie był mi aż tak bliski, ale nie zasłużył na śmierć mimo, że nic dla niego nie znaczyłam, bo myślał tylko o zabawie i sobie. Czego ja się mogłam spodziewać? Że wrócą z nim całym i zdrowym? Swoją drogą ciekawe co się stało, ale wolałam chyba nie wiedzieć.

- Idźcie się ubrać, bo nie usiądziecie do stołu nadzy - powiedziałam neutralnym tonem otwierając oczy i wróciłam do siekania. 

- On żyje, ale... - David urwał, a ja gwałtownie na niego spojrzałam. 

- Ale? - odwróciłam się nagle, bo nie mogłam w to uwierzyć. - Co z nim? Jest poważnie ranny? Umierający? - patrzyłam na nich szeroko otwartymi oczami, bo chwilę wcześniej zapaliłam dla niego świeczkę w głowie, a on żyje.

- Usiądź, bo to chwilę zajmie - powiedział Victor.

Zajęliśmy miejsca przy stole. Chłopaki popatrzyli po sobie, a ja siedziałam jak na szpilach w oczekiwaniu na to co powiedzą. Gdyby był tylko ranny to pewnie powiedzieliby mi od razu, a nie owiewali to taką tajemnicą. 

- Ten świat ma swoje zasady - zaczął Victor. - Nasza powiedzmy "rodzina" jest nieco inna, bo trafiliśmy tu jako pierwsi i wiemy jak to działa, ale inni nie wiedzą co się dzieje i dlaczego. 

- Czy Bruno robił w życiu coś złego o czym wiesz? - spytał David.

- Zależy co masz na myśli - zmarszczyłam brwi, bo mało z tego rozumiałam. 

- Znęcał się nad kimś? Popełnił jakiś brutalnie zły czyn? - pytał dalej, a ja myślałam.

- Nie wydaje mi się - patrzyłam na nich i miałam podejrzenia do czego zmierzają, ale to by świadczyło o tym, że oni również mają sporo na sumieniu i to mnie lekko przeraziło. - Do rzeczy chłopaki - powiedziałam poważnie. 

KlątwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz