Od tych urodzin się wszystko zaczęło

214 7 1
                                    

Nadeszła sobota-dzień imprezy. Poranek zapowiadał się świetnie. Obudziłam się w ramionach mojego męża, otulona zapachem męskiej wody kolońskiej. Nawet ciąża nie sprawiła, że przestałam ją uwielbiać. Na stoliku obok łóżka stał wazon świeżo obciętych,białych lilii.
Oparłam się na łokciach, by spojrzeć przez uchylony balkon na piękny poranek. Zasnona delikatnie snuła się pod wpływem ciepłego, letniego wiaterku. Był praktycznie środek lata, więc na całej wyspie był okropny upał.
-Dzień dobry Skarbie.-usłyszałam
Amelio przebudził się z uśmiechem na twarzy.-Bardzo kusząco wyglądasz w tej podomce. -Odparł przyciągając mnie do siebie.
-Dziękuję Kochanie.-odwróciłam się w jego stronę kładąc nogę na jego biodrze. - A ty jeszcze bardziej kusząco mając na sobie tylko zapach perfum. - Wyszeptałam zbliżając usta do jego ust. - Ale wiesz co jest jeszcze bardziej kuszące?- Zapytałam kładąc delikatnie rękę na jego klatce piersiowej. - Przepyszne śniadanie, które czeka już na nas na dole. - powiedziałam uśmiechając się. W tym samym momencie odepchnęłam się od męża z zamiarem wstania.
Poczułam silny odruch wymiotny. Resztki wczorajszej kolacji podchodziły mi na sam koniec gardła.
Niepokojącym spojrzeniem zerknęłam na męża i pobiegłam do toalety.
Poranne nudności cały czas nie dawały mi spokoju. Miałam nadzieję, że Amelio się nie domyśli o co chodzi. Trzymając włosy dłonią, by nie dotknęły pozostałości po kolacji poczułam dłoń męża na plecach.
-Kochanie, puść włosy, potrzymam.-powiedziałam zaniepokojony Amelio.
Przestałam na jego propozucje kładąc ręce na desce toaletowej.
-Wszystko w porządku?- Zapytał.
-Chyba tak. Bardzo stresuję się dzisiejszą imprezą urodzinową. Po za tym to też jeden ze skutków ubocznych leków przepisanych przez lekarza. - Odparłam kładąc głowę na rękach.
-Myszko, to tylko urodziny. Co roku je mam. Jak nie wyjdą, nic się nie stanie. Za rok mam kolejne.- powiedział poprawiając mi włosy. -Jestem pewny, że wszystko dopięłaś na ostatni guzik i wyjdzie cudownie.- wyszeptał całując mnie w tył głowy.
-Dziękuję, że to mówisz. Już mi lepiej.
Wstałam z pomocą męża. Pomógł mi dojść do garderoby i przeprać ubranie. Widział, że nie jest mi łatwo. Cały czas wpiskałam mu, że to wina leków. Nie ważne jakie kłamstwo, ważne, by było skuteczne. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, że nie mówię mu prawdy. To był jeden jedyny raz kiedy okłamałam męża. Co racja, w dobrej mierze, ale jednak okłamałam.
-Faktycznie trochę ci się przytyło, Paol miał rację.-usmiechnął się podając mi rękę bym mogłam wstać.- Ale to nic, mi się nawet tak bardziej podoba.- objąć mnie w pasie i przyciągnął delikatnie do siebie.
Jego usta cały czas smakują tak samo-świeżą, poranną kawą. Nie wiem jak on to robi, ale nie mogę oprzeć się ich smaku. Z wierzchu miękkie jak pianka na latte, a w środku namiętne jak espresso.
Po piętnastu minutach zeszliśmy na dół. Na dzisiejszy poranek wybrałam coś lekkiego i zwiewnego. Postawiłam na mini białą sukienkę z delikatnego muślinu. Na nogi założyłam moje ulubione klapki z mięciutkim biązowm futerkiem. Całość ozdobiłam minimalistyczną, złotą biżuterią. Włosy miałam mocno pofalowane po nocy, dlatego nawet ich nie układałam.
Schodząc po schodach poczułam piękny zapach świeżo palonej kawy, który roznosił się po całej rezydencji. Z kuchni słychać było śmiech Paolo i Sofii. Odrazu poprawił mi się humor.
-Dzień dobry zakochańce!-wykrzyknęłam wchodząc do kuchni. Z tyłu usłyszałam cichy śmiech Amelio.- Co dziś serwują? Albo inaczej? Co polecają nasze gołąbeczki?-zapytałam uśmiechając się w ich stronę. Oparłam ręce o krzesło, po czym chwyciłam pusty talerz.
-Nałóż sobie sałatkę grecką, albo jajecznicę.- odparła zaciekawiona moim świetnych humorem Sofii.- Co ty taka zadowolona? Czyżby romantyczna noc za wami?-zapytała kładąc ręce na kolanie Paolo.
-Oj dzieci nie przy mnie.- wydusiła próbując powstrzymać śmiech teściowa.
-Spokojnie mamo, nic z tych rzeczy. Po prostu mój ukochany mąż ma dziś urodziny. - odparłam nakładając sobie jajecznicy na talerz.
Czułam, że jest to odpowiedni dzień, by rodzina dowiedziała się o dziecku. Każdy był w dobrym nastroju. Nie zapowiadało się, by coś się miało zmienić.
Po obfitym śniadaniu Amelio zaszył się w gabinecie, a my mogliśmy zacząć przygotowania do imprezy. Mama z Sofii zajęły kuchnię, by przyrządzić poszłą obiado-kolację, Paolo porządkował salon, przestawiał meble, nakrywał do stołu, a ja przygotowywałam dekoracje. Była to moja ulubiona czynność na każdej imprezie. Napompowałam wszystkie balony, ułożyłam kwiaty w wazonach, postawiłam świeczniki na stole, w roku pokoju postawiłam zamówiona wcześniej girlande, zawiesiłam serpentyny. Całość wyglądała magicznie. Ogromny, brązowo czarny salon ozdobiony niebieskimi, złotymi i białymi dodatkami pięknie się komponował z blaskiem świec porozstawianych po całym pokoju. Świeża morska bryza płynąca przez otworzyne drzwi tarasowe na ogród idealnie przenikała przez zapach pieczonego kurczaka.
Wszystko wyglądało jak z bajki. Po skończonej pracy, usiadłam na kanapie odruchowo łapiąc się za wystający delikatniutko brzuszek. Nie sądziłam, że dekorowanie kiedykolwiek mnie tak zmęczy.
-Juli! Jak tam się czujesz?-krzyknęła Sofii zupełnie jakby chciała zrobić mi uwagę bym nie trzymała ręki na brzuchu. Całkowicie nie zrobiłam na ten odruch uwagi. Na szczęście tylko Sofii go widziała.
-A dobrze, tylko wiesz co? Zmęczyłam się.- odparłam opierając się o skórzaną kanapę.- Na szczęście to już koniec!
-Albo dopiero początek.-Wyszeptała mi do ucha.
Po skończonych przygotowaniach wszyscy poszli się przebierać. Zamówiona biała sukienka idealnie podkreślała delikatny brzuszek. Zamysł błękinego kardigana również się sprawdził, ponieważ przykrywał brzuch. Złote dodatki i pokręcone włosy zrobiły całą robotę. Wyglądałam elegancko, ale jednocześnie bardzo komfortowo. Wysokie szpilki podkreślały moje smukłe, idealnie opalone, długie nogi, a fryzura nadawała lekkości stylizacji. Wyglądałam dokładnie tak jak sobie zaplanowałam. Dwie godzinki później wszyscy stanęli przy stole. Na początku tort trzymał Paolo, bym mogła pójść po męża na górę.
Amelio siedział już gotowy przy biurku. Rozmawiał przez telefon, gdy weszła do pokoju. Było widać poirytowanie rozmową na jego twarzy.
Zakończył rozmowę, odrazu gdy mnie zobaczył. Chciał zacząć opowiadać mi o tym co usłyszał, ale skutecznie mu w tym przeszkodziłam. Podeszłam subtelnie do niego, skierowałam jego dłoń na mój pośladek i namiętnie pocałowałam.
- Nikt nie zepsuje ci tego dnia kochanie.- Wyszeptałam dotykając jego policzka.
-Doprowadzasz mnie czasami do szału. - wymruczał przez zęby dotykając mojej szyji.
-To wszystko dla ciebie.- chwyciłam go za dłoń prowadząc na dół, do salonu.
Schodząc po schodach słyszałam panikę Sofii. Próbowała znaleźć zapalniczkę do świeczek.
Gdy tylko Amelio zobaczył całą rodzinę śpiewającą mu sto lat stanął jak wryty. Widać było po jego minie, że bardzo mu się podoba. Opowiadał mi, że zawsze chciał mieć urodziny w kolorystyce niebiesko-złoto-białej, ze zawsze chciał je spędzić z rodziną. Z opowieści Amelio nigdy nie spędzał urodzin z rodziną, ponieważ każdy był zajęty sprawami biznesowymi. Jedynie mama piekła mu małe ciastko czekoladowe, by Amelio mógł zdmuchnąć świeczkę. Ojca prawie nigdy nie było. Bardzo pochłonięty był sprawami biznesowymi, dlatego wiem jak mężowi zależało na urodzinach spędzonych z rodziną.
Zabawa była przednia. Głośna muzyka, karaoke, trochę gier planszowych, pyszna kolacja, aż w końcu przyszedł czas na toast.
Stuk stuk- Amelio wstał uderzając delikatnie o kieliszek szampana.- przepraszam, chciałbym wznieść toast. Chciałbym bardzo wam wszystkim podziękować za pamięć i zaangażowanie w przygotowanie tak świetnej imprezy urodzinowej. Bardzo wam dziękuję, za to, że jesteście i mnie codziennie wspieracie. Dziękuję przede wszystkim mojej cudownej żonie za miłość, wierność i wytrwałość. Za to, że codziennie otula mnie płaszczem czułości, że znosi moje nocne ucieczki i ciągłe przesiadywanie w biurze, ale wiedz, że robię to dla ciebie, dla nas, dla rodziny. Bardzo mocno Cię kocham, dlatego dbam o Twoje codzienne bezpieczeństwo, dlatego nie śpię po nocach sprawdzając czy oddychasz, dlatego jestem tak zazdrosny. Bardzo dziękuję, że cię mam.
Po tych słowach popłakałam się jak dziecko. To była cudowna chwila.
Amelio odłożył kieliszek i podszedł do mnie przytulając mnie do siebie.
-Dobra skończ smęcić!- wykrzynął Paol przejmując kieliszek.- wznieśmy toast za Twoje zdrowie braciszku, za Twoje małżeństwo i za naszą cudowną rodzinę.- wszyscy podnieśli kieliszki w górę oprócz mnie. Każdy wiedział, że biorę leki, dlatego nie piję.
-A teraz czas na prezenty!-krzyknęła Sofii skaskając w ręce jak mała dziewczynka.
Pierwszy prezent przekazała mama-dostał w nim przepiękną złotą spinkę do mankietu w kształcie herbu rodziny. Następnie dostał prezent od Paola-zestaw do ćwiczeń siłowych oraz maść dla dziadków sześćdziesiąt plus. Paol bardzo lubił wyśmiewać się z wieku brata. Uważał, że bliżej mu do starca niż do nastolatka, mimo, że był lekko po trzydziestce. Następna była Sofii- wykupiła Amelio bon na pięć pierwszych lekcji latania helikopterem. Ostatni prezent był mój.
Bardzo się stresowałam. Cały czas patrzyłam na twarz męża. Gdy odpakowywał prezent nie mogłam powstrzymać łez. Zakryłam usta dłońmi patrząc na niego. Otwierając pudełko nie krył zmieszania. Był zdezorientowany, ale zarazem bardzo ciekawy co jest w środku. Gdy przeczytał kartkę znajdującą się na wierzchu pudełka, spojrzał na mnie z otwartą buzią i uśmiechem na twarzy.
-Nie....Juliet...nie...to prawda?.-kręcił głową z wielkim uśmiechem na twarzy.
Nie mogłam nic z siebie wydusić. Sofii z tyłu płakała, mama i Paol nie wiedzieli o co chodzi.
Pokazałam tylko palcem, by patrzył dalej. Okrywał kartkę i klęknął na kolana. W tym samym czasie zdjęłam niebieski, pluszowy kardigan dotykając rękami brzucha.
Nigdy nie widziałam Amelio tak szczęśliwego. Spojrzał na mnie. Z oczu płynęły mu łzy.
-Mamo!.... Bracie!..... Zostanę tatą!- wykrzyczał najgłośniej jak tylko mógł.
Teściowa przytuliła Sofii po czym sama zaczęła płakać.
Paol otworzył kolejnego szampana, a Amelio podszedł do mnie, uklęknął przedemną. Popatrzył mi głęboko w oczy.
-To teraz wiem czyn się tak rano stresowałaś, dlaczego ci się delikatnie przytyło i po co były badania ginekologiczne. -powiedział dotykając delikatnie brzucha dłońmi. - Kochanie...to są najlepsze urodziny w moim życiu. Lepszego prezentu nie mogłem sobie wymarzyć.- Powiedział całując środek mojego delikatnie wystającego po za ciało brzucha. Nie mogliśmy przestać płakać. To zdecydowanie był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu, naszym życiu.

Dziecko z mafiozą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz