Stałam na dachu, na samej górze 15 piętrowego budynku. To był dzień w którym dowiedziałam się prawdy, prawdy która zabolała mnie bardziej niż cokolwiek innego. Chciałam to skończyć, nie mogłam tego dłużej wytrzymać. Serce waliło mi w piersi jak szalone. Tutaj na szczycie dachu powietrze było takie zimne.. ostre ale spokojne. Nie było wiatru, niebo było pokryte gwiazdami a przede mną widziałam tylko piękne ulice miasta w którym się znajdowałam.
Łzy zaczęły spływać samoistnie, chciałam żyć, chciałam się cieszyc, chciałam mieć normalne nastoletnie życie jednak chciałam skoczyć tą katorge. Miałam już dość ciągłego strachu, poniżania i znęcania się, a teraz ze świadomością co się stało byłam bliżej niż dalej zakończenia swojego istniena.
Mój ojciec zmarł 7 lat temu gdy miałam 10 lat. Kazał mi obiecać, że nie ważne co się stanie będę żyć, będę żyć dla niego bo on umarł dla mnie. Nie rozumiałam o co chodzi. Byłam dzieckiem które do tamtego momentu życia uważało że wszystko jest na swoim miejscu. Miałam kochającą rodzinę, piękny dom i wszystko o czym mogłam tylko zamarzyć.
Teraz nie miało to sensu, w jednej chwili straciłam wszystko, wszystko co było dla mnie ważne.
Biłam się z myślami, bałam się, bałam się skoku i bałam się bólu, który mogę poczuć podczas uderzenia o ziemię. Byłam słaba.. bardzo słaba. Płakałam a z moim rąk małymi strużkami leciała krew. Ciemna czerwona ciecz znajdowała się na całym moim ubraniu. Popatrzyłam na swój stan i w jednej chwili zaczęłam przechylać się do przodu. W tym momencie usłyszałam głos
-HEJ! STOP!- odwróciłam się, zobaczyłam jak przez mgłę postać, która się przede mną kreowała.
-nie zbliżaj się- powiedziałam i wyciągnęłam nóż z kieszeni. Teraz trzymałam go skierowanego w stronę tej osoby-okej nie ruszam się- stałam tam wpatrzona w tą postac, nawet nie wiem czy trafiłam swoim wzrokiem w jej twarz, nic nie widziałam. Moje ręce się trzęsły a ciało odmawiało posłuszeństwa
-nazywam się Bill, nic ci nie zrobię. Jak masz na imię?- czyli był to chłopak, tyle wiedziałam, nie słyszałam pytania jakie mi zadał tylko opuściłam nóż.
-słuchaj ja wiem ze teraz pewnie wszystko wydaje ci się bez sensu ale na pewno da się to wszystko naprawić- usłyszałam go lepiej.. musiał podejść kilka kroków
-NICZEGO SIĘ NIE DA NAPRAWIC, WSZYSTKO SKONCZONE- krzyknęłam pełna irytacji i złych emocji.-zostaw mnie, nie marnuj na mnie czasu i tak zrobię to co mam zrobić- byłam zła.Po co on Tutaj wogóle przychodził? Czy chciał zrobić to samo co ja? Nie rozumiałam dlaczego i po co, może mnie zobaczył tam na dole? Ale jak dostał się do budynku? Ja czekałam cały dzień i dodatkowo schowałam się aby móc zostać niezauważona podczas zamykania budynku, ale on? Co on Tutaj robił?
-czego chcesz, co Tutaj robisz-powiedziałam spokojniejszym tonem
-nazywam się Bill Kaulitz i śpiewam w zespole Tokio Hotel, po jutrze mamy tutaj wywiad, przyjechaliśmy z daleka i zostaliśmy Tutaj na noc- przetarłam oczy i mogłam zobaczyć twarz chłopaka. Znałam ten zespół, znałam go bardzo dobrze, nawet lepiej niż by się wydawało samemu chłopakowi. Moi rodzice znali jego rodziców, a raczej Mój ojciec jego ojca. Byli znajomymi że szkoły jednak gdy się przeprowadziliśmy kontakt się urwał i nigdy więcej się nie widzieli. Mieli to w planach ale mój ojciec został brutalnie zamordowany na następny dzień po wykonanym telefonie do przyjaciela i umówieniu terminu spotkania.-juz wiem kim jesteś- uśmiechnęłam się do chłopaka - pozdrów ojca... powiedz mu, że to od Augusta Meyera, będzie wiedział o co chodzi- znowu uśmiechnęłam się ciepło a chłopak spojrzał na mnie z wytrzeszczonymi oczami -Meyera?... czekaj znam to nazwisko, bynajmniej kiedyś znałem..- popatrzył na mnie a ja na niego- no tak, znałeś- w tym momencie łza spłynęła mi po twarzy, odwróciłam się do chłopaka plecami, spojrzałam na miasto i przechyliłam się do przodu. Adrenalina w moim ciele zaczęła działać. Chyba zemdlałam ostanie co zobaczyłam to piękne światła w mieście i czyjś krzyk... pewnie tego chłopaka.
CZYTASZ
Come and rescue me// Tom Kaulitz
FanfictionWszystko zaczęło się od wydarzenia na dachu, nigdy nie przypuszczałam że kiedykolwiek spojrzę na Toma Kaulitza inaczej niż na brata najbliższej mi kiedyś osoby na świecie, nie przypuszczałam, że będę z nim robić takie rzeczy..