Rozdział 8

1.9K 91 3
                                    


POV Carla 

 Byłam skażona skurwiałą krwią Clifforda Dallasa. Byłam księżniczką żyjącą w pierdolonej wieży i nie znającą prawdziwych realiów świata. Żyjącą i funkcjonującą na bazie wyręczania mnie i moich sióstr przez służbę. Przez zatrudniony personel. Miałyśmy kucharki, sprzątaczki, kierowców i ochronę stróżującą wokół terenu przez całe dnie i noce. Jeśli coś chciałyśmy to miałyśmy to bez zbędnego wysiłku. Nie musiałyśmy pracować, ani w jakikolwiek sposób się angażować w prace domowe. Moje siostry z tego nagminnie korzystały. Kazały się traktować jak księżniczki, bo przecież były pieprzonymi córkami nadzianego typa. Kiwały smukłym paluszkiem z długim, bogato zdobionym paznokciem i oczekiwały spełnienia rozkazu. One nie prosiły, one kazały.

 Może wiązała mnie z nimi różnica wieku pięciu i trzech lat, ale od zawsze ludzie postrzegali mnie inaczej od nich. Jako odmieńca. Zamiast bawić się z nimi lalkami, wolałam bawić się samochodzikami albo wolałam układać lego. Sama sprzątałam sobie pokój, zachowując swój minimalny bałagan, który był dla mnie artystycznym nieładem. Kiedy robiła to pokojówka nie potrafiłam się w nim odnaleźć, bo było za czysto. Kiedy mogłam przesiadywałam w kuchni razem z kucharkami by umilać sobie i im dzień gadaniem o nowej serii danego pojazdu.

 Żyjąc i dorastając z Cliffordem Dallasem i siostrami byłam dwoma postaciami. Carlą uważającą by rodzina się jej nie wyrzekła i Carlą współczującą biednym panią, którym smutniały twarze, gdy te parszywe szmaty zwane moimi siostrami je poniżały i traktowały bez żadnego szacunku.

 I z całej rodziny byłam tą najgorszą. Nie stawiałam się wyżej niż Anabella i Beatrice, bo przy mnie wydawały się być tymi odrobine dobrymi. Bo gdy ja udawałam mając dwie twarze, one z natury były złe i podłe.

 Carla pragnąca jakieś akceptacji rodziny musiała ją jakoś zdobyć. Słuchała starszych sióstr, które kazały jej wykorzystywać służbę. Obserwowały mnie czujnie sprawdzając, czy dobrze wywiązywałam się z godnego noszenia nazwiska Dallas. Kiedy zbyt litościwie podchodziłam do ludzi, kiedy zrobiłam coś, co łamało jakąś zasadę z ich kodeksu, kiedy zostawałam przyłapana przez Ann, lub Bea na sprzątaniu swojego pokoju, one leciały ze skargą do ojca. A on, niczym pan dworu karał służbę za niewykonywanie swoich obowiązków i mnie, w sumie nigdy nie byłam pewna za co. Może dlatego, że byłam dla niego niewystarczająco dobrą córką?

 Zaraz po takich sytuacjach nachodziły mnie wyrzuty sumienia i refleksję. Skradałam się do części dla personelu i przepraszałam wszystkich, którzy przeze mnie ucierpieli. Nie wiem na co wtedy moja młodsza wersja liczyła, ale chyba na wybaczenie by móc spokojnie zasnąć i przespać noc bez koszmarów.

 Byłam skazą w idealnej rodzinie Clifforda Dallasa. Dlatego nie pokazywał się ze mną na wydarzeń, na które zabierał moje siostry. Dlatego zamknął mnie w wieży i ograniczył jakiekolwiek kontakty z rówieśnikami. Jedyną dumę jaką mu przynosiłam to na tle Motosportu. Pod tym względem się udałam, bo chciał mnie wykorzystać do przejęcia jego zawodników. Chciał stworzyć ze mnie potwora, jakim sam był. Ale odmawiałam. Wolałam pracować z samochodami, a nie z ludźmi. Chciałam zagłębiać się w tajniki motoryzacyjne, poznawać bolidy od technicznej strony. Nie potrzebowałam poznawać sztuk kierowania, czy smaczków zawiązanych z fizyką na torze. Nie chciałam poznawać historii zawodników i ich ambicji.

 Na tym poziomie przeszłam z Cliffordem wiele kłótni. Utworzyło się między nami sporo sporów. Oboje byliśmy nieugięci. Skończyło się to szantażem, który wyszedł z mojej strony. Obiecałam mu, że jeśli spróbowałby wkręcić mnie w bycie promotorem to zniszczyłabym całe dobre imię rodziny Dallas. Sprawiłabym, żeby wyszedł na tym stratnie. To ostudziło jego zapały i sprawiło, że bardziej nade mną czuwał i pilnował moich kroków w obawie, że spełnię groźbę.

Race For Love [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz