3

119 6 8
                                    

Sukienki, jak i resztę kupionych rzeczy, zaczęłam pakować do walizek Nie ma potrzeby, aby się walały po tym pokoju, skoro i tak niedługo go opuszczam. Kornel siedział przy moim biurku, Marcelina usiadła na podłodze i bawiła się z Hektorem, a Igor rzucił się na moje łóżko.

- Widzisz coś w Węgrach, poza swoimi przyjaciółmi? - zapytał chłopak, który leżał.

- Węgry są ślicznym krajem, a Budapeszt jest cudowny. Uwielbiam tamtejszy ogród botaniczny, ale nie spędziłam w nim zbyt dużo czasu.

- Ty w ogóle mówisz po węgiersku? - to było najgłupsze pytanie zadane przez Kornela w dniu dzisiejszym, bo ogólnie to padały gorsze.

- Matole, jak inaczej by się tam dogadała z ludźmi? Poza tym jej ojciec jest Węgrem. - zauważył Igor.

- Néha azon tűnődöm, hogyan érettségiztél, ember, mert olyan hülye vagy, mint az a piros inges fiú, aki azt hitte, hogy mókus vagyok... - powiedziałam i zaczęłam się śmiać

- Co powiedziałaś? - zapytała zdezorientowana Marcelina, która wcześniej nas nie słuchała.

- A tylko, że Kornel jest świetny i nie wyobrażam sobie, że mnie nie odwiedzi.

- Mhm... - mruknął podejrzliwie wymieniony chłopak.

- Skończyłam! Możemy iść. - wstałam i udałam się do wyjścia, reszta oczywiście ruszyła za mną.

-Pa tato! 

- Tylko żadnego alkoholu, papierosów i seksu!

- Tato, naprawdę? - zawstydziłam się.

- Dopóki tu mieszkasz, to za ciebie odpowiadam, nawet jeśli jesteś dorosła. - zaśmiał się ze mnie.

- ... - cała ta sytuacja mnie skrępowała.

- Niech się pan nie martwi! Ja jej nie pozwolę na żadne używki i... I żadne inne akcje. Będę ją pilnował i odprowadzę ją do domu, jak zwykle. - zadeklarował Igor podśmiechując się lekko.

- Dobrze, dziękuję Igor. - mój tata naprawdę go lubił, czasami aż za bardzo.

Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się na boisko. W czasie, gdy szliśmy postanowiłam się trochę podroczyć.

- Nie pozwolisz mi na żadne używki, co?

- Nie, nie ma takiej opcji. - powiedział stanowczo.

- Nawet na papierosa?

Chłopak zaniemówił, chyba zapomniał o swoim nawyku. 

- Tylko ja mogę. - powiedział szybko.

- Ach tak?

- Tak.

- Dobra, przestańcie flirtować i chodźcie szybciej! - krzyknął Kornel wyprzedzając nas.

Na boisku grali mecz, więc postanowiliśmy go pooglądać. Był dla mnie dość nudny i po paru minutach postanowiłam się przejść. Jako, że moi przyjaciele byli tym zainteresowani, a Marcelina nudziła się tak samo, jak ja, to udało nam się uciec i poszłyśmy w stronę parku.

- Einstand!- krzyknął nagle jakiś chłopiec.

Stanęłam i rozejrzałam się. Niedaleko mnie na chodniku chłopcy grali w kulki. Oczywiście jak można stwierdzić po krzyku, silniejsi próbowali nastraszyć słabszych.

- Nie tym razem.- powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w ich stronę, zostawiając za sobą zdezorientowaną Marcelinę.

- Pozbierajcie kulki i wszystkie oddajcie! - krzyczeli chłopcy.

Ostatni taniec [Czonakosz x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz