- Willy dojeżdżamy już? - zapytał się mnie Theo, mój chłopak.Wywróciłem oczami na to zdrobnienie.
- Tak, będziemy za minutę - oznajmiłem.
Minutę później zajechałem pod mały domek letniskowy.Nasz domek letniskowy.
- Chodź, wysiadamy - powiedziałem z uśmiechem, otwierając Theo drzwi auta.
- Wow, jaki z ciebie gentleman - powiedział szczęśliwy.
Podeszliśmy do drzwi naszego domku, i otworzyłem przed nim drzwi.
- Willy, jak tu pięknie! - wykrzyczał wbiegając do środka.Potem od razu podszedł się do mnie przytulić.
- Cieszę się, że ci się podoba. - powiedziałem.
- Kocham cię Willy -
- Też cię kocham, Theo - powiedziałem i pocałowałem go w usta. - Kocham cię najbardziej na świecie.
Theo przywarł do mnie mocniej.
- Poczekaj - powiedziałem i szybko pobiegłem do auta.Wyciągnąłem z auta małe pudełeczko, w którym był pierścionek zaręczynowy.Miałem taki sam.
Podszedłem do Theo, który stał na środku pokoju.
- Chodź nad jezioro - powiedziałem.
- Dobrze, Willy - powiedział, i chwyciłem go za rękę.
Kiedy doszliśmy, słońce już zachodziło.
- Stanij przedemną - powiedziałem z uśmiechem.
- Jak sobie życzysz, Williamie
Uklęknąłem przed nim, i wyciagnąłem z kieszeni pudełeczko, a następnie je otworzyłem i wystawiłem przed nim.
- Drogi Thomasie Westwood, czy chciałbyś przez resztę życia być ze mną na zawsze, do końca naszego życia?
- JEZU OCZYWIŚCIE!!! - wykrzyknął podekscytowany, a ja wsunąłem mu na palec pierścionek.Następnie wstałem, podniosłem go i pocałowałem tak namiętnie jak nigdy.
- Kocham cię - powiedział szeptem, kiedy się od siebie odsunęliśmy.
***
Właśnie leżeliśmy w łóżku w domku letniskowym, ciesząc się że mamy siebie.
Nagle usłyszałem kroki.
- Poczekaj Theo, okej?
- Co się dzieję? - zapytał i podniósł się do pozycji siedzącej.
- Słyszałem coś.- powiedziałem i zaświeciłem światło.Popatrzyłem przez judasz.
Przy naszych drzwiach stali trzy faceci, ubrani na czarno.Tak to się dzieje, jak masz na nazwisko Monet.
- Cholera - szepnąłem. - Theo, chowaj się
- A ty? Przecież cię nie zostawię!
- Ciszej.A teraz się chowaj.Wszystko będzie dobrze.- wyszeptałem.Theo schował się za kanapą.
Chwilę potem usłyszałem jak ktoś próbuje otworzyć nasze drzwi.
A potem...
Wszystko się działo za szybko.
Do naszego domku wparowało tych trzech facetów, z pistoletami.
- Jak będziesz robił to co mówimy, to daruję ci życie - powiedział ten ich lider.
- Dobrze - powiedziałem pewnym siebie głosem.Może to przez adrenalinę.
- Klękaj i ręce za głowę - powiedział.- rozejrzyjcie się - oznajmił swoim współpracownikom.
Natychmiastowo zaczęli przeszukiwać mieszkanie.
Theo.
Znaleźli go.
- Cholera, zostawcie nas! - wykrzyknąłem gdy posadzili Theo koło mnie.- czego chcecie?Pieniędzy?Moge wam dać ile tylko chciecie...
- Nie.Nie chcemy waszych brudnych pieniędzy Monet.Jedyne czego chcemy to żebyś cierpiał.Żeby wszyscy Moneci cierpieli.
- Ale... - powiedziałem, ale zostałem brutalnie kopnięty w twarz.Nie jeden raz.Potem zaczęło się więcej.Po całym ciele.
Patrzyłem na Theo, który próbował ich powstrzymać.
Walneli go czymś w głowę tak, że stracił przytomność.
Faceci nie przestawali.Śmiali się z tego, jak cierpię.
Potem zaczęło się całe piekło.
Chciałem umrzeć.Chce umrzeć.
Ale przecież nie zabiją mnie od razu, no nie?
Oczywiście musieli złamać mi kilka żeber, zapewne nogę, może rękę i trochę mnie pokopać, albo rzucić we mnie szklaną butelką która rozbiła się o mój tors.
A potem coś do siebie szeptali.
Theo się obudził.
Żył.
To jak się podnosił, by następnie usłyszeć wystrzał z pistoletu, jego ciało bezwładnie upadające na podłogę, i mój przeraźliwy krzyk, który rozniósł się po całym lesie.
Potem uciekli.
A ja nie zważając na to że robiło mi się ciemno przed oczami podbiegłem do Theo.
- Theo?Theo nie zasypiaj.
- K-kocham cię Willy - wyszeptał - i zawsze będę...- i zamknął oczy.
- Theo?Co to znaczy...Theo!Wszystko będzie dobrze... - powiedziałem ze łzami w oczach.
A następne co zrobiłem, to zadzwoniłem do Vincenta.
- Will?Co sie stało?
- Jacyś ludzie...Theo...Pomocy proszę...przyszli tu... napadli nas proszę wyślij kogoś...
- Już jadę Will, spokojnie.Za chwilę przyjedzie karetka i policja.Ja też będę za chwilę.Oddychaj.
Potem odrzuciłem telefon i przytuliłem martwe ciało Theo i szeptałem żeby mnie nie zostawiał.
A potem straciłem przytomność.
CZYTASZ
WILL MONET | It's okay
FanfictionRozdziały rzadko speak to me, my heart is free my love has gone away Gdy skończę ją pisać, będzie miała korektę, przysięgam.I przy okazji, kilka wątków będzie zmienionych Są rzeczy do poprawienia Żeby nie było niedogodności to tak: - Możliwe spojler...