Obudziłam się o ósmej rano. Zaczęłam swój dzień od swojej zwykłej rutyny porannej, po czym wyszłam z domu, z psem. Zdecydowałam się udać na targ, w końcu dopiero tu przybyłam i nie mam nic do jedzenia.
A więc ruszyłam w stronę targu, mając nadzieję, że po czterech latach dalej jest w tym samym miejscu. I na całe szczęście okazało się, że był. Kupiłam jedzenie oraz parę innych rzeczy, których mi brakowało w domu. I tak wypatrując przeróżnych przedmiotów po kolei, skończyłam z czterema siatkami.
- Hektor stop! - krzyknęłam, gdy pies zaczął przyspieszać, na widok kota.
Ale zanim mój pies zwolnił, kot się wystraszył i zaczął syczeć, co spowodowało, że Hektor wcale nie chciał się zatrzymać i brał zwierzę za zagrożenie. Mimo moich komend, mój pupil nie zatrzymał się dopóki kot nie wskoczył na murek. Byłam zła na psa, bo połowa moich rzeczy wylądowała na ziemi, ale w końcu to tylko zwierzak, nie powstrzymam jego instynktów.
- Pomóc Pani? - zapytał chłopak, który bardzo mi kogoś przypominał.
- Byłoby bardzo miło. - odpowiedziałam.
Chłopak mi pomógł, a ja przez cały czas próbowałam rozgryźć kogo mi przypomina. Ale poddałam się i po prostu zbierałam swoje rzeczy.
- Dziękuję.
- Nie ma sprawy. - chłopak chwilę na mnie patrzył i się zastanawiał. - Może dziwnie to zabrzmi, ale przypomina mi Pani kogoś. Mógłbym zapytać Panią o imię?
- Y/N Black. - przedstawiłam się i podałam mu rękę. Chłopak bardzo się uśmiechnął, ale po chwili posmutniał.
- Jestem Deżo Gereb. - powiedział, a mnie zatkało.
- Gereb?! Wyglądasz świetnie! - podekscytowałam się, zapominając o przeszłości.
- Dziękuję, ty też wyglądasz bardzo ładnie, skąd wzięłaś się znów w Budapeszcie? - zapytał.
- Odkąd się przeprowadziłam do Polski, postanowiłam, że jak dorosnę przeprowadzę się tu. I tak też się stało. Ostatnio miałam osiemnastkę i dostałam w prezencie, od taty, klucze do naszego byłego mieszkania.
- Miło cię widzieć znów Y/N, dużo się wydarzyło, jak ciebie nie było.
- Wiem, wczoraj spotkałam Feriego Acza i opowiedział mi o wszystkim. Ale chciałabym usłyszeć, co działo się z tobą przez te cztery lata.
- Z chęcią ci opowiem. - uśmiechnął się.
Chłopak opowiedział mi bardzo dużo, jednocześnie mnie odprowadził do domu i pomógł mi z zakupami. Za to Hektor jakby nigdy nic łasił się do mnie okropnie, położył się nawet na plecach, mając nadzieję, że podrapię go po brzuszku. No i jego słodki pyszczek mnie przekonał i zrobiłam to, o co mnie prosił.
- Dziękuję za pomoc. - uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co. - Spojrzałam na zegarek.
- 14:26 - powiedziałam sama do siebie. - Cholerka!
- Coś się stało? - zapytał zdezorientowany Deżo.
- Jestem umówiona z Aczem, obiecał, że dziś udamy się do Boki, bo chcę się dowiedzieć, co dzieję się z Czonakoszem, bardzo chcę go spotkać.
- Czonakosz... - zamyślił się. - Nie widziałem go od dawna, więc mimo, że chciałbym ci pomóc, to nie wiem nic. - Posmutniałam, coś musi być na rzeczy, jeśli nikt nic nie wie, mimo wszystko postanowiłam się nie poddawać, muszę go znaleźć.
Czekając na Feriego zrobiłam Gerebowi herbatę, a sama zabrałam się za rozpakowywanie zakupów. Rozmawiałam w tym czasie z Deżo i z wszystkiego co mi mówił najbardziej zaciekawiła mnie informacja, że Czonakosz, jeszcze gdy plac istniał, pisał do mnie listy.
- Ale ja nigdy nie dostałam żadnego listu...
- To dziwne, jestem pewien, że je wysyłał. Raz nawet poszedłem z nim, bo sam chciałem ci coś wysłać.
- Na jaki adres to wysłaliście?
- No na "******, ul.******** */**" - powiedział.
- No tak, adres się zgadza.
- W takim razie dlaczego nic nie dostałaś?
- Nie mam pojęcia.
Nagle obydwoje usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- To pewnie Feri. - powiedziałam i oboje udaliśmy się do przedpokoju.
- Dzień dobry Y/N. - powiedział. - I Gerebie.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam.
- Cześć Feri. - uśmiechnął się Gereb.
- No i teraz wiem, że to ty Acz. - zaśmiałam się i wskazałam na jego ubiór, czyli czerwony sweter. Chłopak przewrócił oczami, ale również się zaśmiał.
- Idziemy? - zapytał Acz.
- Idziemy! - podekscytowałam się
Ruszyliśmy w trójkę w stronę mi nie znaną, ale według Feriego do sklepu Boki. Szliśmy przez jakieś piętnaście minut, aż naszym oczom ukazał się mały lokal, na rogu jednej z kamienic. Weszliśmy do środka i od razu przywitał nas pracownik.
- Dzień dobry, w czym mogę służyć. - uśmiechnął się. - O! Feri, Gereb, miło was widzieć.
- Cześć Boka. - przywitał się Deżo.
- Nam również miło cię widzieć Boka, ale jest ktoś, komu zależało bardziej. - wszyscy spojrzeli na mnie, Boka wyglądał na zdezorientowanego.
- Cześć Boka. - powiedziałam. - To ja, Y/N. - uśmiechnęłam się do niego.
- Y/N! - chłopak wybiegł zza lady i mnie objął. - Jak ty dorośle wyglądasz Y/N! Wspaniale cię znowu widzieć!
- Ciebie również Boka! Miło widzieć, że tak ci się powodzi, masz swój własny sklep!
- Tak, jakoś sobie radzę. A co u ciebie? Co robisz w Budapeszcie?
------------
803 słowa!
Mam nadzieję, że rozdział się podobał!!!
<3
CZYTASZ
Ostatni taniec [Czonakosz x reader]
FanficKontynuacja książki "Ostatni list" Zapraszam do czytania :] Najprawdopodobniej nie zostanie dokończona, za co naprawdę przepraszam.