W życiu jak i w pogodzie bywa tak, że nie zawsze jest upał i piękne słońce. Bywają deszczowe dni, wręcz burzliwe. Niektórzy kochają taką ponurą pogodę i czują się jak ryba w wodzie, a inni tęsknią za promieniami słońca, które sprawiają, że ich dzień staje się lepszy. Tak samo wyglądało życie. Raz pięknie, a zaraz koszmar, z którego pragniemy się jak najszybciej obudzić i nigdy więcej do tego nie wracać.
We Włoszech pojawiło się dokładnie to samo. Nadciągała burza, która miała być sprawdzianem dla dwójki Złoczyńców. Czekał ich prawdziwy test, czego nie byli świadomi.
Słoneczne Włochy nie zawsze tworzyły same dobre wspomnienia. Pośród nich już za niedługo miały się znaleźć te, o których najchętniej każdy zapomniałby.
Żyli spokojnie, rozpracowywując rezydencję Vossów na czynniki pierwsze. Tego wieczoru Pandora siedziała w ich sypialni, czekając cierpliwie, aż Lawrence wróci. Farrington zdecydował się po raz kolejny śledzić Aidena, żeby ona w tym czasie mogła jeszcze raz przejrzeć gabinet Vossa. Oczywiście zamknął go na klucz, ale od czego miała naiwną Laylę, która pozwoliła jej wejść? Zrobiła to pod pretekstem zostawienia ulubionej bransoletki. Dziewczyna o nic nie pytała. Bez żadnego problemu się zgodziła. Kolejny raz próba okazała się nieudana. Czysto. Niczego nie zostawił. Jedyne co, mieli na rodzinę Vossów to to, że Aiden zabił niewinnego człowieka, zadawał się z ludźmi, którzy bez zgody dotykali kobiety i nic sobie z tego nie robili. Mogliby wspomnieć również i o tym, że Laylę traktowali jak manekina na wystawie z ładnymi ubraniami.
Pandora i Lawrence starali się przez całą ich znajomość uświadomić ją, że jej ojciec nie należał do aniołów, i że naprawdę źle ją traktował jako swoją jedyną pociechę, o którą powinien przecież dbać. Niestety, ale Layla w młodym wieku została strasznie zmanipulowana, co odbijało się na niej w dorosłym życiu.
Shelton usiadła na łóżku. Chwyciła telefon w dłoń i sprawdziła, która godzina. Martwiła się. Czuła jakby coś było nie tak. Wolała być w gotowości, gdyby Lawrence potrzebował jej pomocy. W końcu nie tylko on ją chronił, ona też powinna.
Wpisała hasło, a w tym samym momencie na ekranie pojawiła się wiadomość od nieznanego numeru. Pandora kliknęła w nią, by przeczytać całość. Zmarszczyła brwi. Z każdym kolejnym słowem, serce kobiety wybijało szybszy rytm, a klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie.
Od: Nieznany numer
Nie znamy się Pandoro, ale z chęcią poznałbym żonę mojego starszego braciszka. Co powiesz na spotkanie? Lawrence w sumie się zgodził... Albo nie miał wyboru. Wersję zdarzeń możesz sobie wybrać.
– Brata? – zapytała samą siebie.
Ani razu Lawrence nie wspominał jej o swojej rodzinie. A tym bardziej o tym, że posiadał rodzeństwo. Zrobiło jej się słabo. Zawładnęły nad nią sprzeczne emocje. Poczuła się oszukana. Ona chociaż próbowała opowiedzieć mu swoją historię, a on milczał. Ani słówka nie pisnął na jego temat, a teraz się okazywało, że przez tego brata w coś się wpakował.
Bez zastanowienia wystukała na klawiaturze krótką wiadomość.
Do: Nieznany numer
Podaj dokładny adres.
Długo nie czekała na odpowiedź. Dostała adres, a gdy dotarło do niej, że to niedaleko rezydencji, przełknęła niewidzialną gulę w gardle.
Musiała iść na piechotę. Ich tymczasowy samochód był z Lawrence'em, Laylę wolała o nic nie prosić w takiej sytuacji. Zostawiła telefon na szafce nocnej, podniosła się i bez większego zastanowienia wybiegła z pokoju, po schodach zeszła w zawrotnym tempie. Czuła się tak, jakby to była walka o czas. Obawiała się, że dzieliły ją sekundy od tragedii.
CZYTASZ
Cursed Game
Romance❝Carum est, quod rarum est.❞ Las Vegas to miasto gdzie pomiędzy zwykłymi ludźmi czają się Złoczyńcy, którzy z natury kochają grzeszyć. Przedstawienie czas zacząć.