Rozdział 5

15 4 0
                                    

Mroźny Powiew zadowolony wszedł do obozu z pokaźnym bielikiem w pysku. Rzadko kiedy zdarzało mu się być z siebie taki dumny, lecz akurat po złapaniu tak ogromnego ptaka nie mógł się powstrzymać od delikatnej pychy. Stanął przed legowiskiem wojowników, przyglądając się Gołębiej Mgle i Bukowemu Wibrysowi. Kocice leżały w milczeniu. Starsza wojowniczka lizała swoją łapę, zaś młodsza- wpatrywała się z niewiadomych przyczyn w korony sosen. Otrzepał się z kawałków gałązki, o którą zahaczył na polowaniu, po czym podszedł bliżej kotek. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, szara nieśmiało się uśmiechnęła.

- Pięknego bielika upolowałeś - pochwaliła kocura.

- A dziękuję, dziękuję - cętkowany ułożył ptaka na stosie zwierzyny. - Sam złapałem. W dodatku w locie. A teraz...

Cynamonowy przybrał swój najczęstszy, niewyrażający żadnych uczuć wyraz twarzy. Spuścił ogon, mierząc młodszą wojowniczkę wzrokiem. Zdawało mu się, że coś jest z nią nie tak, lecz wolał nie oskarżać jej pochopnie. Podszedł do niej, zasłaniając punkt, któremu się dotąd przyglądała. Czekoladowa nie wyglądała na zadowoloną.

- Co ty robisz? - spytała. Mroźny Powiew nic nie powiedział. Chwilę stali w milczeniu.

- Co ty robisz? - Bukowy Wibrys powtórzyła pytanie. Kocur nadal nie dawał za wygraną.

- Mam coś robić!? - kotka była na skraju cierpliwości. - Iść na patrol graniczny!? Albo na polowanie!?

Starszy kot zerknął na Gołębią Mgłę. Wyglądała na przestraszoną. Z powrotem popatrzył na rozmówczynię, gdy ta niespokojnie warknęła. Kocur cicho westchnął.

- Od kiedy zmarła twoja siostra, Szara Łuna, zachowujesz się trochę... - kot zaczął szukać słowa, które nie sprowokowały by wojowniczki do dalszej agresji. - Trochę nietypowo. Zresztą... Zawsze odstawałaś od reszty... Znaczy, to nic złego, charakter jak charakter... Ale czy mógłbym cię poprosić na chwilkę?

Błękitne ślepia wpatrywały się teraz prosto w cętkowanego. Wreszcie schowała mocno zaostrzone, białe kły.

- Na chwilkę? - dopytała.

- Na bardzo krótką chwilkę - przekonywał ją rozmówca. Ku jego zdziwieniu, kocica więcej nie protestowała, tylko poszła za nim.

Dwójka wyszła z legowiska. Mroźny Powiew spojrzał jeszcze na dziwnie zatroskaną ciemnoszarą, nerwowo ruszającą ogonem. „Nigdy nie pojmę tych kotek", pomyślał wojownik, wprowadzając czekoladową między krzewy i mchy w obozie. Ciągle czuł na karku przeszywający wzrok idącej za nim kocicy. Para, stając na skraju obozu, weszła w wąską przestrzeń między ścianami kanionu. Kocur przymknął na swój tajemniczy sposób oczy, dalej nie wyrażając żadnych uczuć. Wreszcie przemówił:

- Bukowy Wibrysie... Wiesz, że dobrobyt moich... Znaczy, Helodermowej Gwiazdy wojowników jest dla mnie niezmiernie ważny. Nie chcę więc, by którykolwiek z nich miał jakieś problemy. A jeżeli się nie mylę, ty jakiś posiadasz. Czy mogłabyś zdradzić mnie choćby częściowo, z czym tak bardzo się borykasz? Nie bój się, nikomu o niczym nie powiem.

Kotka zamilkła, marszcząc brwi.

- Nic mi nie jest - stwierdziła. - Raczej mojej siostrze coś jest.

Cynamonowy zamarł z wytrzeszczonymi ze zdziwienia oczyma. Nigdy by się nie spodziewał czegoś takiego. Szybko jednak się opanował.

- W jaki sposób Szara Łuna mogłaby cię dręczyć? - zapytał. - Była wprawdzie nieco nieznośna, ale przecież ona nie żyje od dobrych kilku księżyców. Chyba czas zapomnieć o niej...

- Nikt mi nie będzie kazał zapominać o mojej zmorze - postawiła się rozmówczyni.

- Uwierz, tak będzie Ci lżej... Ja wiem, jak to jest mieć czyiś wzrok na karku. Odczuwa się niesamowitą ulgę, gdy się go pozbywa.

- Nikt nie wie o rzeczy kluczowej w tej rozmowie.

Cętkowany poczuł dreszcze na całym ciele. Przypomniał sobie całą sytuację ze śmiercią szarej wojowniczki, która do dnia ówczesnego nie została wyjaśniona. Dopiero teraz zrozumiał, że rozmawia z kimś bardziej nieznanym, niż się mu wydawało. Zrozumiał, że serce kotki niekoniecznie składa się jedynie z ambicji. Wtedy młoda podejrzanie spojrzała w górę.

- Radziłabym wracać do legowiska... - przyznała. Mroźny Powiew również uchylił głowę ku ścianom kanionu. Zebrały się nad nimi co najmniej trzy lwy górskie, powoli do nich schodzące. Tu nie było czasu na zastanawianie się- cynamonowy chciał porwać Bukowego Wibrysa za kark, tej jednak już przy nim nie było. Zaczął w panice się za nią rozglądać, ale ostatecznie nie miał już na to czasu. Zerwał się na równe nogi, biegnąc kanionem, by zmylić dzikie koty. Wskoczył na zwaloną sosnę, z której łatwiej mógł dostrzec napastników. Ci zbliżali się do niego coraz szybciej. Przerażony, schował się pod wysuszonym konarem. Okazało się, że był to ostatni moment na reakcję: dosłownie jedno uderzenie serca potem pod drzewo wślizgnął się ostry pazur agresora, który na szczęście nie zdołał schwytać praktycznie bezbronnego wojownika. Wielkie koty po kilku próbach odpuściły dalszych ataków, wskakując z powrotem tam, skąd przyszły.

Ewidentnie nie zostało śladu po dawnej małej pysze Mroźnego Powiewu. Jego serce kołatało w nim niczym szalone, sam wydostał się spod kłody niepewny oraz zestresowany. Ze skulonym ogonem potruchtał do obozu. Tam czekała na niego- jak zwykle zatroskana- Gołębia Mgła. Na widok ocalałego cynamonowego wstała, witając go.

- Mroźny Powiewie! - krzyczała uradowana.- Zdawało mnie się, że słyszałam jakieś dzikie ryki... Tak się o ciebie martwiłam!

Kocur się zarumienił, lecz po chwili spoważniał.

- Racja, racja- przytaknął. - Ta „bardzo krótka chwilka" mogła się lepiej skończyć.

- Tak się cieszę, że żyjesz! - wrzasnął znikąd uczeń kocura- Błotnista Łapa. Wprawdzie zamiast niej cętkowany kot przypatrywał się bardziej wystającej zza skały Bukowemu Wibrysowi, lecz niezmiernie się ucieszył na widok szaruska.

- Gdzie byłeś? - zapytał mały.

- Bez urazy, ale później ci o wszystkim opowiem - zwrócił się do niego mentor. Widząc, jak uczeń odchodzi mimo wszystko zadowolony, wojownik z powrotem zwrócił się do kocicy.

- Wybacz - przeprosił poważnie. - Jest nieco... Energiczny.

- Nie przepraszaj - kotka się zarumieniła. - Nic się nie stało. Spójrz, słońce już zachodzi...

- Właśnie, jest trochę późno - wtrąciła Szczurzy Bieg, wylegująca się w legowisku. - Nie jesteście zmęczeni?

Koty spojrzały na siebie, nieśmiało się uśmiechając. Wreszcie ułożyły się razem na suchej trawie. Jednakże, kiedy kocica dawno pogrążyła się w snach, zastępca dalej nie mógł zasnąć. Wciąż miał w głowie sytuację z kończącego się dnia. Nagle poczuł, że coś delikatnie go dotknęło. Ten jednak nawet nie drgnął- nie wiedział, dlaczego, lecz był pewien, że to Bukowy Wibrys.

Wojownicy: Próba Wojowników | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz