To i tak był bardzo emocjonujący dzień, jednak żadne z moich dzisiejszych doświadczeń nie spowodowało u mnie aż tak szybko bijącego serca jak teraz. Biorąc telefon do ręki aż bałem się odblokować ekran. I niesłusznie.
Shinoa założyła nam grupę z Yoichim i zapytała się tam jak się czuję. "Dobrze, dzięki za troskę." Odpisałem szybko i wyłączyłem powiadomienia. Naprawdę nie sądziłem, że aż tak mnie to załamie. Opadłem na oparcie kanapy trzymając zablokowany telefon w rękach i próbowałem się nie rozpłakać. W końcu każdy normalny człowiek już dawno by przejrzał powiadomienia, więc albo to nie był on, albo nie chciał mieć ze mną kontaktu, albo nie żyje. Jeszcze raz wszedłem na tamten profil przyglądając się temu oku na profilowym tak, jakby miało się zmienić od ostatniego razu. Jednak nadal byłem pewny, że to jego zdjęcie. W końcu wystarczająco długo się napatrzyłem na to oko. Wszedłem jeszcze w konwersację jakbym chciał się upewnić, że na pewno wysłałem wiadomość. I dobrze że to zrobiłem.
Siedem godzin i trzydzieści siedem minut temu z tamtego profilu wyszła wiadomość "Yuu, to ty?"
Serce znowu rozpoczęło swój maraton, a dłonie zaczęły mi się trząść. Widocznie przez całe zamieszanie z bólem głowy w szkole nawet nie przejrzałem wcześniejszych powiadomień. Trochę się za to obwiniałem, ale miałem być o to na siebie wściekły dopiero, kiedy przez to Mika mi już więcej nie odpisze. Ale nie musiałem.
"W końcu Cię znalazłem, Mika"
"Miałem nadzieję, że będziesz szukał" odpisał niemal od razu. I zadzwonił.
Oczywiście, że odebrałem, ale nie rozumiałem czemu w tamtej chwili się tym aż tak stresowałem, skoro jeszcze niedawno żyliśmy w jednym pokoju i gadaliśmy codziennie.
- Na pewno możesz gadać? Już jest późno - zapytałem i trochę żałowałem, że to była moja pierwsza myśl po tym jak w końcu mogłem go usłyszeć.
- Tak, Yuu. Tęskniłem za tobą
- Ja za tobą też, Mika - uśmiechnąłem się sam do siebie. Miło było w końcu powiedzieć do niego po imieniu. Miło było powiedzieć do niego cokolwiek.
Nawet nie zdążyłem się zapytać o resztę dzieciaków, kiedy cała piątka zaczęła intensywnie szeptać tak, jakby opiekunowie wcale nie mieli tego usłyszeć. W końcu Kōta przysłonił kamerkę swoimi paluchami i wyrwał telefon Mice.
Sam powoli przestałem nadążać za tym, co działo się na ekranie. Taichi płakał jakbyśmy nie widzieli się latami, dlatego Akane zgarnęła go na bok i przytulając go na podłodze próbowała go uspokoić. Mimo, że cała ta scenka była wybitnie dynamiczna to i tak nie mogłem się nadziwić temu ile ona miała cierpliwości. Zawsze była taka dojrzała. Widziałem po niej, że sama była wzruszona moim widokiem, ale w pierwszej kolejności wolała zadbać o najmłodsze dzieciaki. I tak było zawsze w absolutnie każdej sytuacji.
Na pierwszym planie Kōta, Chichiro i Ako rozpychali się łokciami próbując wygrać telefon na wyłączność. Oczywiście ta środkowa już kilka razy oberwała od reszty po okularach. Czasem myślałem nad tym, że chciałbym być tak silny jak te jej okulary. W końcu przetrwały już tyle bójek...
- Hej, no już. Spokojnie - zaśmiałem się jednak sam miałem już łzy w oczach. - I gdzie jest Fumie? - zapytałem. Szybko zdałem sobie sprawę z braku jednego z dzieciaków. W końcu jeszcze niedawno razem z Miką i Akane regularnie robiliśmy odliczanie.
- Adoptowali ją, wiesz? Tak samo jak ciebie, Yuu! - Krzyknął Kōta i chyba odrobinę za głośno.
Już niedługo potem Akane ostrzegła resztę, że słyszy kroki.
- Niedługo was odwiedzę, obiecuję! - dodałem jeszcze na pożegnanie zanim się rozeszli i myślałem, że Mika się rozłączy. Jednak zamiast tego schował się pod kołdrą zaciągając ją sobie po sam czubek głowy. Kiedy zakładał słuchawki ekran telefonu rozświetlił mu buzie. Jego blond loki były w nieładzie, jak zawsze wieczorem. Potem skierowałem swój wzrok na jego oczy, jednak nie wyglądały tak samo jak na zdjęciu, które nas zjednoczyło na nowo. Błyszczały się od światła emitowanego przez ekran i przez jego własne łzy. Nawet nie zauważyłem kiedy się rozpłakał.
- Mika... wszystko okay? - zapytałam, a on przykładając palec wskazujący do swoich ust zakomunikował mi, że musi siedzieć cicho. W zamian za to widziałem, że coś pisze.
"Nic Yuu. Po prostu cieszę się, że cię widzę <3" napisał i może to było tylko moje wrażenie, ale po tej wiadomości łzy zaczęły mu lecieć intensywniej niż wcześniej.
- Ja też się cieszę. Bałem się, że chcesz się ode mnie odciąć - zaśmiałem się sam do siebie na tę myśl. Jak mogłem aż tak bardzo poddać w wątpliwość naszą relację i wzajemne zaufanie. - Myślisz, że dasz radę wyjść oknem?
"tak"
- Nawigacja pokazuje mi półtorej godziny. Muszę lecieć na autobus - stwierdziłem już z telefonem w ręku biegnąć po kurtkę. Tak bardzo się cieszyłem, że Gurena akurat nie było w domu. Przecież w innym wypadku w życiu nie wypuściłby mnie z domu.
" Yuu, przestań. Innym razem, jest późno i niebezpiecznie"
- Oj wybacz, bo chyba nic nie słyszę - zakpiłem sobie z niego już ubierając buty.
~
Przez całą drogę komunikacją ledwo usiedziałem w miejscu. Przede wszystkim nie mogłem się doczekać, aż w końcu go zobaczę na żywo, bo niestety musieliśmy się rozłączyć żeby rozmowa video nie zjadła mi całej baterii. Natomiast z drugiej strony nieważne ile razy wmawiałem sobie, że nie obchodzi mnie zdanie Gurena to nadal stresowałem się jego reakcją. Wiedziałem, że by mnie nie skrzywdził, ale na pewno zacząłby się wydzierać i mnie kontrolować, a nie miałem zamiaru narzekać na to, że w porównaniu do sierocińca miałem tyle wolności.
Kiedy w końcu wysiadłem na miejscu czekało mnie jeszcze do pokonania jakieś pół godzinki pieszo. Oczywiście to było dla mnie za długo. Jeszcze w środku napisałem do Miki żeby zaczął się zbierać i biegiem ruszyłem na miejsce pokonując wydeptaną ścieżkę. Po takim czasie w szkole, w centrum miasta, czułem się jakbym był na końcu świata. Zaciekawiony, podekscytowany i równie mocno zestresowany.
Nawet nie widziałem po jakim czasie dokładnie znalazłem się na miejscu. Myślałem, że to może adrenalina dodała mi sił, bo sam nie wiedziałem, że byłem w stanie tyle przebiec, tak szybko. Dlatego żeby odpocząć usiadłem na trawie próbując wrócić do równomiernego oddechu. Napisałem do Miki, że już czekam i po schowaniu telefonu do kieszeni miałem chwilę na rozejrzenie się wokół. Niewiele się zmieniło w okolicy od kiedy byłem tutaj ostatni raz. Jedyne co zwróciło moją uwagę to było niewielkie światełko świecące się w oddali. Jednakże zainteresowało mnie ono na tyle żebym podszedł bliżej. I musiałem przyznać, że widok wprawił mnie w duży niepokój. W glebę był wbity krzyż zrobiony z dwóch desek a przed nim leżał płaski kamień służący za podstawkę pod małą świeczkę. Wiedząc, że niedawno ktoś musiał ją zapalić rozejrzałem się nerwowo wokół. Na moje szczęście zobaczyłem już tylko Mikę.
Tak jak obiecałam, nie porzuciłam. Wobec tego czemu mnie nie było? Powód jest prosty. Nałożyłam na siebie zbyt dużo obowiązków i przy ciężkiej depresji po prostu nie wyrobiłam, za co przepraszam. Mam nadzieję, że czekaliście i dziękuję za wsparcie <3
CZYTASZ
Angel's smirk [MikaYuu]
FanfictionTrzy miesiące temu Yuichiro został odcięty od przyjaciół z sierocińca znajdując nowy dom, z którego nie jest zadowolony. Jest w stanie poświęcić wiele, aby wrócić do stanu sprzed lat, jednak ogranicza go bezsilność. Kiedy prawie całkiem traci nadzie...