Niebezpieczna akcja

339 8 1
                                    

Przez parę tygodni prowadziłam samotne ślectwo. Próbowałam rozmawiać o tamtym zakrwawionym mężczyźnie ze służby oraz o całym zdarzeniu z mężem, ale tak jak się tego spodziewałam..nic nie chciał mi powiedzieć. Dlatego postanowiłam poprowadzić śledztwo na własną rękę. Nocami zakradałam się do gabinetu Amelio. W ciągu dnia, gdy brał prysznic sprawdzałam jego telefon. Pewnego popołudnia natrafiłam na tajemniczego smsa, w którym widniało hasło: Czwartek 2:15, Quiro 2/8. Była to ulica blisko rezydencji rodziny z którą prowadziliśmy wojnę. Czułam, że to będzie niebezpieczne, ale chęć poznania prawdy przewyższała strach. W końcu nie bez powodu ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Wiedziałam, że Amelio, Paulo i nasi ludzie wychodzą z rezydencji około 1:40, więc ja musiałam być na miejscu o 1:30 by spokojnie móc się zaczaić niezauważona. Teraz już wiem, że był to największy błąd mojego życia.
Do wieczora nie dawałam po sobie znać, że cokolwiek wiem. Uśmiechnięta chodziłam po domu i spędzałam czas w ogrodzie przy kwiatach, jak co wieczór. Po kolacji wzięłam prysznic. Amelio często do mnie dołączał na miłe igraszki wśród gorącej pary, lecz tym razem się nie zjawił. Miałam tak głowę nabitą planem wykradnięcia się z rezydencji, że na pewno, by się zorientował. Dlatego nawet lepiej, że nie przyszedł. Po kąpieli i wieczornej pielęgnacji położyłam się do łóżka. Czekałam na męża. Po jakiejś godzinie wszedł do pokoju. Z daleka było czuć od niego whisky, ale nie wyglądał na bardzo pijanego. Chwilę pokręcił się po pokoju i poszedł pod prysznic. Przez cały czas bacznie go obserwowałam. Każdy jego ruch, każdy krok i słowo. Nie mogłam pozwolić, by mój plan trafił szlak. Tamtej nocy byłam tak bardzo zdeterminowana, że mogłabym pobić trzech masychnych facetów i do tego przebiec maraton. Byłam tak szczęśliwa, że dowiem się w końcu prawdy, że nie myślałam o konsekwencjach jakie mogę na siebie sprowadzić. W tamtym momencie miałam to serdecznie w poważaniu.
Zanim Amelio położył się obok mnie, kucnął przy stronie łóżka na której leżałam, odgarnął mi włosy z twarzy i szepnął: "moja mała, już niedługo będzie wszystko dobrze. Zawsze będę cię chronić. Robię to dla ciebie. Wybacz." To było bardzo tajemnicze. Po głowie chodziły mi dziwne scenariusze. Co takiego mogłoby się tam wydarzyć za co mnie przeprasza?.
Poczekałam aż zaśnie. Po 1:00 zakradłam się do garderoby. Musiałam wybrać coś, żeby nie rzucać się w oczy. Ubrałam ciemne dresy i czapkę z daszkiem w szarym kolorze. Nic lepszego nie miałam. Moja szafa pełna była eleganckich sukienek, szpilek i drogich torebek. Następnie udałam się do garażu. Wcześniej zabrałam kluczyki od samochodu Sofi-dziewczyny Paola. Był to najbardziej pospolity samochód ze wszystkich, które były ba terenie posiadłości. Nie miałam wyboru. Wyjechałam około 1:20 do miejsca docelowego. Jadąc tam czułam jak żołądek podchodzi mi do gardła. Stres był tak wielki, że 300 metrów od celu musiałam się zatrzymać, by zwymiotować na poboczu. Na miejscu znalazłam miejsce parkingowe przy domu obok. Było za drzewami, więc nie rzucało się w oczy. Czekałam na męża i jego ludzi. W tamtym monecie uświadomiłam sobie co robię. Przecież mogłam zostać ranna albo stracić tam życie. Wtedy pierwszy raz nie myślałam przytomnie o tym co robię, ale nie mogłam się już wycofać. Nagle usłyszałam nadjeżdżające samochody. Schowałam się tak, by nikt mnie nie dostrzegł. Cztery czarne samochody należące do naszej posiadłości podjechały pod wysoką, beżową bramę. Po chwili z budynku wyszło 5 ludzi z bronią. Bacznie obserwowałam każdy ich ruch. Wyszli przed bramę i w tym momencie z jednego z samochodów wysiadł mój mąż również z bronią. Widząc to zamarłam. Tętno skakało mi nawet do 140. Dzięki Bogu tylko rozmawiali. Uchyliłam okno, by słyszeć o czy tam namietnie dyskutowali. Mówili o teściu. Mój Amelio był bardzo opanowany. Nie było widać w jego oczach ani jednej kszty złości. Facet, z którym rozmawiał nagle zaczął wymachiwać rękami i głośno krzyczeć: "sam sobie zasłużyłeś. Było się nie żenić z byle kim. Była Marija. Wykorzystałeś ją i odrzuciłeś. To twoja wina, że się zabiła." Moje serce biło jak opętane, jakby chciało się wydostać. Amelio taki nie jest. Nigdy, by nie wykorzystał żadnej kobiety. To nie ten typ faceta. Ale to musi być prawda skoro zabili teścia. Nie wierzyłam własnym uszom.
W pewnym momencie Amelio nakazał uklęknąć mężczyźnie z którym rozmawiał. Przystawił mu broń do czoła. Nie mogłam na to patrzeć. Odwróciłam twarz w drugą stronę. Po sekundzie usłyszałam głośny huk. Wiedziałam, że mój mąż go zabił. W moich oczach już na zawsze zostanie mordercą. I w tej chwili przypomniałam sobie słowa teściowej: "no cóż, tak to już jest...oko za oko". Wróciłam wzrokiem na miejsce zdarzenia. Tamten mężczyzna już leżał na chodniku w wielkiej plamie krwi. Bardzo szumiało mi w głowie po tym strzale. W głowie cały czas wirowały mi słowa: oko za oko...
Momentalnie zamarłam, gdy uświadomiłam sobie, że w tym momencie my odbilismy już piłeczkę. Teraz pora na nich. Ktoś z nas umrze...

Dziecko z mafiozą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz