Rozdział 17

201 13 9
                                    

Pov Vincent

Przez pół godziny rozmawiałem z jakimś biznesmenem, czy kimś tam.Nie za bardzo już zwracałem na to uwagę.

Kiedy wróciłem do stolika, przy którym miała siedzieć reszta, zobaczyłem siedzącego z nimi Adriena.

Od razu zauważyłem, że nie ma z nimi Willa.

- Co tam Vincent? - zapytał Adrien.

- Gdzie Will?

- Poszedł do kibla czy coś - mruknął. - swoją drogą, poszedł tam godzinę temu i dalej nie wrócił.

- Aha. - odpowiedziałem, wyglądając na nie przejętego, ale tak naprawdę martwiłem się.

Ktoś go mógł nie wiem, porwać, albo...

Nie, Vincent, to niemożliwe.Wszystko jest zaplanowane, nie wpuściliby tu żadnego pedofila albo coś.Przecież są tu sami wyrafinowani ludzie którzy dostali zaproszenie

Mimo to dalej odczuwałem niepokój.

Więc poszedłem do tej toalety.Wychodził z niej jakiś gość, poprawiający swój krawat.

***

Pov:Will

Kiedy wróciła mi świadomość, leżałem oparty o ścianę kabiny.Potem nagle zacząłem sobie przypominać, co się stało...

On...Ten facet...

Od razu zwymiotowałem, a dobrze, że miałem obok siebie klozet.

Potem złapałem się za głowę.Czułem ból i obrzydzenie do siebie.Przysunąłem kolana do klatki piersiowej i tak siedziałem.Wpatrywałem się pustym spojrzeniem w podłogę.

Pozwoliłem, by to sie stało.

Pov:Vincent

Zacząłem pukać kolejno w trzy kabiny, a potem sprawdzać pod.W trzeciej zobaczyłem, że ktoś siedzi na podłodze.Widziałem trampki Willa (to musiał być on, bo tylko on nosi trampki do garnituru).

Drzwi nie były zamknięte.Otworzyłem je i zobaczyłem Willa.Od razu przykucnąłem obok.

- Co się stało? - zapytałem, kładąc dłoń na jego policzku, ale odsunął się.

- Z-Znienawidzisz mnie.- ledwo usłyszałem, bo jego głos strasznie się trząsł.On cały się trząsł.

- Choćby nie wiem co, nie znienawidzę cię.Proszę powiedz.

– Nie to...to głupie.Nieważne.Chodźmy stąd.

–Will proszę.Powiedz co się stało.Nie będę zły.

- Był...był tu facet.I on...on... - westchnął po czym przetarł twarz dłoni. - Nie każ...nie każ mi tego mówić.

Moja twarz nagle ze zmartwienia przeszła w złość.

– To nie twoja wina, dobra? Naprawdę.

Powoli podniosłem go z podłogi, i zarzuciłem ramię za jego szyję, za jego pozwoleniem.

Z trudem wyszliśmy z budynku.Pomogłem mu wsiąść do auta.

- Musisz tu na chwilę zostać. Muszę poszukać Cama.

- Nie zostawiaj mnie Vincent. Proszę.

- Tylko chwilę mnie nie będzie.Wrócę za pięć minut.Będziemy w stałym kontakcie, mam telefon, możesz do mnie pisać.

Po chwili Will się zgodził, a ja szybkim krokiem znowu wszedłem do budynku.

Nic nie pisał.

Nie wiedziałem, co mam o tym myśleć.

Kiedy w końcu go znalazłem, gadał z Montym.

- Cam, muszę ci coś powiedzieć.Chodzi o Willa.

Przeprosił Monty'ego i odwrócił się w moją stronę.Stanęliśmy przy wyjściu i zacząłem mu tłumaczyć.

- Ktoś wykorzystał Willa.

- W jakim sensie wykorzystał?Vincent?O co chodzi?

- Seksualnie.Ktoś go... – przęłknąłem ślinę. – zgwałcił.Tutaj.Na gali.

Jego mina stała się poważna.Jakby o czymś myślałał.Nie dziwię mu się.

- Zajebię tego skurwysyna.- był wkurzony.I to było widać.

- Mam podejrzenia kto to był.Zanim znalazłem go w toalecie, wychodził z niej jakiś facet.W miarę pamiętam jego twarz.

- Poszukaj go.

- Co?

- Poszukaj tego faceta w tłumie.Ale najpierw zaprowadź mnie do Willa.

Więc go zaporowadziłem.

– Hej?Will?Jak się czujesz.

– Nie wiem.Jedźmy do domu.

– Vincent, opisz mi tego faceta.

– Miał zarost, miał włosy odcieniu ciemnego brązu, niebieskie oczy-...

– To on? – zapytał, pokazując zdjęcie w telefonie.Jak on to do cholery znalazł.

– Tak...tak, to on.

– Pierdolony Larry.Zabiję go.Jedź z Willem do domu.

– Nie mogę zostawić go samego na tylnych siedzeniach.

– Kurwa...zawołaj...nie wiem kogoś zawołaj, kto ci pierwszy przyjdzie na myśl.Muszę już iść.

– Idę z tobą.Maya z nim zostanie.Nakreślę jej sytuację.

– Dobra.

Napisałem do niej, a ona od razu odczytała i odpisała.Bez pytań przyszła.

– Dzięki Maya, serio...

– Nie ma problemu. – odpowiedziała ze słabym uśmiechem.

I znaleźliśmy go, filtrującego go z jakąś dziewczyną, która wyglądała, jakby chciała z tamtąd pójść jak najszybciej.

– Idziesz z nami. – powiedział Cam, łapiąc go za ramię.

– Monet co ty robisz, jezu – odpowiedział. – idę przecież.

Poszliśmy na korytarz pomiędzy drzwiami z pokojami hotelowymi.

***

Hej, dawno mnie tu nie było TwT
Wakacje szybko minęły ii no jakoś tak ale nie mam co robić na lekcjach więc będę to pisać😭 chcę to już skończyć, i zacząć pisać 2 część (o tym jak Will byl nastolatkiem) noii jak skoncze to to jeszcze zrobię korekte bo pomieszane to wszystko jest są nie dogodności więc to zmienię
Do następnego!!! (mam nadzieję że za niedługo)

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 04 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

WILL MONET | It's okay Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz