21 - Night Changes

183 20 15
                                    

"Does it ever drive you crazy, just how fast the night changes?

Everything that you've ever dreamed of, disappearing when you wake up

But there's nothing to be afraid of, even when the night changes

It will never change me and you"

~ "Night Changes" by One Direction 

George był naprawdę zdziwiony, gdy obudził się sam. 

Tak właściwie, nie oczekiwał niczego. Wczorajszy wieczór był wystarczający. Clay zaopiekował się nim, gdy nie dość, że był pijany to w dodatku rozbity emocjonalnie po tym jak zdał sobie sprawę z tego, że mało kto będzie w stanie mu dać to, czego chciał. Pamiętał jak spali tu przytuleni, jak Clay jednym ramieniem przytulał do siebie jego, a drugim Patches. 

To nie było tak, że jakoś bardzo marzył obudzić się przy nim. Że liczył na poranne czułości czy cokolwiek. Tak naprawdę, to spodziewał się, że już dawno go tu nie będzie... Zastanawiał się czy był tu w ogóle do rana, czy poszedł jak George zasnął. Chociaż miał wrażenie, że spało mu się zbyt przyjemnie, by druga opcja miała sens...

Oczywiście, tylko czysto praktycznie. Ze względu na komfort spania w ramionach drugiej osoby, nie ze względu na to, że to Clay. 

Przetarł nieco zaspane oczy i usiadł na łóżku, rozglądając się po pokoju. Był w stanie zauważyć wgniecenie na poduszce obok, które utwierdzało go w przekonaniu, że ktoś naprawdę tu spał. A tuż przy niej trochę kociej sierści zostawionej na prześcieradle. George westchnął cicho, chcąc już po prostu zapomnieć o swojej wczorajszej chwili słabości, tym jak poniżył się przed blondynem i tym, że niestety, ale mężczyzna dawał mu cholernie wielki komfort i nie wiedział jak poradziłby sobie wtedy, gdyby nie on. 

Kiedy wstał z łóżka, pierwsze co poszedł rzecz jasna do łazienki. Po załatwieniu swoich potrzeb i umyciu zębów, popatrzył w lustro. Stwierdził, że być może wygląda nieco żałośnie, bo zbyt długa koszulka w której spał, pod nią losowe, kolorowe bokserki, włosy roztrzepane na wszystkie strony... Cóż, zdecydowanie miał lepsze momenty w swoim życiu. Westchnął cicho, decydując się zejść na dół po kawę i wziąć się do pracy, skoro i tak nie miał nic do roboty. 

Po zejściu ze schodów na parter, George miał wrażenie, że serce zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej. 

W kuchni był Clay, który smażył coś na patelni, wokół unosił się piękny zapach, a między nogami blondyna pałętała się Patches, z którą blondyn na swój sposób dyskutował.

Powiedzieć że George był zaskoczony, to zbyt mało. Choć miał trudności z przyznaniem się samemu przed sobą do tego, co teraz czuł, to był... Oczarowany..? 

Oczarowany tym, jak zwyczajne, naturalne to wszystko było. Jakby tak miało być każdego poranka. Jakby wysoki blondyn i urocza kotka po prostu tu pasowali. To był wyjątkowy moment w życiu George'a, jaki na pewno utkwi w jego pamięci na bardzo długo. 

Po raz pierwszy poczuł, że jego dom rzeczywiście jest jak dom, a nie tylko mieszkanie. 

I zrozumiał o czym tyle razy mówił Karl. Jego dom był pusty, zbyt pusty dla jednej osoby. Jego życie samo w sobie było zbyt puste. Obraz jaki widział teraz w swojej kuchni zapełniał tę pustkę w jakiś sposób. Choć przecież z Clay'em ciągle sobie dokuczali, irytowali się wzajemnie, George poczuł się teraz tak ważny, potrzebny, w swoim miejscu na tym świecie... 

Choć rozum mówił mu, że to fatalny pomysł, miał teraz ochotę tylko na jedną rzecz. 

Wszedł do kuchni, zmierzając stosunkowo szybkim krokiem w stronę blondyna. Ten zauważył obecność George'a i odwrócił się w jego stronę, chcąc wyjaśnić co tu robi, bo miał wrażenie, że brunet po wytrzeźwieniu już wcale nie chciał go widzieć. Jednak cokolwiek się właśnie zadziało, przebiło jego wszelkie oczekiwania. 

your fault, idiot  | | dnf | | karlnap | |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz