Rozdział 2

96 9 16
                                    

     Cały dzień obawiałem się rozmowy z Gurenem. Nie miałem nawet pojęcia kto będzie zadawał pytania, a kto będzie odpowiadał. Starałem się tym nie przejmować, ale tu chodziło o Mikę.  Ostatecznie korzystając z nieobecności mojego opiekuna położyłem się wygodnie na kanapie, w salonie co jakiś czas wypalając papierosa. W domu paliło się o wiele lepiej niż na zewnątrz. Było wygodniej, cieplej i jedyne co stało mi na przeszkodzie to pieprzony Guren. Sam widziałem, że trzyma pełne paczki w kieszeniach, więc nie powinien mu przeszkadzać smród dymu. Być może wolał dbać o pozory, ale całe szczęście ja miałem to gdzieś i do czasu, aż go nie ma miałem zamiar robić to, co mi się podobało. 

W zasadzie zaczynałem już robić się śpiący, jednak wszystko się zmieniło w chwili, gdy przypomniałem sobie o ostatnim śnie. Nerwy opadły, a ja znowu zacząłem myśleć przytomnie. Już jakiś czas temu poddałem się z szukaniem. Godzinami wpisywałem nazwisko Miki w przeglądarce i na wszystkich portalach społecznościowych. Nawet próbowałem zgadywać jakie pseudonimy mógł sobie wymyślić. Jednak nic z tego. Ryzykowałem pisanie do pustych kont, bez zdjęć, kiedy tylko miałem krztę nadziei na to, ze jeden z tych profili należy do niego. Niestety, albo wychodziłem na głupka, albo obcy z drugiej strony zostawiali mnie bez odpowiedzi. 

Mimo to ostatni sen dał mi nową nadzieję. Pobiegłem do swojego komputera. Miałem wrażenie, że włączał się dwa razy wolniej niż zazwyczaj. Guren miał już swój, nowy sprzęt, dlatego ten poprzedni zgodził się oddać mi 'do celów naukowych'. Oczywiście nie napisałem na nim jeszcze nawet pół wypracowania. Jednak mimo że działał bardzo wolno, to nie mogłem korzystać z drugiego. Nawet pod jego nieobecność. Wszystko miał zabezpieczone hasłem, a kiedy próbowałem podejrzeć kątem oka jakie znaki wypisuje, to siedział z minutę wklepując literki w klawiaturę. Byłem w szoku jak on sam to zapamiętuje, a przede wszystkim skąd ma aż takie parcie na prywatność. Chyba się domyślał, że przede mną nie potrzebuje takich zabezpieczeń skoro sam mam wszędzie pin '1234'. Co więcej do tej pory czasem go zapomnę. 

Kiedy chłodzenie w komputerze zaczęło wydawać odgłos startującego Apollo 13 byłem gotowy do logowania, oczywiście, znowu potrzebując sekundy na przypomnienie sobie hasła. Czasem miałem wrażenie, że szukanie Miki szybciej by mi szło w okolicznej bibliotece, ale wagarując wolałem się nie pokazywać w miejscach publicznych. Ładowałem jedną kartę za drugą jednak nigdzie nie było śladu Miki. W końcu wszędzie bym go poznał. 

Już po trzech godzinach intensywnego (jak na miarę możliwości sprzętu) szukania naiwnie zacząłem wpisywać 'Mikaela1016'. To było jego pełne imię razem z moją datą urodzenia. W końcu próbowałem każdego, nawet najgłupszego pomysłu. Czekałem aż wyniki w pełni naładują się na kartach przeglądarki. Facebook - nic. Twitter - nic. Youtube,  snapchat, tiktok, reddit, tumblr, pinterest, wciąż nic. Jednak instagram pokazał mi jedno nowe konto o podobnym nicku. "Mika-1016". Profil był prywatny bez opisu i bez żadnych obserwujących. Jednak miał zdjęcie profilowe, na którym znajdowało się jedynie przymrużone oko. I byłem w dziewięćdziesięciu procentach pewny, że to jego oko. 

Czułem jak serce zaczęło mi szybciej bić, a całe ciało dostało nagłego przypływu adrenaliny. Aż musiałem wstać z krzesła, żeby to rozchodzić. Wiedziałem, że nie mogę się nastawiać. Niby próbowałem sam siebie przekonać, że wszędzie bym poznał jego oczy, że były przepiękne i niepowtarzalne i że te konkretne są na pewno jego. Z drugiej strony musiałem zachować dystans i zostawić sobie miejsce na ewentualny zawód. Po tym wyłączyłem już komputer i wróciłem do salonu pod koc. Co parę minut odświeżałem instagrama oczekując na powiadomienie wiedząc, że pewnie długo przyjdzie mi czekać.

     Robiło się coraz później, a Guren nadal nie dawał znaku życia. Wydawało mi się to na tyle niepokojące, że nawet wysiliłem się na to, żeby zadzwonić kilka razy. Niestety mogłem sobie co najwyżej porozmawiać z automatyczną sekretarką. Czułem już, że na dzisiaj raczej nici z jakiejkolwiek rozmowy. Nie był przecież taki stary na jakiego się zachowywał, więc poszedł pewnie z kimś po pracy. Mógłby sobie przecież znaleźć dziewczynę albo cokolwiek. Przynajmniej by się odpieprzył. 

Akurat w momencie kiedy zaczynałem się robić śpiący usłyszałem samochód na podjeździe. Wychyliłem się zza zasłony i to nie było jego auto. Wobec tego upewniłem się, że drzwi są zamknięte i schowałem się w swoim pokoju. Nie spodziewałem się, że coś mi grozi. Jedynie wolałem zachować zimną krew na wszelki wypadek. Niedługo potem kiedy silnik zgasł usłyszałem kroki, potem dosyć długie grzebanie w zamku drzwi, a następnie dźwięk kluczy upadających o beton. Wtedy już wiedziałem, że to Guren, ale nadal wolałem zostać w swoim pokoju. 

- Już idź stąd - wymamrotał Guren przechodząc przez próg domu. Już po samym głosie było słychać, że pił. Pewnie dlatego nie wrócił swoim autem. 

- Jesteś pewny? Wyglądasz jakbyś potrzebował pomocy przy prysznicu - zaśmiał się kolejny męski głos. Wtedy wyjrzałem przez drzwi. Nie była to najlepsza decyzja, bo miały już trochę lat, więc w momencie, w którym chciałem je tylko delikatnie uchylić zaskrzypiały jakby ktoś ich nie ruszał dłużej, niż ja żyję. 

Mężczyzna wyraźnie się speszył na ten widok i już nie patrząc w moją stronę pokierował Gurena do łóżka. Następnie zdjął mu buty i przykrył go kocem. Mój opiekun jeszcze chwilę coś mamrotał w półśnie, a potem drugi mężczyzna zaczął zmierzać w moim kierunku. Szybko przeszedłem na palcach do łóżka i usiadłem na jego krawędzi udając, że oboje nie mamy bladego pojęcia, że ich podsłuchiwałem. 

Drzwi znowu zaskrzypiały, kiedy chciał je otworzyć. Zdążyłem do tej pory usiąść po turecku na materacu trzymając telefon w dłoniach. Nawet nie musiałem udawać, że coś przeglądam po aplikacjach, bo korzystając z okazji po raz kolejny odświeżyłem powiadomienia. Nadal pusto. Wobec tego spojrzałem kątem oka na mężczyznę, który już stał niedaleko mnie. W momencie kiedy załapaliśmy kontakt wzrokowy wyciągnął rękę w moją stronę. 

- Siema młody. Jestem Shinya - powiedział i dopiero wtedy w świetle żółtej lampki obok mojego łóżka mogłem się mu przyjrzeć. Też miał niebieskie oczy, tak jak Mika, jednak w tych jego nie było żadnego błysku. Jakby miały mniej życia. Do tego też był blondynem, ale o bardziej platynowym odcieniu włosów. Absolutnie nie byli do siebie podobni. 

- Cześć - odpowiedziałem mu odwzajemniając gest. Mimo to się nie przedstawiłem. W końcu i tak mnie znał. 

- Jesteś głodny? Wiem, że Guren zniknął na cały dzień... - dodał chyba udając, że się o mnie troszczy. Pokiwałem głową chociaż przez cały dzień zjadłem tylko dwa tosty z resztek chleba i wysuszonego sera. - W takim razie będę leciał. Będę jutro przed ósmą to zabiorę cię do szkoły. 

Poczekał jeszcze chwilę chyba oczekując, że coś mu na to odpowiem. W zamian za to poczęstowałem go jedynie ciszą, a kiedy utrzymywanie kontaktu wzrokowego zrobiło się niezręczne tym razem już na poważnie zacząłem przewijać facebooka udając, że bardzo mnie interesuje co tam jest. 

- No nic. Dobranoc. I zamknij za mną drzwi - powiedział, po czym już nie oglądając się za siebie wrócił do drzwi wejściowych. 

Jeszcze przez chwilę nie ruszałem się z łóżka. Dopiero w momencie, kiedy usłyszałem silnik samochodu za oknem poszedłem zamknąć te drzwi. Pogasiłem światła i w akompaniamencie chrapania Gurena wróciłem do łóżka, chociaż wiedziałem, że i tak prędko nie zasnę. 


(Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale chcąc dążyć do perfekcji nawet za 10 lat nic nie wstawię. Potraktujmy to jako rozgrzewkę :) )

Angel's smirk [MikaYuu]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz