12. Wieczorna symfonia

80 57 5
                                    

Skłębiona fala burzowych chmur, którą całą drogę wyprzedzał zaledwie o krok, dogoniła go na granicach Springfield. Zaczęło lać.

Legion miał pojawić się na komisariacie już za niespełna półtorej godziny, co zmotywowało księgowego do zaliczania w drodze przez miasto wszystkich możliwych skrótów, jakie tylko przychodziły mu do głowy. Jednak pomimo przemykania przez zaśmiecone zaułki i ogólnego obierania dosyć niecodziennych tras dotarcie na miejsce i tak zajęło mu dobrze ponad trzydzieści minut. Wszystko przez przeżarty rdzą łańcuch jego roweru, który po prostu dał za wygraną i rozsypał się w pewnym momencie, zmuszając go do pokonania ostatniego odcinka na piechotę. Bystry nie mógł być wściekły na swój środek transportu. Cud, że nawalił dopiero teraz.

Była godzina 20:45, gdy zlany potem zatrzymał się pod równym rzędem drzew zaraz obok posterunkowego parkingu. Zlustrował budynek od fundamentów aż po czubek dachu. Na razie wszystko wydawało się w należytym porządku.

Dave nie chciał wpadać w kłopoty jeszcze przed rozpoczęciem właściwej akcji, a pewne było, że gdyby wszedł na komisariat teraz, ktoś zainteresowałby się zamaskowanym dziwakiem zachowującym się w podejrzany sposób. Zażądano by od niego ściągnięcia przebrania, czego oczywiście nie mógł zrobić i skończyłoby się pewnie na próbie obezwładnienia, co byłoby okropną stratą czasu. Ostatecznie zadecydował, że wkroczy już w trakcie zamętu.

Amelia wspominała, że Legion korzystał z jakichś specjalnych pocisków wywołujących paraliż — nie pamiętał, czy ma takie przy sobie — a, co za tym idzie, naprawdę nie zranił żadnego z funkcjonariuszy. Oznaczało to mniej więcej tyle, że życia niewinnych ludzi były bezpieczne i Phillips nie musiał atakować Victora od razu, by uniknąć rozlewu krwi.

Początkowo jego plan polegał na uprzednim spotkaniu się z Ashbrook i stawieniu czoła Legionowi wspólnie z nią. Nie było jednak takiej możliwości. Wpadli na Amelię, dopiero kiedy wchodziła do budynku, a to wydarzyło się już dłuższą chwilę po strzelaninie. Pewnie byłoby mu raźniej ze znajomą u boku, ale czas pozostawał w tym przypadku nieubłagany. Chwilowo musiał radzić sobie sam.

Biorąc to wszystko pod uwagę, postanowił schować się na to parę minut, które mu zostało. Idealną kryjówką okazał się jego własny samochód stojący sobie spokojnie na asfaltowej płycie parkingu. Mimo braku kluczyków — te zostały we wraku — nie miał problemów z dostaniem się do środka. Wszystko dzięki drzwiom od strony kierowcy, których z powodu usterki w ogóle nie dało się zamknąć na klucz. Mężczyzna rozłożył się na skórzanym siedzeniu. Miał stąd idealny widok na główne wejście oraz całą okolicę.

Świadomość zbliżającej się konfrontacji wykręcała mu wnętrzności na lewą stronę, toteż w każdej chwili oczekiwał, że w parze z bólem brzucha najdzie go również nieodparta chęć na zapalenie papierosa. Coś takiego jednak nie następowało. Sam siebie zaskakiwał długością czasu, jaki udało mu się wytrwać bez natrętnych myśli o tytoniu. Mogłoby się wydawać, że jego skupienie na powierzonym zadaniu niwelowało jakoś zgubny wpływ nałogu.

Księgowy całkiem już skupił się na tu i teraz, kiedy przez spływające kroplami deszczu szyby spostrzegł pierwsze ptaszyska zlatujące się nad parking. Na początku nie było ich wiele.

Ja pierdolę... – Jego gardło zacisnęło się boleśnie. Ptaki nie przestawały napływać i niczym widownia zajmująca miejsca w operze z wolna pokryły pobliskie drzewa i latarnie. Bystry, chcąc za wszelką cenę uniknąć zauważenia, wcisnął się głębiej pod deskę rozdzielczą. Liczba kruków była znacznie, znacznie większa, niż ta, z którą miał wcześniej do czynienia.

Dostrzegł go, dopiero gdy błyskawica rozświetliła burzowe niebo. Można by pomyśleć, że mroczna sylwetka odznaczająca się nad krawędzią muzealnego dachu czekała tylko na uwagę tego ostatniego widza. Victor postąpił do przodu tak pewnie, jakby miał zamiar znaleźć sobie podparcie na wieczornym wietrze. Gdy spadał, rozpostarte poły jego długiego płaszcza przywodziły na myśl skrzydła ogromnego, czarnego jak smoła ptaszyska.

Bullet TimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz