Rozdział 15

61 7 8
                                    

"Kocięta"

 - Jeszcze trochę, Różany Zachodzie! - Miauknęła Stokrotkowy Ogon

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Jeszcze trochę, Różany Zachodzie! - Miauknęła Stokrotkowy Ogon.

Różany Zachód rodziła kocięta, więc w żłobku było nieco tłoczno... a raczej bardzo. Oprócz mnie, mojej matki i ciężarnej kotki, była z nami jeszcze Mokra Skóra i Niewypowiedziane Życzenie. Brązowy Płatek i jej kociaki wyszły nacieszyć się ostatnimi słonecznymi dniami. Był to początek pory opadających liści, a to oznaczało koniec ciepłej pogody.

Po chwili obok szarej kotki pojawił się czwarty, ostatni kociak. Wszystkie kocięta były szare, oprócz tego ostatniego, który miał białe plamy. Różany Zachód odetchnęła z ulgą. Ten był ostatni.

- Byłaś taka dzielna, kochana - moja matka położyła przy brzuchu królowej jej pierworodną córkę.

- Trzy kotki i jeden kocurek. Wszystkie zdrowe - powiedziała brązowa medyczka. - To ja sobie idę, bo tutaj za bardzo tłoczno - mruknęła pod nosem i czmychnęła z legowiska.

Położyłam szarego kocurka obok maleńkiej kotki. Kiedy były już wszystkie cztery, Różany Zachód okryła je ogonem. Patrzyła na swoje kocięta z wielką miłością. Mokra Skóra przyniosła jej mech z wodą, żeby mogła się napić.

- Jak nazwiesz kocięta, skarbie? - Zapytała Stokrotkowy Ogon.

- Moją pierworodną chciałabym nazwać Mgiełka - odpowiedziała. - Lazurowy Ogonie, chcesz nazwać kocurka?

Pokiwałam głową i spojrzałam na małego kociaka.

- Zroszonek - miauknęłam.

- A jak nazwiesz tą z tym białym futerkiem? Jest śliczna - Stokrotkowy Ogon była zachwycona tą ostatnią kotką.

- Śnieżynka. Po Śnieżnej Burzy.

Ja i moja matka spojrzałyśmy po sobie. Mokra Skóra też była zaskoczona.

- Jesteś tego pewna, Różany Zachodzie? Wszyscy wiemy jaki był dla ciebie okropny - przypomniałam.

Karmicielka westchnęła.

- Wiem. Jednak Śnieżna Burza się zmienił, a bardzo niewiele kotów to potrafi. W dodatku poświęcił życie, walcząc z tamtym patrolem.

Drugi taki patrol się już nie pojawił. Widocznie była to jednorazowa akcja.

- To jak nazwiemy ostatnią kotkę? Może Szronka? - Zaproponowała Mokra Skóra.

- To dobre imię - przyznała jej siostra.

Po jakimś czasie Mokra Skóra i Stokrotkowy Ogon opuściły żłobek. Różany Zachód była naprawdę szczęśliwa. Na pewno będzie wspaniałą matką dla swoich kociąt. Szkoda tylko, że nigdy nie poznają swojego ojca. Chociaż pewnie gdyby żył, Różany Zachód nigdy nie wróciłaby do Klanu Rzeki. Pewnie ułożyłaby sobie życie ze swoim partnerem. Wychowywali swoje kocięta, aż z czasem fakt, że jest klanową kotką poszedłby w zapomnienie.

Ale wróciła. I tylko to się liczy.

- Nad czym tak myślisz, Lazurowy Ogonie? - Zapytała zielonooka. - Wszystko w porządku?

- Tak, wszystko jest dobrze - odparłam.

Wciąż nie porozmawiałyśmy o tym, co jej wyznałam w dniu śmierci Gładkiego Futra. Nie wiem nawet, czy jest sens o tym rozmawiać. Miała partnera, który jest ojcem jej kociąt. Kochała go, a on kochał ją. I potrafił jej tą miłość dać.

Westchnęłam i wyszłam ze żłobka. Zdążyło się już zrobić ciemno. Ile ja tam siedziałam? Nie wiem. Na szczęście nie miałam już żadnego patrolu, więc nic mnie nie ominęło.

Chociaż tak naprawdę ominęło mnie bardzo dużo.

Położyłam się w legowisku wojowników. Kolejna noc osobno. Co prawda Różyczka już do mnie wróciła, ale teraz sześć księżycy spędzi w żłobku. A co po tych sześciu księżycach będzie? To już tylko Klan Gwiazdy wie.

Tyle pytań, na które wciąż nie ma odpowiedzi...

"Od autorki"

Jak widać, Różyczka urodziła i dotrzymała obietnicy - nazwała jednego kociaka imieniem matki Zmierzcha :D

Wojownicy: Oszukać PrzeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz