1

195 11 27
                                    

- Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! A kto? Y/N! - zaśpiewali wspólnie wszyscy obecni. 

- Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie! - wykrzyknął mój ojciec. 

- Chciałabym móc wrócić na Węgry... - pomyślałam, po czym zdmuchnęłam wszystkie osiemnaście świeczek, na raz.

Wszyscy zaczęli wiwatować, po czym składali mi serdeczne życzenia, a mój tata zaczął kroić tort. Wzięłam pierwszy kawałek i usiadłam przy stole.

Cieszyłam się, że w końcu miałam osiemnaście lat, bo bardzo chciałam być niezależna i zamieszkać sama, na Węgrzech. Bardzo chciałam odnaleźć swoich starych znajomych. 

- Nemeczek powinien mieć teraz szesnaście lat, a Boka i Czonakosz dziewiętnaście. Chciałabym zobaczyć plac! O i Feriego! No i braci Pastorów. Ciekawe co oni wszyscy teraz robią...

Przez całą resztę imprezy nie mogłam przestać myśleć, o tym co będę chciała zrobić. Zanurzyłam się w moich myślach, niestety, ale wyciągnął mnie z nich Filip, czyli jeden z moich kolegów ze szkoły. 

- Czemu tak siedzisz? To twoje urodziny, powinnaś się świetnie bawić. - powiedział.

- Cóż, myślałam trochę o rzeczach, które chciałabym porobić. Teraz, jak mam osiemnaście lat.

- No wiesz, jest mnóstwo rzeczy do zrobienia! Przed nami tak naprawdę całe życie. - uśmiechnął się. - Chodź, na dworze będzie trochę ciszej.

Wstałam od stołu, ruszając za nim do ogrodu. Usiedliśmy na ławce, a on wyciągnął z kieszeni pudełko papierosów. Spojrzałam na jego twarz, cały czas się uśmiechał i bacznie obserwował mój wyraz twarzy. Speszyłam się, bo dobrze wiedział, że nie lubię zapachu papierosów. Widząc moje niezadowolenie schował pudełeczko. 

- To o czym tak myślałaś? - zapytał chłopak.

Zastanowiłam się, nie byłam pewna czy mówić mu prawdę. Nikomu nie opowiadałam o placu broni, było to taką moją tajemnicą. 

- Tak tylko o moich byłych znajomych z Węgier. Bardzo za nimi tęsknie, mimo, że minęło już tyle czasu. Szczególnie mi brakuje jednego chłopaka...

Chłopak posmutniał, tak jak i ja. W ciągu tych paru lat zdążyłam znaleźć nowych znajomych i byłoby mi równie ciężko ich zostawić. Mimo wszystko wolałabym jechać na Węgry.

- Y/N, szukałem cię wszędzie. - nagle z domu wyszedł mój tata. - Chciałem ci dać prezent ode mnie.- wyciągnął małe pudełeczko zza pleców. - To bardzo ważne, chcę abyś go otworzyła dziś i koniecznie przy mnie. - podał mi pakunek.

- To ja może pójdę. - powiedział Igor, po czym zniknął za drzwiami.

Lekko pociągnęłam za wstążkę, rozwiązując ją i uchyliłam lekko wieczko, po czym szybko je zdjęłam. Moim oczom ukazał się kluczyk, bardzo mnie to zdziwiło i byłam ciekawa do czego był.

- Co? Klucz?  Do czego to? - zapytałam.

- Do mieszkania, a czego innego? - zaśmiał się.

Byłam w szoku, nie wiedziałam co powiedzieć, jedyne co przychodziło mi do głowy to, to że nie chce mieszkać dalej w Polsce. Aczkolwiek nie miałam serca mu tego powiedzieć. 

- Dziękuje... - powiedziałam uśmiechając się nieszczerze. Byłam wdzięczna, w końcu dostałam klucze do mieszkania, ale w głębi duszy czułam okropny smutek.

- Ale jeszcze nie wiesz co jest w tym najlepsze. - powiedział bardzo podekscytowany. 

- Hm? - zdziwiłam się. 

- To klucze do mieszkania, ale tego na Węgrzech. Tego, z którego wyjechaliśmy pięć lat temu.

Moje oczy, jak i usta otwarły się szeroko ze zdziwienia. Od razu przytuliłam swojego ojca, a łzy radości mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach.

- Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego prezentu! - powiedziałam, przecierając oczy rękawem. - Dziękuję tato, kocham cię naprawdę mocno!

- Cieszę się, że ci się podoba, wiedziałem, że tęskniłaś za tamtym miejscem. A więc teraz będziesz mogła tam wrócić, ale naprawdę będę za tobą tęsknić. Będziesz musiała mi wysyłać listy. Tylko o nich nie zapominaj. - zaśmiał się.

- Oczywiście! Tylko jak ja się tam dostanę i kiedy?

- Pakuj się kiedy chcesz, a ja ci jakoś załatwię transport. - powiedział wchodząc z powrotem do domu, mijając po drodze Igora.

- Dobrze, dziękuje! - krzyknęłam, mogłam usłyszeć jeszcze jego śmiech, zanim Igor zamknął za nim drzwi.

- Co dostałaś? - podszedł do mnie wspomniany chłopak.

- Klucz! - pokazałam mu go. - Są do mieszkania na Węgrzech! - wykrzyczałam z podekscytowania.

- Czyli się wyprowadzasz? - posmutniał, po raz kolejny.

- Tak. - w tym momencie myślałam jedynie o swoich starych znajomych, z jakiegoś powodu umknęła mi strata obecnych przyjaciół.

Chłopak usiadł na ławce i wyciągnął tą cholerną paczkę papierosów, po czym wyjął jednego i zapalił. 

- Dobrze wiesz, że nienawidzę tego zapachu cholernego dymu. 

- Wiem. - zaciągnął się i dmuchnął mi specjalnie w twarz. 

- Jesteś okropny! - odeszłam od niego, a on się zaczął śmiać.

- Przepraszam. - powiedział, po długim nabijaniu się ze mnie.

- No już, już dobra. - przewróciłam oczami.

Zaczęliśmy znów rozmawiać o moich byłych znajomych, postanowiłam mu powiedzieć troszeczkę więcej, o nich. Ale dalej nie zagłębiałam się w temat Czonakosza i nie zdradzałam szczegółów naszej grupy z placu.

- A kiedy masz zamiar wyjechać? - zapytał.

- Nie jestem jeszcze pewna, ale w tym tygodniu. Nie chcę czekać, najchętniej to pojechałabym już dziś, ale jest to niemożliwe. 

- Będę za tobą bardzo tęsknił Y/N. - powiedział, przytulając mnie. 

- Ja za tobą też... 

-----------

811 słów!!!

Pierwszy rozdział nowej części :]

Rozdziały będą co tydzień w soboty misiaki :>

MAM NADZIEJE ZE SIE PODOBALO (jak nie to cię znajdę ;>) <3



Ostatni taniec [Czonakosz x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz