8

90 6 17
                                    


Obudziłam się około szóstej, miałam zamiar udać się dziś do szkoły. A więc szybko wykonałam swoją poranną rutynę i o siódmej byłam gotowa do wyjścia.

Zapięłam Hektora na smycz i wyszłam z domu, upewniając się dwa razy, że zamknęłam drzwi na klucz. Ruszyłam w kierunku szkoły, po drodze rozglądając się wokół, dużo się zmieniło, odkąd wyjechałam.

Po dotarciu, w miejsce docelowe, bardzo się z dziwiłam, szkoła wyglądała zupełnie inaczej. Podwórko było pełne nowych, pięknych roślin, a sam budynek wyglądał na odnowiony.

Podeszłam do dwóch, przyjaźnie wyglądających dziewczynek. Zapytałam, czy mogłyby popilnować Hektora w czasie, gdy ja udam się do środka. Zgodziły się, miałam nadzieję, że jak wrócę to wszystko będzie dobrze. To dziwne, że ufam losowym dziewczynkom.

- Zaraz, zaraz... Dziewczynki? - odwróciłam się, by upewnić się, że nic sobie nie zmyśliłam, ale dziewczynki były w tym samym miejscu. - Dziwne... - pomyślałam, ale mimo wszystko weszłam do środka

Budynek w środku również wyglądał na nowszy, ładniejszy. Zauważyłam, że Pan Rac stoi na korytarzu, przy mojej starej klasie. Wyglądał dokładnie tak samo, jak cztery lata temu, choć trzeba przyznać, że był starszy i było to widać...

- Dzień dobry. - przywitałam się, od razu po podejściu do niego.

- Dzień dobry, mogę w czymś Pani pomóc? - zapytał, przyglądał się mi, jakby nie umiał sobie przypomnieć skąd mnie zna.

- Uczyłam się tu cztery lata temu.

- Ach no tak! Panienka Y/N Black! - ucieszył się nauczyciel. - Miło znów cię widzieć, czego Panienka tu szuka?

- Cóż, mam list, w zasadzie to taka wskazówka, chyba od Czonakosza. Mówi o tym, że tu znajduję się kolejna podpowiedź dla mnie.

- Pan Czonakosz? A no tak, tak, był tu... - wyglądał jakby sobie coś przypomniał. - Znaczy, mam podpowiedź dla ciebie! Od anonimowej osoby!

- Anonimowej?

- Zepsułem niespodziankę, czyż nie? - posmutniał, przez co mi się zrobiło go strasznie szkoda.

- Absolutnie nie! Anonimowa osoba... Któż to może być? Hmmm... - mężczyzna się zaśmiał.

- Zapraszam do klasy, po podpowiedź. - uśmiechnął się i weszliśmy do pomieszczenia.

- Dobrze, no to słucham. - powiedziałam pewna siebie.

- Nie tak szybko, nie będzie, aż tak łatwo. - rozczarowałam się. - Proszę siąść do swojej ławki.

Usiadłam, a on podszedł do tablicy i zaczął na niej coś pisać. Z tego co zauważyłam, to było to napisane łaciną. Dawno nie używałam tego języka.

- Oto podpowiedź. - powiedział, kończąc pisać kredą.

- Propius est admonitus quam putas, te solum sentire putty et inspicere in longinquo. - przeczytałam. - Podpowiedź jest bliżej niż myślisz... Wystarczy poczuć kit i spojrzeć w dal. - przetłumaczyłam, podpowiedź była dziwna i nie miała sensu. - Ta podpowiedź nie ma sensu! - zdenerwowałam się. - Nie napisał Pan czegoś źle?

- Nie, jestem pewny, że wszystko jest dobrze.

- Kit... - spojrzałam na okno, było nowe! - No tak! - wyjrzałam za okno. - Ławka? To dalej nie ma sensu... - zirytowałam się. 

- A no tak! Zapomniałbym! Najmocniej przepraszam panno Y/N. - powiedział nagle mężczyzna i zaczął znów pisać po tablicy. 

- Abite quo ingenium tuum excolere creditus es. - przeczytałam. 

Ostatni taniec [Czonakosz x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz