Rozdział 11 - jelitowy kankan

40 11 2
                                    


Jelita zaczęły tańczyć kankana, noga latała mi, jakbym wstrzyknęła w nią z litr kofeiny, serce dziwnie się zaciskało, a po czole spływał pot

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jelita zaczęły tańczyć kankana, noga latała mi, jakbym wstrzyknęła w nią z litr kofeiny, serce dziwnie się zaciskało, a po czole spływał pot.

I nie chodziło tu o stres, czy zbliżający się atak paniki.

Po prostu naprawdę koszmarnie się czułam. W porównaniu do mojego starego ciała, Layla była wręcz przerażająco słaba. Zero kondycji, zero odporności i miesiączki, które odbierały mi chęci do życia.

– Więc jednak się pojawiłaś – usłyszałam z lewej.

– Nie pamiętam, żebyśmy się na cokolwiek umawiały – odpowiedziałam, zerkając w tamtą stronę.

Protagonistka patrzyła na mnie z ciepłem, którego naprawdę nie spodziewałam się u niej zobaczyć. Nie po tym, co ostatnio odwaliła...

– Daj spokój – machnęła ręką, siadając na ławce obok mnie. – Nie jestem przecież głupia.

I chyba właśnie to niepokoiło mnie najbardziej.

– Wydawało mi się oczywiste, że będziesz chciała ze mną pogadać po tej wczorajszej szopce.

„Szopce"?

– Też nie jesteś stąd, prawda? – zapytałam, choć prawdopodobnie nie powinnam zachowywać się tak pochopnie.

– W sensie z Londynu? – zagadnęła niewinnie.

Przez chwilę patrzyłam jej w tamte spokojne, życzliwe oczy, próbując cokolwiek z nich wyczytać. Cokolwiek, co pomogłoby mi odgadnąć jej intencje...

Widocznie nie byłam w tym najlepsza, bo kompletnie nic mi to nie dało. 

Westchnęłam, nie do końca wiedząc jak powinnam ubrać to w słowa. Bo co, jeśli tak naprawdę protagonistka pochodziła z tego świata, a jej zachowanie wynikało ze, za które byłam odpowiedzialna?

Co jeśli za dużo sobie wyobrażałam – zrobiłam sobie za dużo nadziei?

Pokręciłam głową. Musiałam zwolnić, jeśli chciałam się czegokolwiek dowiedzieć.

– Skoro mnie wczoraj widziałaś, dlaczego nie powiedziałaś nic Willowi? – zapytałam.

Uśmiechnęła się pobłażliwie.

– Stwierdziłam, że ciekawiej będzie trochę namieszać. – Rozłożyła ręce, by oprzeć je o tył ławki. – Poza tym, mógłby się wystraszyć, gdyby dowiedział się że jego prześladowczyni siedzi sobie na drzewie, podsłuchując naszą rozmowę.

A więc od początku wiedziała, kim jestem. Choć już wcześniej wydawało mi się to oczywiste, teraz mogłam mieć już całkowitą pewność.

– Po co ci to było? – zapytałam, widząc jak jej oczy błądzą pomiędzy latającymi w tę i we w tę ptakami.

Za jakie grzechy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz