Rozdział 14

628 20 13
                                    

Pov:Cam

Połowa osób rozmawiała, a połowa zajmowała się na przykład graniem na konsoli, jak w tej sytuacji Dylan i Tony.

- Jak tam w organizacji, Vincent? - zapytał Monty.

- Ostatnio trochę więcej pracy, ale do wytrzymania. - a tej chwili popatrzył się na Willa, który od dłuższego czasu milczał.- A ty William, jak sobie radzisz?

- Hm?...A...Do wytrzymania. - Mruknął zaspany.Potem oparł głowę o róg kanapy.– Idę się położyć.

Will wstał, ale prawie że nie mógł utrzymać równowagi, więc Vincent

- Dylan odprowadź go. - powiedział Vincent.Dylan nie kwestionował i ruszył za Willem.

Pov:Dylan

– Dobrze się czujesz? – zapytałem.

– Boli mnie głowa i gardło ale to nic.Nie przejmuj się, po prostu się prześpię.

Kiedy weszliśmy do jego pokoju zwróciłem uwagę na puste puszki po energetykach w koszu.Było ich dużo.

Potem przeskanowałem wzrokiem jego biurko, na którym leżały papiery.Paczka papierosów i zapalniczka.

– Sorry, nie wiedziałem że ktoś w najbliższym czasie będzie tu zaglądał. – powiedział i wrzucił fajki do szuflady.Zakrył kosz.

– Pijesz energetyki?I palisz?

– Nie mów Vincentowi.Będzie zły. – mruknął i zakopał się w kołdrze.– Nie chce, żeby znowu się na mnie wydarł.

Przez chwilę rozmyślałem, co odpowiedzieć ale koniec końców stwierdziłem że nie będę odpowiadać nic.

– Wiesz, ile to ma kofeiny?Nawet ja nie piję tego gówna.

Coś tam mruknął pod nosem, ale nie dosłyszałem.

– gorąco.

– Ty na pewno dobrze się czujesz?

– Mhm... – przyłożyłem rękę do jego czoła.Było ciepłe.

– Masz chyba gorączkę.Zawołam Vincenta.

Wyszedłem na chwilę, i go zawołałem.Przyszedł po minucie.Wytłumaczyłem mu wszystko, a ten kazał mi przynieść termometr.

Gdy wróciłem zastałem Vincenta próbującego dogadać się z Willem.Dałem mu termometr.

– trzydzieści dziewięć stopni.Co ty wczoraj robiłeś?

– Wyszedłem na spacer – wychrypiał.

– Kiedy?

– W nocy.Musiałem się przewietrzyć.

– Nie możesz tak po prostu wychodzić, gdy wieje i pada.

– Vincent, bez obrazy, ale jestem dorosły, i wiem takie rzeczy.Po prostu nie spodziewałem się, że będzie padało.

– A założyłeś chociażby kurtkę? – Na te słowa Will zamilczał.Patrzyłem na to wszystko z boku, i nie wiedziałem co ze sobą w tej sytuacji robić.

– Czuję się jakbym miał kaca. – mruknął tylko.

– Co mam robić? – zapytałem.

– Nic, możesz iść Dylan.

Więc poszedłem.Wróciłem do pozostałych, gdzie okazało się że Shane zajął mi miejsce.

Myślałem tylko, co oni, do cholery, ukrywają.

Pov:Cam

Potem wszyscy się rozeszli.To do kolacji, albo do spania, jak w tym przypadku Hailie.

Był wieczór, wszyscy robili coś z kimś.Bliźniacy siedzieli w salonie z Monty'm, a Dylan, Vincent i Will jedli w kuchni.

Vincent nie jadł, podejrzewam, że już zjadł, bo tylko przypatrywał się temu jak Will grzebie widelcem w jedzeniu

- Jedz, William.

- Jadłem wcześniej.

– Nie jadłeś.

- O co chodzi?Od kilku dni zachowujecie się dziwnie. - Zapytał Dylan, już trochę wkurzony.

- William, a może chcesz powiedzieć swojemu bratu, o co ci chodzi? - Kiedy to powiedział, Will przewrócił oczami, i zaczął jeść.Przez chwilę patrzył na mnie, ale znowu skierował całą swoją uwagę na tym, żeby cokolwiek zjeść.

– I tak się dowiem.

Cały czas czekałem na to, żeby z nim porozmawiać.Złapałem przez chwilę z Vincentem kontakt wzrokowy, a jemu chodziło dokładnie o to samo.

- Chodź Will, do biblioteki.Musimy porozmawiać. - powiedziałem, i wstałem z krzesła.

Will ruszył za mną, i kiedy byliśmy już w bibliotece, siadnąłem na fotelu a on na kanapie.

- Jak się czujesz? - zapytałem pierwszy.

- Dobrze.

- Will, słuchaj, ja-

- Tak wiem, co chcesz powiedzieć.Że jeszcze nie będę w psychiatryku, że mam się nie ciąć bo się dowiecie, i takie tam.Vincent mi już mówił.

- Nie możesz postrzegać tego jako karę, Will.To jest dla twojego dobra.

- Nie mogę nagle przestać.Problemy nie znikają całkowicie, zawsze są gdzieś w tobie i raz na jakiś czas muszą o sobie dać znać.

Na chwilę zamilkłem, przetwarzając w głowie to, co właśnie usłyszałem.

- Myślisz, że to normalne?

- Nie to miałem na myśli.

- Nie, to nie jest normalne.A zwłaszcza krzywdzenie siebie celowo.Musisz to w końcu zrozumieć.

- Nie umiem bez tego żyć.- powiedział, po czym przetarł dłońmi twarz.- Nie da się przestać tak o.

– Dlaczego znowu zacząłeś to robić?– Milczał. – Dlaczego?

– Bo...Nie wiem.

– To przez nas?

– Nie, tato...nie zrozumiesz.

– To mi to wyjaśnij.Dlaczego?

- To tak jak ze śmiercią mamy.W końcu przestajesz o tym myśleć, ale poczucie winy nie znika.I nigdy nie zniknie.

***

HEJ krótki trochę rozdział ale cóż...
Ogólnie to to kiedyś będzie miało korektę, przysięgam...
Rozdziały tak nieregularnie bo zaczynam pisać nową książkę, ale jescze nie będę wstawiała bo tą chce skończyć

DO NASTĘPNEGO!

WILL MONET | It's okay Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz