Rozdział 21

550 16 0
                                    

Chloe

Krążę po całym domu z rzeszą emocji, których nie jestem w stanie udźwignąć. Posprzątałam już cały dom. Pozamiatałam, docierając do każdego kąta. Przetarłam ścierką wszystkie szafki na których zebrała się gruba warstwa kurzu, pozbyłam się pajęczyn z kątów, a nawet pościerałam podłogi, czego naprawdę nienawidzę robić. Długo trzeba by było mnie zmuszać, ale dzisiejszy nastrój spowodował, że nawet mopowanie nie było dla mnie problemem. Kiedy kończę, zderzam się ze ścianą. Zwyczajnie nie wiem, co ze sobą począć. Zajęcie dłoni pracą oderwało mnie od analizowania swojego oprawcy, a teraz wszystko wraca do mnie z podwójną siłą. Nie mam ochoty na czytanie, tym bardziej książek, które przyniósł mi Ryan. Oczywiście, trafił w mój gust, co teraz działa mi na nerwy. To wygląda tak, jakby mnie znał. Przyniósł kilka egzemplarzy thrillerów i romansów. Teraz już wiem, że już więcej nie sięgnę po żaden z nich, bo po pierwsze – są od niego, a po drugie – nie mogę się skupić na żadnej czynności.

Myślałam, że eksploduję. Od momentu, kiedy pojawił się w moim życiu, miesza mi w głowie. Pozwoliłam mu się do siebie zbliżyć. Zatraciłam się w nim bez pamięci, a on czułością przeniósł na swoją stronę. A gdy już myślałam, że zaczniemy wszystko od początku, a ja obdarzę go ponownym zaufaniem, ujrzałam tą krew. I przypomniałam sobie, z jakim człowiekiem mam do czynienia.

Ile życie ludzkie znaczy dla Ryana, że z taką łatwością pozbywa się tego, kto stanie mu na drodze? Nigdy nie zrozumiem tego świata. Jak brutalnym trzeba być, by wyrządzić komuś taką krzywdę? Pozbawić życia - to dla mnie nie do pomyślenia.

Przypomina mi to chwile spędzone we własnym domu. Ojciec od zawsze przejawiał się brutalnością w swoim zachowaniu. Nigdy nie liczył się ze zdaniem ani moim, ani matki, a ona z kolei nie zwracała na to uwagi. Bolało to za każdym razem – że mimo piekła, które robi nam każdego dnia, matka wciąż za nim wszędzie lata. Wiedziałam jednak, że cokolwiek bym nie zrobiła, nigdy nie przejdzie na moją stronę. Jak doszło do ich małżeństwa? Czy to była miłość, czy przywiązanie? Być może połączyła ich miłość, ale nigdy nie widziałam u nich żadnych czułości. Nigdy. Za calutki żywot. Ciężko ich małżeńską relację nazwać miłością. Jeżeli właśnie tak to wygląda – to jestem pewna, że jej nie chcę. Dlatego tak ostro zareagowałam na koszulę Ryana. Nie chciałam powtórki, chociaż mój los niekoniecznie należał do mnie – wcześniej był z góry dyktowany przez ojca, a teraz jest w dłoniach nowej bestii.

Jak na złość, kiedy usiłuję nie myśleć o Ryanie, przypominam sobie pierwszy raz, kiedy mnie pocałował. To było... nie do opisania. Tamto zbliżenie wywołało we mnie euforię, a każde kolejne było tak nasycone emocjami, że raziło. Czułam się, jakbym unosiła się nad ziemią. Całe moje ciało drżało, a mózg nie przyjmował do świadomości, że to dzieje się naprawdę. Zbliżyłam się do kogoś, kto był nieosiągalny. Ryan tak bardzo mnie pociągał, że musiałam ukrywać to przed samą sobą, a kiedy połączyliśmy się ustami, moje głupie serce tańczyło z radości. Od tamtej pory już nic nie było takie samo.

Pokonuję długość salonu tam i z powrotem, próbując rozchodzić buzujące emocje. Następnie siadam na kanapie. Później znów wstaję. I ten proces powtarza się od początku co najmniej dziesięć razy. Czuję takie zdenerwowanie, że zaraz wnętrzności wyjdą na światło dzienne.

Kiedy jest już po osiemnastej, słyszę trzask przekręcanego zamka w drzwiach. Ryan wymienił baterię w zegarze i przynajmniej wiem, jaki mamy czas. Staram się nie wyglądać na osłabioną, chociaż założę się, że jestem blada jak ściana. Co by robił tutaj o tak wczesnej porze? Zwykł przyjeżdżać później. A jeżeli to nie on? Chowam się za sofą. To jedyne, co mi pozostaje. Muszę wyglądać żałośnie. Schowana za kanapą, bez żadnego sprzętu. Wychylam się nieznacznie, kiedy stopy nieznajomego stąpają po drewnianej podłodze. Wyglądają, jak buty Ryana, ale nie mogę mieć pewności. To zwykłe, czarne skórzane obuwie, które ubiera do spodni garniturowych i białej koszuli. Może to być jego brat, ojciec lub ktokolwiek inny. Chowam głowę z powrotem za kanapę. Muszę mieć pewność, kto to jest, chociaż moje ciało stawia opór ku tej wiedzy. Wychylam się ponownie ze strachem, że moje oczy skrzyżują się z nieznaną mi osobą. Ryan. To on. Oddycham głęboko z ulgą.

Spicy HateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz