Pokrzyżowane plany

172 9 1
                                    

Po strzelaninie obudziłam się w swoim łóżku podpięta pod kroplówkę. Znajomy lekarz wykonał mi parę kompleksowych badań, by wykluczyć poważne obrażenia. Na szczęścia miałam tylko rozciętą głowę. Rana nie była głęboka, więc nie wymagała szycia. Amelio przez cały czas czuwał przy moim łóżku. Pilnował lekarza i pielęgniarki, by wszystkie badania wykonywali sterylnie. Na czas mojej rekonwalescencji wszystkie sprawy biznesowe przekazał Paolo.
Jestem bardzo wdzięczna Sofii, ponieważ gdy przyjechał lekarz odrazu przekazała mu informację o ciąży i poprosiła, by nie mówił o niej nikomu, bo ma być to niespodzianka urodzinowa dla Amelio. Znajomy lekarz dotrzymał obietnicy, a mój mąż dalej nie wiedział o dziecku.
Pod kroplówkami spędziłam dwa dni. Przy każdym badania Amelio domagał się swojej obecności, dlatego ciężko było wykonać badanie ginekologiczne potwierdzające, że dziecku nic się nie stało. Prosiłam męża, by wyszedł, ale on obstawał za swoją decyzją. Po długich rozmowach, tłumaczeniu, że przy nim będę czuła się niekomfortowo, że jego obecność mnie stresuję przy badaniach ginekologicznych. Ostatecznie zgodził się na opuszczenie pokoju. Nie ukrywał zdziwienia koniecznością wykonania tego typu badań przy urazie głowy. Lekarz sprytnie wytłumaczył Amelio, że skoro już tu jest to chce zrobić mi komplet wszystkich badań. Łyknął przynętę bez podejrzeń. Wszystko poszło zgodnie z planem. Podczas badania lekarz przekazał mi nieprzyjemną wiadomość. Płód rozwijał się trochę za wolno jak na 11 tydzień ciąży. Zlecił ponowne badanie za miesiąc. Kazał mi się nie martwić i dbać o siebie: mniej stresu, nerwów, wysiłku fizycznego do kolejnych badań. Przepisał suplementy wspomagające prawidłowy rozwój ciąży i kwas foliowy do codziennego stosowania.
Bardzo zmartwiła mnie ta informacja. Bałam się o stratę dziecka. Mimo, że od niedawna wiem o ciąży, powoli zaczęłam przyzwyczajać się do wystającego brzuszka, w którym mieszka mała wersja mnie lub męża.
Po skończonym badaniu poprosiłam lekarza o schowanie wyników i zaleceń do mojej prywatnej szafki z bielizną, by Amelio ich nie zobaczył.
Leżałam w łóżku jeszcze przez 5 dni. Wstawałam tylko do toalety. Mąż bardzo mnie pilnował czy biorę je na czas. Dbał o mnie, przynosił mi śniadanka, pomagał w przejściu do toalety. Upierałam się, że jest mi już lepiej, ale Amelio mnie nie słuchał. Szóstego dnia, gdy zeszłam pierwszy raz od dłuższego czasu na śniadanie, brat męża zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Juli, chyba ci się trochę przytyło przez to leżenie.-skomentował po czym lekko się uśmiechnął.
-Nie wygłupiaj się.-zaśmiałam się następnie delikatnie klepnęłam szwagra w plecy.
-Paolo, nie wypada.-dodał Amelio delikatnie zezłoszczony.
-Sorki braciszku, sorki Juli. To żarcik z rana. Cieszę się, że już Ci lepiej.-odpadł Paol.
Pod maską uśmiechu poczułam zwątpienie czy na pewno nie widać brzuszka. Co prawda jest jeszcze mały i delikatnie zaokrąglony, ale jeśli Paolo wraz z Amelio podłapali, że przytulam to nie zamierzałam się kłócić. Dla mnie wyszło na dobre.
-Nakazałem ochroniarzom, bardziej cię pilnować. Prosiłbym cię o nie wychodzenie z domu na jakiś czas. -powiedział Amelio w moją stronę popijając cappuccino.
-giwnełam głową na tak.-Zgadzam się.-skupiłam wzrok w talerz.-Ale zaraz zaraz! A co z zakupami na Twoje urodziny?!-podniosłam głos.-przecież za dwa dni są twoje urodziny, a my nic nie mamy.
Amelio odłożył kawę, spojrzał na mnie zimnym wzrokiem.
-Mam powtórzyć?-zapytał niskim głosem. Ewidentnie był zdenerwowany. Nie chciałam go zirytować, ale przecież to mają być najlepsze urodziny w jego życiu. Miał się na nich dowiedzieć o ciąży, a teraz co? Nie kupię ani sukienki, ani pięknych dekoracji, ani dodatków do prezentu dla Amelio. Byłam załamana. Patrząc na męża miałam łzy w oczach.
-Juli, nie martw się. Kupi wszystko przez internet.-powiedziała Sofii wstając.-wybierzemy razem wszystkie dekoracje i stylizacje. Do soboty powinny przyjść.-podeszła do mnie pocieracjąc moje ramię.-zgadzasz się Amelio na taką formę zakupów?-zapytała.
Amelio z delikatnym uśmiechem na twarzy przytaknął na propozycję przyszłej szwagierki.
Odrazu po decyzji męża poszłyśmy z Sofii na górę do jej sypialni. Sofii weszła pierwsza.
-Widzisz jak on mnie traktuje?!-krzynęłam po czym trzasnęłam drzwiami.
-Oj, powoli się zaczyna.-powiedziała uśmiechając się.
-Co się zaczyna?-zapytałam siadając na łóżku.
-Jak to co? Huśtawka nastrojów, humorki co 15 minut. Zaraz dojdą zachcianki i obolałe stopy. -powiedziała coraz głośniej się śmiejąc.
-Sofii nie żartuj. On nie może mi wszystkiego zabronić. Pięć dni leżałam w łóżku. Pilnował mnie bez przerwy, a teraz jeszcze nie pozwala mi jechać na zakupy na jego urodziny? Przecież....
-Ale Juli czy ty już zapomniałaś co stało się te pięć dni temu?-przerwała oburzona. -Najpierw śledzący nas samochód, potem ta strzelanina! Myślisz, że on ci robi na złość?!-krzyknęła. -On cię kocha, nie chce cię stracić, dlatego się tak zachowuje. -powiedziała siadając obok mnie. -Dziewczyno, otwórz oczy, za chwilę Amelio dowie się o dziecku. Zobacz jak teraz o ciebie dba, a potem to boję się pomyśleć jak będzie się zachowywał.-powiedziała chwytając mnie za rękę.- Ale nie martw się, jesteśmy w tym razem, będę cię wspierać. A teraz już otrzyj łzy i idziemy na zakupy-przed laptopa! - Otarła mi łzy z policzków i delikatnie pociągnęła za rękę w stronę sofy.
Słysząc te słowa zrozumiałam, że źle postąpiłam. Może faktycznie Sofii i Amelio mają rację.
Wstałyśmy i ruszyłyśmy na wirtualne zakupy. Impreza była o tematyce błękitno-złotej. Wybrałam zatem piękne złote wstęgi oraz niebieskie balony, by stworzyć dekoracje. Zamówiłam biało-srebrną girlandę oraz śmietankowo-jagodowy tort w kolorach przyjęcia. Z racji tego, że Amelio zakłada błękitną marynarkę, białe spodnie oraz mokasyny w tym samym kolorze, zamówiłam dla siebie białą, długą, przylegającą sukienkę podkreślającą mój delikatnie wystający brzuszek oraz błękitny luźny kardigan, by ukryć ciążę przed otworzeniem prezentu przez męża. Do tego błękitne szpilki na czupku przyozdobione srebrną kokardą z diamencikami oraz mini torebkę pod kolor. Mimo, że impreza jest u nas w posiadłości to i tak musiałam kupić cały komplet łącznie z torebką-styl ponad kasę.
Jeżeli chodzi o sam prezent, wybrałam białe, klasyczne pudełko do którego włożę cztery testy ciążowe oraz słodkie beżowe buciki. Na wierzch położę kartkę z napisem: "Gratulacje...zostaniesz....". Całość przykryje na wierzchu niebieskimi styropianowymi kuleczkami.
W głębi duszy wiedziałam, że się ucieszy, ale w głowie miałam obawę, czy aby na pewno? Patrząc na ostatnie wydarzenia, mam wrażenie, że może być lekko niezadowolony.

Dziecko z mafiozą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz