Rozdział 7

68 10 10
                                    

— Mogłabyś? — zapytał Aditi odwracając się tyłem do Lety. Aditi miała na sobie długą, różową, rozkloszowaną i co najważniejsze błyszczącą suknię. Lety pociągnęła zamek i zapięła jej suknię. 

— Gdzie znalazłaś tak ładną sukienkę? — zapytała Leta.

— Latałam od sklepu do sklepu. — wyjaśniła — Teraz ty, słońce.

Leta ubrała na siebie jedwabną ciemnozieloną sukienkę z wycięciem na nogę.  Jej włosy były rozpuszczone i pofalowane, a Aditi zrobiła jej piękny makijaż.

— Ale ja bosko wyglądam. — powiedziała Aditi przeglądając się w lustrze — Wyglądam znakomicie w różowym.

Wyszły aby dołączyć do reszty. Przy nich stał ten Jason, partner Aditi, i rozmawiał z Noah. Oboje Noah i Micah mieli dopasowane do siebie stroje. Noah miał czarny garnitur z białą, jedwabną i prześwitującą koszulką po spodem, a Micah miał biały garnitur z czarną jedwabną koszulką pod spodem. Zostało im czekać na Liannę, ale Leta powiedziała, że może poczekać sama. W końcu Lianna się pojawiła. W ciemnozielonym jedwabnym garniturze z czarnym gorsetem bez ramiączek. Miała dość wysokie obcasy, które głośno stukały gdy szła przez zamek.

— Wiedziałam, że będziesz świetnie wyglądała. — powiedziała odgarniając włosy Lety z twarzy. Ona miała włosy ulizane na żal do tyłu i tylko parę kosmyków spadało jej na ramiona.

— Ale ty... wow.  — powiedziała Leta, a Lianna uśmiechnęła się szeroko.

— Nie byłam przekonana czy chcę iść w garniturze bo miałam w szafie naprawdę piękną czarną sukienkę.  — powiedziała Lianna łapiąc Letę za rękę.

Weszły do sali balowej i szybko odnaleźli resztę swoich przyjaciół.  Najpierw odbyła się uroczysta kolacja. Podano jakaś rybę o której Leta nie miała pojęcia. I tak za wiele nie zjadła, bo była w zbyt wielkich emocjach. Siedzieli przy okrągłym stole gdzie były ich plakietki z imionami. Noah ciągle wpatrywał w Micah, na jego pierścienie na rękach i ulizaną fryzurę z jednym kosmykiem spadającym na czoło.

— Zaraz się zaczniesz ślinić. — powiedziała Leta. 

— Przepraszam, ale czy ty widziałaś jaki oni jest boski? — zapytał Noah. Micah podniósł wzrok z ryby i się zarumienił — Wyglada jak książe.

— Nie przesadzaj. — powiedział Micah.

— Jesteś synem Fleur Delacour, musisz być boski. — powiedziała Lianna.

Tańce zaczęły się dość późno, ale Lianna od razu pociągnęła Letę na parkiet. Chwilę później Noah wziął do tańca Letę, a Micah Liannę. Nie tylko oni się tak dobrze bawili ale cała sala. Gdy podeszli do stolika Noah wyczarował sześć kieliszków i do każdej nalał Ognistej Whisky. Leta już kiedyś próbowała, bo poprosiła Phoebe aby dala jej spróbować a jej matka chrzestna nie miała nic przeciwko temu. Wypiła zawartość kieliszka i wrócili na parkiet. Od razu po paru kieliszkach wiedziała, że Noah i Micah nie mają mocnej głowy. Wkrótce zaczeli się całować na środku parkietu.

— Połknięcie się. — skomentowała Lianna.

— Noah... toaleta. — wymamrotał Micah. Lianna wymieniła spojrzenie z Letą.

— Za chwilę wrócimy. — powiedział Noah i pociągnął Micaha za sobą w stronę toalet.

— Oni są obrzydliwi. — powiedziała Lianna — Ale zasługują na to co mają. Długo zajęło im dojście do tego momentu.

Gdy wrócili wszyscy wypili po jeszcze jednym kieliszki Ognistej Whisky i impreza powoli dobiegała końca. Leta zatańczyła z Lianną ostatni wolny taniec i zaoferowała, że odprowadzi ją do dormitorium.

— Dobranoc. — powiedziała Lianna całując Letę w usta. Gdy się odsunęła Leta przyciągnęła ją z powrotem.

Następnego ranka każdy był wciąż rozemocjonowany po imprezie. Gdy Leta weszła do pokoju wspólnego Noah i Micah leżeli na kanapie. Micah leżał na klatce piersiowej Noah, a drugi chłopak bawił się jego włosami. Lianna siedziała na fotelu masując skronia.

— Robią to od godziny. — powiedziała Lianna wskazując na chłopaków.

— Są przeuroczy. — powiedziała Leta.

— Muszę zacząć się uczyć, Noah. — powiedział Micah unosząc głowę.

— Nie, nie musisz. — powiedział Noah.

— Tak, muszę. Wrócę za godzinę, dobrze? — powiedział i złożył delikatny pocałunek na jego ustach. Zniknął z pokoju tak szybko, że Noah nawet nie zdążyłby go powstrzymać.

— Zgadnijcie kto wczoraj mi powiedział, że mnie kocha. — powiedział Noah szczerząc się od ucha do ucha.

— Powtarzał to dziesiątki razy...

— Tobie. Mnie nigdy nie powiedział. — powiedział Noah przerywając Liannie.

— Naprawdę?

— Znaczy... wiedziałem, że mnie kocha, wczoraj po razy pierwszy to od niego usłyszałem. — powiedział Noah.

— Cieszę się, Noah. — powiedziała Lianna uśmiechając się do niego.

— Wy dwie też nie próżnujecie...

— Bo w przeciwieństwie do waszego nasz związek ma termin ważności. — powiedziała Lianna.

— Nie zamierzacie być razem gdy Leta wróci do Anglii?

— Związek na odległość nie ma sensu. — powiedziała Lianna. Leta poczuła jak coś ciężkiego osiada w jej brzuchu.

Girls | Leta Black Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz