Viktor usiadł na swoim obrotowym krześle, które odstąpiła mu Haellie. Miała dość poczucia, że jest uziemiona i kolejno przygniatana odkrywanymi po sobie kartami, z których żadna nie była szczodra.
–Opowiedz, co jeszcze widziałeś w tych halucynacjach, V – polecił mu Viktor.
–Sam już nie wiem, co widziałem... te wszystkie sny... kto to był? Szalony rockboy, terrorysta? To miasto... Night City było wtedy zupełnie inne.
–No tak... to było ponad pięćdziesiąt lat temu. Masz w głowie biochip, który nosi w sobie konstrukt.
Haellie zacisnęła pięści. Nie wiedziała zbyt wiele o badaniach nad Relikiem, ich główny projektant i inspektor rzadko wpuszczał do laboratorium innych naukowców z jej szwedzkiej kliniki, jeśli już w ogóle tam się pojawiał. Dokumentacja zaś nigdy nie zostawała w Skansgardzie, nigdy się tam nawet nie pojawiała. Anders Hellman prowadził ją na własnym, strzeżonym niczym sam cesarz komputerze. To jednak, co kilka razy udało jej się usłyszeć lub przejrzeć, to teoria, iż biochip zachowa konstrukt osobowośc – czyjś umysł i charakter, który przyjmie się w nowym ciele. Całość zapisana na skrawku chromu, poliuretanu i włókna węglowego.
Zupełnie nieprawdopodobne i nierealne – jak cała ta sytuacja, w której znaleźli się zebrani w laboratorium Viktora.
–Czyj? Mówili na niego Johnny...
–Johnny Silverhand. Największy przeciwnik i buntownik przeciw systemowi swoich lat, zdaje się – mówił z kpiną Viktor. – jakby to powiedzieć...? przeżywasz jego wspomnienia.
–Mam w głowie walniętego terrorystę? To chcesz mi powiedzieć?
–Na razie brzmi, jak diabeł szepczący ci do ucha, nie?
–Było też... inne miejsce. Głębokie, mroczne, rozjaśnione słabym... nie wiem, co to było. Jakby potok cyfr i kodów... niby tylko zapisanych, a wydawały się tak namacalne... prawdziwe... jakby układały się w dziwny korytarz... albo hall... jak... neony w ciemności... jakby były żywe.
–Cyberprzestrzeń – odrzekła cicho Haellie i podeszła do komputera Viktora. – i jakieś fortece danych. Jesteś pewien, że to widziałeś? Bez podłączenia się do sieci, bez odpowiedniego cyberdecku... myślałam, że to niemożliwe... czy to przez ten strzał w głowę? Złącze zwariowało...?
–Ktoś tam był... – mówił dalej V. – wołał mnie, choć niczego nie słyszałem.
–Pewnie właśnie on. Johnny Silverhand – wyjaśnił Viktor. Haellie dopiero zobaczyła, jak Takemura przysłuchuje się rozmowie, opierając się o biurko pod ścianą. – Mówiono, że zginął w swoim autorskim zamachu na ówczesną twierdzę Arasaki... choć w zasadzie teraz to nie ma żadnego znaczenia.
–Nie rozumiem cię – syknął V, krzywiąc się znowu z bólu i przetarł twarz dłońmi.
–Ja też nie – skłamała Haellie. Zaczynała dostrzegać, dokąd zmierzał Viktor, rozumienie przyprawiało ją o mdłości w żołądku, a Takemura przyglądał jej się bardzo uważnie, o wiele bardziej przenikliwie i podejrzliwie, niż samemu V. On też już się zorientował, jak wiele informacji o biochipie kojarzyła Haellie, mimo, że absolutnie nie powinna. W innych okolicznościach byłby to zapewne wyrok śmierci... ale nie teraz i nie tutaj.
–Masz w głowie szczególną, najskrupulatniej rozwiniętą wersję biochipu, prawdopodobnie jedyną taką na świecie, której zadaniem jest zagnieździć się w nowym ciele – zaczął bardzo powoli, bardzo cichym, niskim głosem Viktor. Haellie widziała, że nie potrafił znaleźć odpowiednich słów. – Dexter de Shawn strzelił ci w głowę, a Relic, ten właśnie biochip, cię reanimował. Potem rozpoznał martwe ciało, do którego miał się zaadaptować.
CZYTASZ
Bieg po cienkim LODzie [CYBERPUNK 2077]
FanfictionCzy dotrzymam kroku światu, który pędzi na złamanie karku? Czy wejdę się na sam szczyt, jeżeli schody pną się w nieskończoność? Czy uda mi się patrzeć w otchłań, by ona nie spojrzała na mnie? Jeżeli walczymy i zabijamy się o pieniądze, a pieniądze...