11. punkt widokowy

1.2K 74 102
                                    

pablo








– Nie wierzę, że masz dziewczynę - zachichotała pewnego słonecznego popołudnia Daniela, a było to dokładnie na dzień przed ligowym starciem z tymi ogórkami z Osasuny.

– Przyznam, że ja też po cichu zacząłem już podejrzewać, że faktycznie jesteś gejem - mruknął Gonzalez, rozkładając się na wiklinowej kanapie przed moim domem jak żaba na torach. – Ile jej zapłaciłeś żeby udawała zakochaną?

Wywróciłem oczyma, zupełnie ignorując jego głupie zaczepki.

– Boże, w dodatku to Dakota! - pisnęła podniecona Dani. – Jak to jest żyć z aniołem?

– Ten anioł nie tak dawno rozbił mu jajko na łbie - przypomniał jej ukochany, a rżąc niczym osioł wyścigowy uchylił się przed wycelowaną w niego przeze mnie poduszką. – Hej, czy powiedziałem coś co mija się z prawdą? Jeśli faktycznie ma taki charakterek, jaki wydaje mi się, że ma - tu Daniela spojrzała na niego z politowaniem – to zważywszy na to, że najchętniej sam tłukłbyś wszystkich po mordach wnioskuję, że podczas waszych kłótni będą latać talerze.

– Wcale nie tłukłbym każde... och, spieprzaj - mruknąłem, doskonale wiedząc, że ten cymbał pił do porannej sytuacji na treningu, kiedy to o mały włos nie poszedłem z Torre na pięści tuż po tym jak zmarnował moją niemalże stuprocentową akcję. – Akurat jemu się należało.

– Nie wątpię - sarknął Pedro, a Vogt ze śmiechu aż zaczęła krztusić się żutą właśnie babeczką z pistacjowym nadzieniem, przywiezioną mi w ilości hurtowej przez - a jakże! - Dakotę. – Nie uważasz, że... no nie wiem, jest dla ciebie trochę za spokojna?

– Spokojna? - prychnąłem, dobrze wiedząc, że użył tego słowa w zastępstwie za nudna. – Nie, dlaczego?

– No nie wiem, może dlatego, że podczas ostatniego zgrupowania napierdoliłeś się jak szpadel dwoma piwami i biegałeś po hotelu nago śpiewając Rabiosę?

– Co?! - myślałem, że ze wstydu zapadnę się pod ziemię gdy Dani zaczęła krztusić się ze śmiechu. – Boże Pedro, jeśli ty też biegasz z gołym tyłkiem, to...

– Proszę cię - uniosłem brodę na znak wyższości. – Ten stary dziad...

– Licz się ze słowami, szczeniaku! - ofuknął mnie kumpel. – Miałem raczej na myśli, że...

– Gonzalez, jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia to nie klep dziobem, bo jak zaraz dam ci w tej głupi czerep, to będziesz śpiewał kolędę w zapętleniu.

– Kiedy ja tylko...

– To dziewczyna Pablo, nie twoja - podsumowała moja przyjaciółka, a ja byłem jej za to wdzięczny bardziej niż kiedykolwiek. – Mogłaby mieć nawet trzy ręce i kutasa na czole, a ciebie to nie powinno obchodzić. Poza tym też byłeś takim nudziarzem, a wyszedłeś na ludzi.

– Z tym kutasem to może przesadziłaś - skrzywiłem się.

– Nie byłem nudziarzem - prychnięcie Pedro wręcz przesiąknięte było sarkazmem. – To ty jesteś powsinogą.

– Kto to powsinoga? - zmarszczyłem brwi, patrząc to na jedno, to na drugie, jednak po chwili lekceważąco machnąłem ręką dobrze wiedząc, że sponsorem kilku nowych zwrotów w słowniku mojego przyjaciela był nie kto inny jak babcia Zosia. – Mniejsza z tym. Myślicie, że wyjdę na skończonego desperata jeśli zaproszę ją na romantyczną kolację po jutrzejszym spotkaniu?

strawberry cupcake | gaviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz