Rozdział IX

218 5 4
                                    

Tylko we dwoje, przez kilka godzin, z dala od innych. Było mi tak dobrze, że udało mi się zapomnieć o smutnym incydencie, jaki miał miejsce w tym ogrodzie. Jego piękno i spokój napełniały radością, wyciszały. Tak samo, jak obecność Vladimira u mego boku... Z głową na kolanach mojego wampira, leżąc na ogrodowej ławce, bawiłam się materiałem jego marynarki. Pogrążeni w długiej dyskusji, kontemplowaliśmy bezksiężycowe niebo. To, co początkowo było żartobliwym przekomarzaniem się, prędko przeobraziło się w poważną rozmowę.

Eloise: Myślisz, że powinniśmy im o tym powiedzieć...?

Vladimir: Nie wiem. Wydaje mi się, że trudno będzie zachować taki sekret w dworze, w którym żyjemy w takiej bliskości.

Eloise: To prawda. Ale...

(Mam mu tak dużo do powiedzenia na ten temat, że sama już nie wiem, od czego zacząć.

Eloise: Nie wiem... czy mam ochotę, żeby wszyscy o tym wiedzieli. Sytuacja już i tak jest wystarczająco skomplikowana. A poza tym, co jest między nami, to nasza prywatna sprawa. I nie chciałabym, żeby wykorzystali to przeciwko Tobie.

Vladimir: Ja też jestem z natury dyskretny, wiesz,  z Tobą czy bez Ciebie, jeśli będą chcieli mi się przeciwstawić, zrobią to.

Eloise: No właśnie, o to chodzi. Parę razy podważano Twój autorytet, niektórzy z Twoich sojuszników nie stoją już po Twojej stronie. No i... decyzja z ostatniego zebrania nie została podjęta jednomyślnie. Nie chciałabym, żebyśmy zostali podzieleni w  momencie, kiedy tak bardzo potrzebujemy jedności.

(No i, na Boga... Nie z powodu czegoś, co sprawiło, że moja codzienność stała się o niebo przyjemniejsza.)

Przez parę chwil kontemplowałam twarz Vladimira, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Wczorajsza noc rozgrywała się w kółko w mojej głowie. Kiedy tylko na niego spoglądałam, moje ciało zalewała fala ciepła, przyjemna i jednocześnie niepokojąca. Przesunęłam się dyskretnie na ławce, jak gdyby nigdy nic, szukając wygodniejszej pozycji. Mój gest nie umknął uwadze Vladimira.

Vladimir: Jesteś pewna, że wszystko w porządku...? Wiem, że powiedziałaś mi już, że tak, ale...

Uśmiechnęłam się. To, że Vladimir troszczy się o mnie, przypomniało mi o szczęściu, które odnalazłam w jego ramionach poprzedniej nocy, przysłaniając nieprzyjemne detale.

Eloise: W porządku, naprawdę. To nie jest gorsze, niż Twoje pierwsze ugryzienie, kiedy było mi naprawdę trudno nad wszystkim panować.

(I mam szczerą nadzieję, że to stanie się szybko tak samo łatwe i przyjemne... Kiedy ugryzł mnie, już pod sam koniec, to było... Mój Boże...)

Vladimir: Hej. Uśmiechasz się.

Zadrżałam. On również się uśmiechał. Na pewno domyślał się, co mi chodzi po głowie. Potrząsnęłam głową, żeby na powrót się skoncentrować.

Eloise: Nieważne, nie o to chodzi. Udało nam się wymknąć i przyjść tutaj dyskretnie, ale teraz musimy zdecydować, jak się zachowamy po powrocie do dworu.

Vladimir: To prawda. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystko, co czeka nas tej nocy.

(Trudno o tym zapomnieć.)

Vladimir: Ale powiedz mi, jakie jest Twoje zdanie w tej sprawie?

(Grrr... Pytanie-pułapka, jakiego wolałabym uniknąć. Trudno mi wyrobić sobie swoje zdanie, biorąc pod uwagę, jak kryzysowa jest sytuacja. Bardzo chciałabym, aby wszyscy dowiedzieli się o tym, co łączy mnie z Vladimirem... Ale w takiej chwili? Co to mogłoby wywołać? Rozłam? A co, jeśli się dowiedzą i wszyscy będą zdezorientowani? Kogo ja próbuję przekonać? Vladimir ma rację, dwór może i jest przestronny, ale mieszkamy tutaj w siedem osób. Nie uda nam się długo zachować takiej tajemnicy, chyba że zaczniemy się unikać. A ja naprawdę nie mam ochoty przemykać niczym cień i za każdym wstrzymywać oddech, żeby tylko nie zostać zauważoną.)

Vladimir - ścieżkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz