ROZDZIAŁ 6

933 39 54
                                    

TW: ROZDZIAŁ ZAWIERA SCENY PRZEMOCY PSYCHICZNEJ JAK I FIZYCZNEJ ORAZ OPISY TORTUR

Gdy nikt nie patrzył robił rzeczy, których mógłby się wystraszyć każdy. Gdyby ktoś się dowiedział, co robił w piwnicy Charlesa w nocy, kiedy księżyc świecił na niebie, każdy by od niego uciekł.

Lawrence mimo tego, że na co dzień wydawał się normalnym człowiekiem w rzeczywistości był maszyną do zadawania bólu. Miał idealne do tego warunki. Już dawno stracił człowieczeństwo. Tak myślał. Ale czy na pewno tak to wyglądało?

Za dnia sarkastyczny, kąśliwy i zabawny. Ale w nocy zmieniał się w mężczyznę, który mógłby służyć samemu Diabłu.

Nie mógł tego kontrolować. Inni pracowali w legalny sposób, lecz on dostał szansę od Iversona na lepsze życie. Co prawda, na jego rękach widniała krew wielu ludzi, ale przestał się tym przejmować, gdy zauważył, że były z tego korzyści materialne.

Kiedyś wpajano mu do głowy, że pieniądze nie czynią z ludzi bogów. Pieniądze nie sprawiają, że będzie już na zawsze szczęśliwy, jednak on zdążył się przekonać, że w tym zepsutym świecie kasa znaczyła więcej, niż słowa drugiego człowieka.

Przecież to dzięki temu, że zarabiał naprawdę dużo, mógł nie martwić się o jedzenie i o to gdzie mieszkał.

Piwnica byłaby całkowicie spowita w mroku gdyby nie słabe światło, które zapalił. Do tej pory się dziwił, że Charles nie zainwestował w coś lepszego. Tak, to właśnie w rezydencji Iversona pozwalał na uwolnienie bestii, którą zamierzał spuścić ze smyczy.

Usiadł na krześle, krzyżując ręce na torsie. Spojrzał pustym wzrokiem na mężczyznę, który ciężko oddychał. Z jego nosa spływała strużka krwi. A to był początek zabawy.

Lawrence tłumaczył sobie od samego początku, że krzywdzi osoby, które na to zasłużyły. Dopuściły się gwałtu, zabójstwa. Zdarzyło się też, że miał do czynienia z mężczyznami, którzy prowadzili ,,biznes". Handlowali żywym towarem, najczęściej dziećmi.

Patrzył na trzydziestolatka, którego najchętniej by udusił. Ale nie takie przydzielono mu zadanie. Szatyn o zielonych oczach musiał pocierpieć i powiedzieć, kto zlecił mu próbę porwania trzynastolatki i gwałt na dziewięcioletniej dziewczynce.

– Wypuść mnie – wychrypiał.

Farrington przybrał na twarzy kpiący uśmieszek. W jego oczach pojawił się niebezpieczny błysk, który zwiastował kłopoty jego nowej ofiary.

– A co dostanę w zamian? – uniósł podbródek.

– Nikomu nie powiem, że mnie pobiłeś. Wyjadę. Mogę sprawić, że każdy o mnie zapomni. Tylko proszę, oszczędź mnie – błagał.

Nawet nie zdawał sobie sprawy jakie to było satysfakcjonujące dla Lawrence'a, który wręcz sycił się widokiem zakrwawionej twarzy.

– Och, jesteś naprawdę uroczy. Nie spodziewałem się, że będziesz aż taki kreatywny i hojny wobec mnie – sarknął.

Mężczyzna zbladł. Jego odcień skóry idealnie wpasowywał się w kolor ścian.

– Odpuść mi. Zrobiłem źle. Rozkuj mnie. Obiecuję, że nigdy więcej nic złego nie zrobię.

– Jesteś niewinny?

– Co? – zmarszczył brwi.

– Ogłuchłeś? – warknął. – Zapytałem czy jesteś niewinny. Tak często mówią w tych różnych filmach. Policja przesłuchuje takiego skurwiela, a ten broni się, twierdząc, że nic nie zrobił. – Podniósł się. Podszedł do szatyna, którego źrenice się rozszerzyły. Był przerażony. A Lawrence'a cholernie to bawiło. – To jak? Twierdzisz, że to nie twoja wina? To nie twoja wina, że ta dziewczynka ma koszmary, że boi się spojrzeć na własnego ojca? To nie twoja wina, że nie potrafi znieść dotyku nawet najbliższych?

Cursed Game Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz